Ilona i Tomasz T. na swoim polu, które zaorali już sami
Ilona i Tomasz T. na swoim polu, które zaorali już sami

Ilona i Tomasz T. z Rybnika chcą zająć się rolnictwem, więc nabyli działkę w Pstrążnej od starszego właściciela Henryka D. Gdy wszystkie formalności, łącznie ze sporządzeniem aktu notarialnego, były już załatwione, okazało się, że pole uprawia... inny gospodarz. Co więcej, pobiera na to unijne dopłaty!
– W pierwszej chwili mnie zamurowało. Umowę przedwstępną sporządziliśmy już w 2006 roku. Od tego czasu kolejno wykupuję działki, na które podzielone jest całe pole. W związku z tym mogę uprawiać cały teren, który w końcu przejdzie w nasze ręce – tłumaczy Tomasz T. Małżonkowie wiedzieli o tym, że wcześniej ktoś inny użytkował pole. Działo się tak na podstawie umowy ustnej z dawnymi właścicielami. Gdy ci zmarli, Henryk D. przejął włości, wypowiedział dawne umowy i odsprzedał grunty rybniczanom. – Tymczasem bezprawny użytkownik postawił nas przed faktem dokonanym. Nawet w tym roku zebrał prawdopodobnie dziko wyrosłe zboże z naszego pola – irytuje się Tomasz T.
Sprawa wyszła na jaw, gdy nowi właściciele zgłosili się do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa po należne im dopłaty. Okazało się, że wniosek na tę samą działkę wypełnił już ktoś inny. – Postraszono nas sankcjami, które grożą wyłudzającym dopłaty. Na nic zdały się tłumaczenia i pokazywanie aktów własności. Teraz musimy udowodnić, że to nie my chcemy wyłudzić pieniądze na nasze własne pole. Paranoja – skarży się Ilona T. – Powinienem był zaorać to dzikie zboże. Ale nie miałem serca, bo tylu ludzi na świecie cierpi głód – dodaje Tomasz T. Agencja nie chce jednak odnosić się do konkretnej sprawy, w której toczy się postępowanie wyjaśniające.
Potocznie taką sytuację nazywa się krzyżówką – od podwójnych pretensji do ziemi. Z biura prasowego ARiMR nadeszło wyjaśnienie, które daje obraz działania urzędników. Otóż w ustawie nie istnieje pojęcie właściciel. Wniosek składa posiadacz, czyli użytkownik. Oczywiście jest możliwość, że ktoś włada gruntem w złej wierze, ale agencja nie rozstrzyga sporów własnościowych. Od tego są sądy. Jeśli rolnik sprzeda grunt przed 31 maja danego roku, prawo ubiegania się o dopłaty obszarowe przechodzi na nabywcę. Jeśli wniosek o przyznanie dopłat do tej samej ziemi złożą dwie osoby, wtedy istnieje możliwość, że jedna chce wyłudzić pieniądze, więc sprawę rozstrzygają specjalne komórki.
– Każdy wniosek to szereg dokumentów, a dana osoba musi liczyć się z tym, że składanie fałszywych oświadczeń jest karalne – stwierdzają w agencji, dodając, że wprawdzie kontroli poddanych jest tylko pięć procent gospodarstw w kraju, ale nie ma mowy o przyznaniu dopłat uzurpatorom. – Pieniądze należą się tylko w przypadku utrzymania dobrej kultury rolnej i spełnienia norm. Chodzi o doprowadzenie do uprawiania jak największej powierzchni gruntów i premiowanie tych, którzy faktycznie zajmują się rolnictwem – przekonują urzędnicy ARiMR. Trudno oprzeć się wrażeniu, że o otrzymaniu dopłaty decyduje determinacja składającego wniosek, a dla agencji ważniejsze od aktów notarialnych są brony i pługi.

2

Komentarze

  • rolnik 04 marca 2009 21:52a czy przed wnioskiem o dopłaty dociekali państwo swoich praw własnościowych w sądzie, czy dopiero sprawa wyszła przy podziale pieniążków unijnych, które sa PRZYWILEJEM ROLNIKÓW a nie właścicieli
  • 21 grudnia 2008 00:16Niestety ale wszystkie wymienione tu osoby to kompletni ignoranci prawni.I tyle komentarza do artykułu.

Dodaj komentarz