Ginterowi Roskoszowi dźwięk syren kojarzy się z nieszczęściem
Ginterowi Roskoszowi dźwięk syren kojarzy się z nieszczęściem

W czwartek o godz. 13 w Rybniku uruchomiono syreny. Sygnał był głośny i zaskoczył przechodniów. Gdy rozległo się wycie, wielu z nich zatrzymywało się i rozglądało z niepokojem. – Co się dzieje, chyba nic strasznego? – mówiła pani Cecylia, która wyszła z piekarni. Rzeczywiście, tym razem wycie nie oznaczało nieszczęścia. – Dziś wypadł dzień, w którym urządzamy testy systemu alarmowego. To tzw. głośna próba. Takie testy robimy cztery razy do roku. Kolejny czeka nas we wrześniu. Zresztą co tydzień wysyła się do syren impulsy, które potwierdzają ich sprawność. Wtedy nie ma potrzeby wprawiania urządzenia w ruch – wyjaśnił podinspektor Antoni Sosna z powiatowego centrum zarządzania kryzysowego. W czwartek o 13 zarządził jednak start. Przez trzy minuty nad Rybnikiem rozlegał się ciągły sygnał. Nadawano go m.in. z dachów szkół i budynków remiz ochotniczych straży pożarnych.
Ginter Roskosz był akurat na spacerze. – Taki dźwięk kojarzy mi się z niepewnymi czasami jak wojna, katastrofa albo huragan. Jeśli to tylko próba, to inna sprawa – powiedział. Inni także mieli problem z trafną interpretacją sygnału. – Kojarzy mi się to z uczczeniem rocznicy jakiegoś wydarzenia czy uroczystością – zastanawiała się pani Teresa. Co ciekawe, informację o próbnym alarmie podano do publicznej wiadomości. Pojawiły się zarówno na słupach ogłoszeniowych i tablicach, jak też w internecie, ale uwagę niemal wszystkich zwrócił dopiero głośny, jednostajny dźwięk, co właściwie potwierdziło skuteczność takiej metody powiadamiania mieszkańców.

Komentarze

Dodaj komentarz