Pierwsza odsłona decydującego 15. wyścigu, od lewej: Chromik, Kościuch, Świderski, Skórnicki
Pierwsza odsłona decydującego 15. wyścigu, od lewej: Chromik, Kościuch, Świderski, Skórnicki

Żużlowcy RKM-u przegrali w niedzielę na własnym torze z poznańskimi „skorpionami” 44:46. To pierwsza, historyczna wygrana poznaniaków w Rybniku i bolesna porażka dla miłośników rybnickiego żużla. Niedzielny mecz miał dać odpowiedź na pytanie o faktyczne możliwości rybnickiego zespołu, skazywanego przed sezonem jedynie na walkę o utrzymanie w I lidze. Prezes Szołtysek postawił przed zespołem konkretny cel – miejsce w pierwszej czwórce. Po niedzielnej porażce na swoim torze z Poznaniem wiadomo już, że na dziś rybniczanie zaliczają się raczej do ligowych słabeuszy i że miejsce w pierwszej czwórce jest już nierealne, zakładając oczywiście, że obędzie się bez cudów. Niedzielny mecz od początku nie układał się po myśli gospodarzy. Raz jeszcze na rybnickim torze goście czuli się lepiej od gospodarzy, czego najlepszym dowodem jest fakt, iż kilkakrotnie wyprzedzali żużlowców RKM-u na dystansie, co rybniczanom się praktycznie nie zdarzało. Gdyby nie te odebrane punkty, gospodarze ten mecz by wygrali. Żużlowcy RKM-u wygrali indywidualnie osiem wyścigów, zaś poznaniacy siedem, ale to oni uzbierali w tym meczu więcej punktów.
Bardzo słabo spisał się Maciej Kuciapa, który w czterech startach uzbierał ledwie 2 pkt z dwoma bonusami i to głównie jego punktów zabrakło do zwycięstwa. Kuciapa owszem próbował gonić rywali w swoim stylu po orbicie, ale nie na wiele się to zdało. – Przejrzałem przed meczem silniki, byłem przekonany, że wszystko gra, a na torze okazało się, że byłem po prostu za wolny – mówił po meczu zrezygnowany rzeszowianin.
Na pomeczowej konferencji prasowej trener rybniczan Mirosław Korbel zauważył, że Kuciapa od dłuższego czasu tak w czasie meczu, jak i na treningu nie zdołał wygrać ani jednego wyścigu.
Denis Gizatulin, również w swoim stylu, zawalił pierwsze dwa wyścigi, by w trzech kolejnych zdobyć łącznie 7 pkt. Szkoda, bo skoro Romana Chromika stać było na zdobycie w tym meczu 10 pkt, to znaczy, że obaj ci zawodnicy powinni byli zdobyć ich przynajmniej tyle samo. Lider „rekinów” Piotr Świderski dwukrotnie przegrał na torze z liderem poznańskiego zespołu Adamem Skórnickim, a po raz trzeci w pamiętnym wyścigu 15., gdy został przez sędziego wykluczony z powtórki. Wiele kontrowersji wywołuje meczowa polityka kadrowa trenera RKM-u Mirosława Korbela, który już po pierwszym wyścigu odstawił Michała Mitko, a innego młodzieżowca Sławomira Pysznego nie wystawił do ani jednego wyścigu. Na konferencji prasowej rybnicki szkoleniowiec tłumaczył, że nie mógł ryzykować, bo mecz był na styku, a że w niedzielnym spotkaniu o wszystkim decydował głównie start, zaufał więc bezgranicznie Patrykowi Pawlaszczykowi, który na treningach, na starcie spisywał się najlepiej. W niedzielę po dwóch udanych wyścigach w kolejnych Pawlaszczyk spisywał się już nieco słabiej, by wspomnieć tylko wyścig szósty, w którym po klasycznej sztuczce rywala na wyjściu z łuku zostawił lukę przy krawężniku, otwierając drogę rywalowi. Wykorzystał to zdecydowanie jeżdżący Kościuch, który śmiałym atakiem odebrał gospodarzom podwójne zwycięstwo. Ten sam Kościuch pokonał Pawlaszczyka raz jeszcze w wyścigu jedenastym, kiedy to również wyprzedził go w trakcie wyścigu.
Korbel twierdzi, że nie mógł ryzykować, wysyłając do walki innych juniorów, ale przecież takim samym ryzykiem było choćby pozostawianie w obsadzie kolejnych biegów słabiutkiego Kuciapy czy Gizatulina, który mimo dwóch zer otrzymał kolejną szansę.
