20023409
20023409


Knurowskie składowisko urosło do rangi atrakcji turystycznej tego miasta. Jeśli wierzyć zapewnieniom H. Makarowicza, który objeździł wszystkie wysypiska w kraju, jest najnowocześniejszym i najbardziej ekologicznym w Polsce. Spełnia wszelkie normy przewidziane dla tego typu obiektów w krajach Unii Europejskiej. Wypada mu wierzyć, bo ten wielki śmietnik rzeczywiście robi wrażenie. Nawet przedstawiciele partii Zielonych, dla których priorytetem jest dbałość o ekologię, z uznaniem lustrowali knurowskie składowisko. Przede wszystkim nie śmierdzi, z tego też względu jego lokalizacji nie zdradzają padlinożerne ptaki, których tu nie uświadczysz, choć nad śmietniskami w okolicznych miastach krążą ich chmary. Gdyby nie drogowskazy, trudno byłoby znaleźć owo składowisko, otoczone lasem z jednej i hałdą kopalnianego kamienia z drugiej strony.Wysypisko ma pięć lat. Pamiętam, jak się rodziło. Pierwotna koncepcja zakładała, że jego współgospodarzem będzie gmina Knurów, ale ta się wycofała i na placu boju ostał się jeno Komart – spółka powstała w 1991 r. w wyniku prywatyzacji Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Knurowie. Podzielałam obawy wielu oponentów rejterady gminy, że oto ustępuje spółce, która gdy urośnie w siłę, rozpocznie monopolistyczną dyktaturę w zakresie cennika śmieci, a gmina obudzi się z przysłowiową ręką w nocniku. Te obawy okazały się płonne. Knurów jest traktowany przychylniej niż inne gminy dostarczające śmieci. Może liczyć nie tylko na szereg cenowych upustów, ale także na wsparcie wielu miejskich inwestycji. Ba, ekologiczne składowisko przynosi miastu splendor, co objawiło się dwukrotnym utytułowaniem go mianem „przyjaznego środowisku”.– Dzięki Komartowi Knurów postrzegany jest jako mecenas ekologii – podkreśla prezydent Jan Kowol.Dużo by mówić o rozwiązaniach technologicznych zastosowanych przy budowie wysypiska, o warstwach geowłókniny, folii i gliny zabezpieczających przed zanieczyszczeniem glebę i wodę. Te szczegóły techniczne, acz niezmiernie ważne, wręcz priorytetowe, zostawmy fachowcom, którzy zdecydowali o dopuszczeniu składowiska do eksploatacji.W czerwcu wysypisko penetrowała Państwowa Inspekcja Ochrony Środowiska z Katowic, najdokładniej zaś ten jego sektor, w którym mają być składowane odpady azbestowe. Tu reżim technologiczny był wyjątkowo zaostrzony, niemniej inspektorzy nie dopatrzyli się żadnych uchybień i Komart 15 lipca odebrał decyzję wojewody śląskiego, zezwalającą na składowanie niebezpiecznych odpadów.Jego pojemność obliczono na 500 tys. ton. Jest to pierwsze na Śląsku tak profesjonalnie zabezpieczone składowisko dla odpadów zawierających azbest. Na jego uruchomienie z niecierpliwością czekał zarząd spółdzielni mieszkaniowej w Knurowie, który podjął decyzję o demontażu płyt acekolowych ocieplających bloki. Zdemontowane czekały na przewóz do knurowskiego sarkofagu. Wreszcie otrzymały zielone światło. Zaświeciło ono również dla innych podmiotów ze Śląska, które kłopotały się ze zbyciem uciążliwych odpadów. Od sierpnia są przyjmowane w Knurowie.Nie jest to jednak dla dostawców azbestowych odpadów tania transakcja. Za tonę zapłacą od 250 do 500 zł plus 106,7 zł, którą to kwotę Komart będzie pobierał w imieniu urzędu marszałkowskiego. – Połówka z niej, czyli 53,35 zł, trafi z funduszu redystrybucyjnego wspomnianego urzędu do kasy Knurowa – wyjaśnił Edward Fojcik, dyrektor do spraw gospodarki odpadami w Komarcie.Ładne pieniądze kroją się więc miastu z tytułu lokalizacji na jego terenie azbestowego sarkofagu.Jeśli jednak z tej krypty poza żywą gotówką nic więcej wycisnąć się nie da, to z pozostałych śmieci jak najbardziej. Wyłuska się z nich m.in. surowce wtórne, kompost i biogaz. Póki co najbardziej kuleje odzysk surowców wtórnych, bo też segregacja odpadów nie weszła jeszcze w krew społeczeństwu. Sprawniej przebiega higienizacja osadów ściekowych, wymieszanych z trawą, liśćmi i innymi biologicznymi odpadami. Z tej mieszanki powstaje kompost przydatny w procesie rekultywacji zapełnionych śmieciami sektorów i górniczych hałd. Jak żyzna jest ta pożywka, dowodzi wybujała koniczyna, porastająca zrekultywowany już pierwszy sektor, na którym pasą się kozy. Głęboko pod ich kopytami trwa beztlenowa utylizacja śmieci, której efektem jest biogaz. Odbiera go Megawat w ilości 200 metrów sześciennych na godzinę. Góra śmieci produkuje go jednak znacznie więcej.– Jeśli dogadamy się z Megawatem, będziemy go wysyłać 500, a docelowo 1000 metrów sześciennych. Taka ilość z powodzeniem wystarczy do ogrzania jednego z knurowskich osiedli – wylicza H. Makarowicz. – Gazu wystarczy na jakieś 20 lat po zamknięciu składowiska.Jeśli zaś Komart z Megawatem się nie dogada, ma w zanadrzu inne rozwiązania, m.in. przerób biogazu na paliwo do samochodów lub wykorzystanie go do suszenia drewna na zlecenie tartaków bądź producentów mebli. Jest jeszcze koncepcja szklarni, w których hodowano by kwiaty.Idąc tym tropem i puszczając wodze fantazji, można pomyśleć o zwiększeniu stada kóz i uruchomić fabryczkę serów. To jednak wymagałoby zastąpienia afrykańskich kóz przez ich bardziej mleczne, rodzime siostrzyce, gdyż afrykańskie dają tylko tyle mleka, by wykarmić swoje potomstwo. O udoju nie ma mowy.

Komentarze

Dodaj komentarz