Ryszard Kowalski z Żor twierdzi, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych naliczył mu zbyt niską emeryturę. 48-letni mężczyzna przepracował 27 lat w polskich i czeskich kopalniach węgla kamiennego. Po marcowej podwyżce otrzymuje na rękę 1340 zł.
– Znajomi myślą, że dostaję co najmniej dwa i pół tysiąca zł. Tymczasem mam znacznie mniej od górników z podobnym stażem i kwalifikacjami – skarży się mieszkaniec osiedla Gwarków. Najpierw przez 13 lat pracował jako górnik w kopalni Żory. Po jej likwidacji trafił do prywatnej firmy górniczej. Następnie szukał roboty w czeskich kopalniach, gdzie zarobki były znacznie wyższe niż w Polsce. – Pracowałem z kolegami w kopalniach Zagłębia Karwińskiego, m.in. Paskov i Lazy. Zatrudniały nas polskie firmy, które nie zawsze traktowały górników fair. Wówczas nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że sprytnie skonstruowane umowy o pracę pozbawią nas w przyszłości części należnej emerytury – zżyma się pan Ryszard.
Jeszcze pracować
W 2003 roku przekazał ZUS-owi w Rybniku dokumentację potrzebną do ustalenia tzw. kapitału początkowego. Ten przesłał papiery do ZUS-u w Nowym Sączu, obsługującego osoby, które były zatrudnione na kontraktach zagranicznych. Kiedy żorzanin miał 25 lat pracy, zapytał urzędników, czy już może przejść na emeryturę. Ci stwierdzili, że musi pracować jeszcze do listopada 2008 roku. Zaskarżył decyzję do sądu i wygrał. Temida uznała, że górnikowi należy zaliczyć do stażu jeszcze 14 miesięcy. ZUS wypłaca mu więc emeryturę od 1 września 2007 roku. Ponieważ jednak kwota 1619 zł brutto wydała się panu Ryszardowi zbyt niska, odwołał się do ZUS-u w Nowym Sączu. Ten podtrzymał swoją decyzję.
– Urzędnicy wykazali, co wpłynęło na wysokość mojej emerytury. Po pierwsze miałem im nie dostarczyć zaświadczenia Rp-7, dokumentującego przebieg pracy i wysokość zarobków w 1996 roku. Wówczas byłem zatrudniony w Przedsiębiorstwie Usług Technicznych „Bergpol” w Sosnowcu, które wysyłało górników na kontrakty do Czech. Twierdzę, że przekazałem wspomniane druki, choć nie mam na to pisemnego potwierdzenia. Dowodem jest jednak to, iż sam ZUS wykazał, że od 12 lutego do 5 kwietnia 1996 roku przebywałem na urlopie bezpłatnym. Takiej informacji nie zawierało moje świadectwo pracy. Skąd zatem urzędnicy wiedzieli, że byłem wówczas na urlopie bezpłatnym? – pyta pan Ryszard.
Nie dostarczył
Na zarzuty odpowiedział pisemnie Witold Kuropatwiński, główny specjalista ZUS-u w Nowym Sączu. Za 1996 rok żorzanin miał nie dostarczyć zaświadczenia Rp-7 ani legitymacji ubezpieczeniowej. Co prawda w następnych dwóch latach wykonywał pracę górnika stale i w pełnym wymiarze godzin, a polski pracodawca odprowadzał składki. Jednakże przez siedem miesięcy pan Ryszard nie przepracował minimalnej liczby dniówek (zjazdów), aby uwzględnić je w stażu do emerytury. Nasz Czytelnik próbował wydobyć swoje dane osobowe z Bergpolu, by udowodnić, że jednak przepracował tyle, ile trzeba. Bez skutku. Okazało się, że firma jest w likwidacji. Z rejestru sądowego uzyskał adres likwidatora. Pojechał do Sosnowca. Sąsiedzi powiedzieli mu, że nic tu nie załatwi, bo likwidator siedzi w więzieniu.
Po drugie ZUS nie zaliczył mu przy ustalaniu wysokości podstawy wymiaru emerytury zarobków od lipca 1999 do końca 2003 roku. W tym czasie pana Ryszarda zatrudniała na kontrakcie w Czechach firma z Jastrzębia. Sęk w tym, że oficjalnie tylko na pół etatu, a zgodnie z polskimi przepisami praca w niepełnym wymiarze godzin nie może być zaliczona do górniczej emerytury. Bez znaczenia było to, iż czeska strona potwierdziła, że tak naprawdę pan Ryszard pracował osiem godzin dziennie, czyli na pełnym etacie. Jak mówi żorzanin, problem dotyczy co najmniej tysiąca polskich górników, zatrudnionych na pół etatu w czeskich kopalniach.
Na nic składki
– Przez cały okres pracy ZUS pobierał od nas składki m.in. na fundusz emerytalny. Teraz nie dał nam za to nic.
Dlaczego nie zalicza się górnikom do emerytury składek odprowadzanych z pół etatu? Przecież w ten sposób wyrzucamy swoje ciężko zarobione pieniądze w błoto. ZUS w ogóle nie powinien przyjmować takich składek – oburza się żorzanin. Niestety, takie prawo obowiązuje w naszym kraju. Jedyną receptą jest jego zmiana. Czeską emeryturę pan Ryszard uzyska dopiero po ukończeniu 63 lat. – Nie wiem, czy tego dożyję – podkreśla. Choruje na gruźlicę i przeszedł kilka wypadków.
Na stronie internetowej www.zus.pl można znaleźć akta zlikwidowanych lub przekształconych firm. Jeśli nie ma tam dokumentacji jakiegoś przedsiębiorstwa, witryna odsyła do instytucji, która przechowuje akta. Zakład Obsługi Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego Archiwum Zlikwidowanych Przedsiębiorstw Państwowych w Tychach przy ulicy Przemysłowej 61 zawiera akta firm zlikwidowanych po 1989 roku, dla których organem założycielskim był wojewoda. (IrS)
Komentarze