Końcówka niedzielnego meczu była bardzo dramatyczna. Przed dwoma ostatnimi wyścigami nominowanymi rybniczanie prowadzili różnicą tylko dwóch punktów. Najpierw kibice RKM-u przeżyli rozczarowanie, oglądając wyścig czternasty. Para Gizatulin – Baran rozdzielona przez Trojanowskiego wiozła do mety pewne zdawało się cztery punkty. Niestety na ostatnim okrążeniu Grzegorz Kłopot zdołał wyprzedzić Karola Barana i z małego zwycięstwa zrobił się remis. To małe zwycięstwo gwarantowałoby gospodarzom remis, a rozstrzygnięcie, które przyniósł przedostatni wyścig, pozostawiało końcowy wynik sprawą zupełnie otwartą. Emocje sięgnęły więc zenitu – Świderski i Chromik kontra Skórnicki i Kościuch. Start minimalnie wygrali goście, ale w pierwszy łuk cała czwórka wchodziła blisko siebie. W szczycie łuku upadł na tor jadący najbliżej bandy Chromik. Decyzja sędziego zaskoczyła chyba wszystkich kibiców RKM-u. Maciej Spychała wykluczył z powtórki Piotra Świderskiego. Na stadionie miejskim zapanowała wielka wrzawa, odezwały się gwizdy, a Świderski wybiegł z parkingu na tor i zwrócony w stronę budki sędziowskiej, wznosząc ręce do góry, zdawał się pytać sędziego, o co chodzi. Ten jednak decyzji nie zmienił. Blisko bandy ustawił się Chromik, mając obu rywali po lewej stronie. Po starcie prowadził Skórnicki przed Chromikiem i Kościuchem. Gdyby w tej kolejności zawodnicy minęli linię mety, cały mecz skończyłby się remisem. Niestety Kościuch zdołał wyprzedzić Chromika i podwójna wygrana gości dała drużynie „skorpionów” zwycięstwo w całym meczu. – Jak na złość odkręciła mi się śruba w haku, ten latał dookoła, a ja nie byłem w stanie płynnie prowadzić motocykla – mówił potem Chromik. Długo po zakończeniu meczu atmosfera w parkingu wciąż była gorąca. Jeszcze na konferencji prasowej Świderski zaklinał się, że nikogo nie dotknął, a już na pewno nie Chromika. Udział Świderskiego w swoim upadku wykluczył też sam Chromik. „Świder” przyznał, ze przegrał start i że zjeżdżał raczej do krawężnika, dodał, że sędzia wypaczył wynik meczu.
Wielu kibiców opacznie rozumie przepisy traktujące o upadkach na pierwszym łuku. Regulamin mówi jednak wyraźnie, że po takim upadku bieg powtarza się w pełnej obsadzie, ale tylko wtedy, jeśli nie można ustalić, który z zawodników spowodował przerwanie wyścigu. Chodzi o klasyczny przypadek żużlowego domina, gdy równo jadący zawodnicy, wchodząc w wiraż łamią motocykle i wypychając się nawzajem, doprowadzają do upadku tego ostatniego, a nie o sytuację, gdy np. jeden zawodnik ewidentnie powoduje upadek innego. To logiczne, bo przecież gdyby powtarzano wyścigi bezwarunkowo w pełnej obsadzie, to oglądalibyśmy na pierwszym łuku dziesiątki markowanych upadków zawodników, którzy zaspali na starcie czy obrali zły tor jazdy i wylądowali na końcu stawki.
Zapis wideo pokazuje, że to, co się stało na pierwszym łuku decydującego wyścigu, trudno uznać za sytuację klarowną. Startującego spod bandy Chromika najpierw do jazdy szerokim łukiem zmusił jadący nieco z przodu Kościuch. Zawodnicy jednak się nie dotknęli. Potem do Chromika podjechał Świderski, praktycznie łokciem przyblokowany wcześniej przez Kościucha. Popularny „Świder” mknący wcześniej między dwójką rywali został nieco z tyłu i zjechał na zewnętrzną część toru. Tam znalazł się blisko Chromika, który chwilę potem upadł na tor, ale raczej bez winy Świderskiego. Sędzia oczywiście mógł powtórzyć wyścig w pełnej obsadzie, ale uznał, że to Świderski spowodował upadek Chromika i wykluczył go z powtórki. Gdybanie, co by było gdyby wykluczył z powtórki Chromika, a nie Świderskiego, nie ma już dziś większego sensu. Zarząd RKM-u, zarzucając sędziemu „wydrukowanie” wyniku, wystosował w tej sprawie protest do GKSŻ i prezesa PZM, ale nie ma się co łudzić – o zmianie wyniku nie ma już mowy.
Rybniczanie przegrali drugi mecz w sezonie na swoim torze i stracili bardzo ważne dwa punkty. Być może pora, by wrócić do pierwotnego planu i dać szansę naszej młodzieży. W Ostrowie, gdzie RKM pojedzie na najbliższy mecz 1 czerwca, nie ma co liczyć na cud, więc może warto wysłać tam Świderskiego i Chromika z samą młodzieżą, przynajmniej będzie z tego jakiś pożytek szkoleniowy.
Szósta ligowa kolejka przyniosła nie lada niespodziankę – w Grudziądzu 45:47 poległ Ostrów, dla którego Anglik Harris zdobył ledwie 4 pkt. Bydgoszcz wygrała 60:32 z Daugavpils, zaś Gdańsk rozgromił Rawicz 65:25. W tabeli RKM z dorobkiem 4 pkt wyprzedza jedynie słabiutki Rawicz (2 pkt) i Ostrów (3 pkt), który rozpoczynał sezon z minusowym kontem 7 pkt. Teraz I liga żużlowa zwalnia bieg i kibice będą oglądać w Rybniku po jednym meczu w miesiącu – w czerwcu z Ostrowem (8 VI), w lipcu z Gdańskiem (20 VII) i w sierpniu z łotewskim Daugavpils (3 VIII).

Komentarze

Dodaj komentarz