Świderski (z lewej) już w pierwszym swoim starcie pokonał Bjarne Pedersena
Świderski (z lewej) już w pierwszym swoim starcie pokonał Bjarne Pedersena

To wydawało się prawie niemożliwe, bo ich rywalami mieli być Duńczyk Bjarne Pedersen, który wcześniej zdołał zwyciężyć w trzech wyścigach, i dobrze spisujący się Rosjanin Renat Gafurow, który jeszcze rok temu zdobywał punkty dla rybnickiego klubu. Ze startu minimalnie szybciej wyszli gdańszczanie, ale prowadzący Pedersen na szczycie drugiego łuku popełnił niewielki błąd i w konsekwencji na wyjściu z łuku odjechał daleko pod bandę, co natychmiast wykorzystał atakujący swoją ścieżką, blisko krawężnika Piotr Świderski. Fenomenalnie tego dnia jeżdżący lider „rekinów” przedarł się na pierwsze miejsce, ale z tyłu za parą Lotosu został jeszcze drugi z rybniczan Maciej Kuciapa. Rywale jechali parą, blisko siebie, a on przez trzy okrążenia próbował im się dobrać do skóry. Decydujący, fenomenalny wręcz atak żużlowiec RKM-u przypuścił na pierwszym łuku ostatniego okrążenia. Widząc, że para Lotosu trzyma się zbyt blisko krawężnika, pojechał bardzo szeroko i w chwilę po wyjściu z wirażu, jadąc blisko bandy przemknął obok kompletnie zaskoczonych rywali. Potem wchodząc w ostatni łuk meczu ściął przytomnie do krawężnika, zamykając drogę rozpędzonym rywalom. Gdy Kuciapa mijał linię mety za plecami Świderskiego, publiczność szalała już z radości. Podopieczni trenera Mirosława Korbela nie tylko pokonali wicelidera z Gdańska, ale też zdobyli punkt bonusowy za wygranie na punkty dwumeczu. Pierwszy mecz w Gdańsku przerwany z powodu deszczu po ośmiu wyścigach Lotos wygrał bowiem 29:20. Tą stratę 9 pkt rybniczanie odrobili na swoim torze z najmniejszą potrzebną do zdobycia punktowej premii nawiązką jednego punktu. A warto pamiętać, że po raz ostatni przed swoją publicznością RKM wygrał 4 maja.
– Cieszę się bardzo z tego ostatniego zwycięstwa, które dało nam bonus. Swojego przedostatniego wyścigu nie rozegrałem tak, jakbym chciał i na dodatek straciłem silnik, który zwyczajnie się zatarł. Na tym zdefektowanym motocyklu wpadłem pod dmuchaną bandę i cudem się nie wywróciłem. W tym ostatnim biegu konsekwentnie atakowałem. Widziałem, że zawodnicy Lotosu jadą bardzo ciasno i czułem, że mogę się rozpędzić, jadąc blisko bandy, jeśli tylko wyciągnie mnie po dużym łuku motocykl. Udało się i jestem bardzo szczęśliwy. To jest sport i człowiek boryka się z różnymi problemami. Mam nadzieję, że teraz wszystko już będzie dobrze i wygramy kolejne mecze. Byliśmy drużyną w Grudziądzu i byliśmy drużyną dzisiaj – mówił bohater ostatniego wyścigu Maciej Kuciapa.
Preludium do niedzielnego meczu był sobotni, duński finał Drużynowego Pucharu Świata. Choć w Vojens długo prowadzili broniący tytułu Polacy, tytuł zdobyli faworyci Duńczycy. Jeden z najciekawszych pojedynków na torze stoczyli Tomasz Gollob i lider gdańskiego klubu Duńczyk Bjarne Pedersen. Wygrał o pół koła atakujący bez pardonu Gollob. Zdenerwowany Duńczyk odpłacił mu już za metą wulgarnym gestem, co wychwyciły telewizyjne kamery. To z tego względu w czasie prezentacji przed niedzielnym meczem w Rybniku publiczność przyjęła Bjarne Pedersena gwizdami dezaprobaty. Ciepło powitano za to eksrybniczanina Renata Gafurowa, który punkty dla RKM-u zdobywał przez trzy wcześniejsze sezony.
Wszyscy zadawali sobie pytanie, w jakiej dyspozycji jest Pedersen, zawodnik, który niespełna 24 godziny wcześniej z kolegami z duńskiej kadry stał na najwyższym stopniu podium drużynowych mistrzostw świata. Jak na swoje możliwości spisał się nieźle, zdobywając w sześciu wyścigach 11 pkt. Zupełnie nie udały mu się dwa ostatnie starty, w których nie zdobył nawet jednego punktu, przez co jego zespół nie tylko przegrał mecz, ale i stracił punkt bonusowy. Ale trenera Roberta Sawinę, byłego żużlowca toruńskiego Apatora, zawiedli przede wszystkim zawodnicy krajowi: Tomasz Chrzanowski i Krzysztof Jabłoński, którzy zdobyli ledwie po 2 pkt.
