Czy uda się zagospodarować więcej surowców z odzysku? Zdjęcie: Małgorzata Sarapkiewicz
Czy uda się zagospodarować więcej surowców z odzysku? Zdjęcie: Małgorzata Sarapkiewicz

Teraz nie ma już odwrotu, a po kieszeni dostaniemy wszyscy.
Celem ma być zmniejszenie ilości tego, co ląduje na wysypiskach, a więc wymuszenie segregacji na wszystkich rodakach. Ludzie z branży obawiają się jednak, że skutek będzie odwrotny od zamierzonego. Mało tego: nie kryją opinii, że podwyżka będzie sztuką dla sztuki, bo tylko pogorszy sytuację. W efekcie pojawi się jeszcze więcej dzikich wysypisk, zwłaszcza że nasz rynek śmieciowy jest daleki od doskonałości. Na zmiany potrzeba lat, których już nie mamy, bo obowiązują nas dyrektywy unijne. W tej sytuacji rodacy deklarują, że będą segregowali śmieci, ale nie wszystko nadaje się do odzysku, w dodatku w wielu przypadkach wyczerpały się już możliwości selektywnej zbiorki, problemem są też ogromne koszty.
Choć więc już istnieje spory rynek odbiorców surowców wtórnych, to barierą jego rozwoju są pieniądze. Niektórzy mówią zatem, że podniesienie opłaty będzie tylko batem, bo brakuje instrumentów, które pozwalałyby zmniejszyć ilość składowanych odpadów. Tak czy siak trzeba będzie znaleźć jakiś sposób i widać, że poszukiwania trwają. Wiele marketów np. już zastępuje torebki foliowe papierowymi, które rozkładają się nieporównywalnie szybciej od tych pierwszych (folia przetrwa nawet 400 lat), poza tym można spalić je bez szkody dla przyrody. To jednak nie załatwi sprawy, bo są przecież jeszcze inne rodzaje plastiku z odzysku, do tego dochodzą szkło czy metale. Czy w Polsce uda się zagospodarować ich jeszcze więcej?
Oto jest pytanie, skoro specjaliści twierdzą, że pole manewru istnieje jeszcze tylko w przypadku tzw. odpadów ulegających biodegradacji. Chodzi tu o obierki z warzyw i owoców, kości, zepsute jedzenie, papier opakowaniowy czy fusy z kawy, które lądują w śmietnikach, a mogłyby trafiać do specjalistycznych kompostowni. – Tworzenie takich obiektów kosztuje jednak miliony, w dodatku nie ma społecznej zgody na ich zakładanie, bo roznosi się z nich fetor, no i nie ma zbytu na taki kompost. Można by go wykorzystywać tylko do rekultywacji zdegradowanych terenów, a i to nie zawsze. Odpadki z kuchni można by też spalać, uzyskując z nich ciepło, ale nie jest to żaden interes – mówił nam niedawno Sławomir Zdrojewski, szef komunalki w Żorach.



Na wysypiska trafiają śmieci niesegregowane oraz odrzuty pozostające po selektywnej zbiórce i pochodzące z tzw. odpadów wielkogabarytowych (np. mebli), które do niczego się nie przydadzą. Gdyby segregację, i to z uwzględnieniem odpadów ulegających biodegradacji, prowadzili wszyscy, to ilość śmieci na składowiskach zmniejszyłaby się nawet o 50 proc. wagowych. Każdy człowiek wytwarza przeciętnie od 1,5 do 2,5 m sześc. odpadów rocznie. (eg-p)

Komentarze

Dodaj komentarz