– Po trzech wypadkach z rzędu w lidze szwedzkiej nie mogę wrócić do dobrej dyspozycji. To ciekawe, że w Szwecji, która słynie z dbania o bezpieczeństwo np. w samochodach, w ogóle nie używa się dmuchanych band. W piątek dowiedziałem się też, że silniki, które miałem mieć na dzisiejszy mecz, będą gotowe dopiero po niedzieli i musiałem skorzystać z moich rezerwowych motocykli, które na tym torze nie spisywały się najlepiej. Były tu dziury, które wybijały nas z rytmu i choć dobrze startowałem, ciężko mi się było na tym torze znaleźć i traciłem pozycję – mówił jeden z liderów Lotosu Tomasz Chrzanowski.
Najlepszym zawodnikiem zespołu z Wybrzeża obok Pedersena był Rosjanin Gafurow. Dobrze wykorzystał on znajomość rybnickiego toru i choć w barwach gdańskiego klubu spisuje się dość przeciętnie, w niedzielę udowodnił, ze drzemie w nim dusza wojownika. Przekonał się o tym m.in. Rosjanin jeżdżący w barwach RKM-u Denis Gizatulin, z którym to kolega z reprezentacji Rosji już w drugim wyścigu meczu stoczył twardy, męski pojedynek. Górą był Gafurow, który wyprzedził Gizatulina, Chrzanowskiego i Lindbaecka.
– My zawsze tak... W Rosji od trzech czy czterech sezonów jeździmy z Renatem w różnych drużynach i gdy spotykamy się na torze, pojedynki na łokcie są na porządku dziennym; raz nawet skończyło się to upadkiem. To zupełnie naturalne. Nie chcemy sobie zrobić krzywdy, ale zdecydowanie walczymy o zwycięstwo, no i ciągle jesteśmy kolegami – mówił już po meczu Denis Gizatulin.
Niedzielny pojedynek rozpoczął się oczywiście od biegu młodzieżowców. Młodzi podopieczni trenera Korbela, Pawlaszczyk i Mitko, wykonali plan i wygrali podwójnie ze Sperzem (18 lat) i Szwedem Forsbergiem (20 lat). Gospodarze objęli prowadzenie, którego nie oddali już do końca meczu. Potem był wspomniany już wyścig drugi, którego rozstrzygnięcia zasiały w sercach kibiców rybnickich żużlowców ziarno wątpliwości. Gafurow okazał się w nim lepszy od Gizatulina, a rybnicki Szwed Antonio Lindbaeck, na którego dobrą postawę bardzo liczono, zakończył wyścig na ostatnim miejscu, nie zdobywając nawet jednego punktu. W wyścigu trzecim to samo co Lindbaeck zrobił Roman Chromik, któremu nie udał się występ przed własną publicznością; w czterech startach ten doświadczony żużlowiec zdobył tylko 2 pkt. Na szczęście znacznie lepiej spisywał się jego partner z pary i bohater meczu Maciej Kuciapa, który pewnie wygrał swoje dwa pierwsze wyścigi.
Bieg czwarty przyniósł pierwszy tego wieczoru pojedynek liderów obu drużyn – Świderski z Pawlaszczykiem kontra Pedersen z Forsbergiem. Rybniczanie idealnie wyszli ze startu i przez dwa okrążenia jechali parą. Junior RKM-u zostawił jednak Pedersenowi zbyt dużo miejsca na zewnętrznej części toru, co ten wykorzystał bez mrugnięcia okiem. Duńczyk przedarł się nawet na pierwsze miejsce, ale Świderski natychmiast skontrował utytułowanego rywala i atakując po małym łuku, blisko krawężnika wyprzedził Pedersena, ratując remis w tym wyścigu, bo Pawlaszczyka wyprzedził jeszcze na dystansie Forsberg.
– Wszystko było dobrze do końcówki trzeciego okrążenia. Popełniłem błąd, a gdy się zorientowałem, Pedersen był już na wysokości mojego motocykla i nie byłem w stanie nic zrobić. Takim zawodnikom jak on nie można zostawiać tyle miejsca pod bandą. To dla mnie nauczka, z której wyciągnę wnioski. Gdyby tych moich punktów zabrakło do zdobycia punktu bonusowego, byłbym niepocieszony, ale teraz tak jak wszyscy cieszę się ze zwycięstwa za trzy punkty – komentował Patryk Pawlaszczyk. Aż pięć z ośmiu pierwszych wyścigów zakończyło się remisami, w kolejnych siedmiu już tylko jeden, przedostatni zakończył się podziałem punktów. W zespole rybnickich „rekinów” regularnie zwyciężał znakomicie czujący się na rybnickim torze Świderski, w całym zresztą meczu na 15 wyścigów gospodarze wygrali indywidualnie aż 11. Dobrze spisał się wreszcie Denis Gizatulin, którego wcześniejsza jazda w kratkę denerwowała kibiców i kierownictwo drużyny. Tym razem jednak Rosjanin mający za sobą udane starty zwłaszcza w leszczyńskim półfinale Drużynowego Pucharu Świata, ale i groźnie wyglądający upadek na jednym z treningów w Rybniku stanął na wysokości zadania.
– Zrobiłem poprawki w motocyklu i wreszcie wszystko poszło jak trzeba. Wiem, że ostatnio jeździłem nieco słabiej, ale proszę mi wierzyć, że ja naprawdę chcę jeździć jak najlepiej. Koledzy z reprezentacji Rosji Sajfutdinow czy Łaguta spisują się bardzo dobrze, a ja chcę jeździć tak samo skutecznie jak oni. Dziękuję kibicom i sponsorom i myślę, że teraz utrzymam już tę dobrą formę.
Sporo było w niedzielnym meczu ścigania. Kibice na długo zapamiętają pewnie szarżę Lindbaecka, który w biegu dziewiątym, wchodząc w drugi wiraż, odważnie wjechał w niewielką lukę, jaką zostawili między sobą dwaj zawodnicy Lotosu Szwed Zetterstroem i Jabłoński. Niestety tak dzielnie wywalczonego drugiego miejsca Lindbaeck nie upilnował; jego jazdę zbyt szerokim łukiem chytrze wykorzystał jego rodak, popularny „Zorro”.
– Zawodników naszej drużyny stać na dobre wyniki, ale dotąd zawsze czegoś brakowało. Jak jedni jechali, inni zawodzili, a dwoma zawodnikami trudno wygrać mecz. Już w Grudziądzu pokazaliśmy, że mamy dobry zespół i stać nas na wiele, a dziś tylko żeśmy to potwierdzili. Myślę, że teraz pora na kolejne zwycięstwa. Z taką drużyną jak Lotos jeździ się naprawdę ciężko. W czwartym biegu chcieliśmy jechać z Patrykiem Pawlaszczykiem tak, jak ustawiliśmy się na starcie, ale Bjarne Pedersen to w końcu zawodnik z Grand Prix i on nigdy nie składa broni. Ja cieszę się, że udało mi się później odbić mu prowadzenie. Zresztą remis w tym wyścigu nie był złym wynikiem. Ja cieszę się z kompletu punktów, ale cieszą mnie też punkty innych zawodników, bo to w końcu liga i wynik całej drużyny jest tu najważniejszy – mówił lider rybnickiego zespołu Piotr Świderski.
Ze zwycięstwa cieszył się też oczywiście prezes RKM-u Aleksander Szołtysek:
– Nasi zawodnicy stworzyli dla kibiców piękne widowisko i szkoda tylko, że nie było tu dzisiaj pełnego stadionu. Przyznam szczerze, że nie wierzyłem w zdobycie punktu bonusowego. To w końcu wicelider i myślałem, że będzie dobrze, jak minimalnie wygramy. Szarża Maćka Kuciapy z ostatniego biegu na pewno będzie często oglądana w internecie do końca sezonu, bo takie rzeczy nie zdarzają się na żużlu często.
Mocno spięty przed meczem trener rybniczan Mirosław Korbel po ostatnim wyścigu wyściskał Kuciapę i Świderskiego.
– Najbardziej zaskoczył mnie Gafurow, który dla niektórych naszych zawodników był trochę za szybki. Zwycięstwo za trzy punkty było moim marzeniem i bardzo motywowałem moich zawodników przed tym ostatnim biegiem. To, co zrobił w nim Maciek Kuciapa, to prawdziwy majstersztyk; rywale nieco się pogubili i jazda parą nie najlepiej im szła. Ci, którzy na meczu nie byli, mogą tylko żałować. Nie zawsze udaje się nawierzchnię toru przygotować tak samo, ale przynajmniej na starcie tor był taki, że moi zawodnicy radzili tam sobie bardzo dobrze – podsumowywał Mirosław Korbel.
Cenne zwycięstwo nad wiceliderem i bonus sprawiły, że RKM opuścił siódme miejsce w tabeli i z dorobkiem 10 pkt zajmuje teraz miejsce szóste. Przed rybniczanami drużyny z Daugavpils (11 pkt) i z Poznania (13 pkt); za Grudziądz (9 pkt) i Rawicz, który w tym roku nie zdobył jeszcze nawet jednego punktu. W innych niedzielnych meczach: Ostrów – Daugavpils 62:28; Poznań – Rawicz 66:23; Grudziądz – Bydgoszcz 35:55. Do końca rundy zasadniczej ligowych rozgrywek jeszcze tylko trzy kolejki. Najbliższa już w niedzielę, 27 lipca. Rybniczan czeka wyjazdowy mecz w Rawiczu, gdzie w tym sezonie nikt jeszcze nie przegrał. Oby tylko podopieczni trenera Mirosława Korbela przystąpili do tego meczu odpowiednio skoncentrowani, bo nawet takich słabeuszy nie można lekceważyć. W innych meczach łotewski Daugavpils zmierzy się na swoim torze ze „skorpionami” z Poznania, a żużlowcy z Grudziądza pojadą na wyjazdowy rewanż do Gdańska. Kolejny mecz w Rybniku 3 sierpnia, gdy do Rybnika zawita łotewski beniaminek z Daugavpils.

Komentarze

Dodaj komentarz