Stanisław Pacholski porusza się na wózku inwalidzkim
Stanisław Pacholski porusza się na wózku inwalidzkim

Właściciel żorskiej firmy, gdzie bala sprasowanej makulatury przygniotła pracownika Stanisława Pacholskiego, stanie przed sądem. Prokuratura rejonowa, która zajęła się sprawą m.in. po zawiadomieniu Okręgowej Inspekcji Pracy w Katowicach, postawiła mu dwa zarzuty.
– Pierwszy z artykułu 220 kodeksu karnego o narażenie pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, na skutek zaniedbań w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy. Drugi z artykułu 221 o utrudnianie Państwowej Inspekcji Pracy prowadzenia czynności na terenie zakładu. Ponadto właściciel firmy nie przedstawił wymaganej dokumentacji – mówi prokurator Grzegorz Sobik. Za pierwszy zarzut grozi do trzech lat więzienia, drugi podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności. Pracodawca nie przyznaje się do winy. Do zdarzenia doszło 6 października zeszłego roku. Podczas prac porządkowych w magazynie na Stanisława Pacholskiego zsunęła się jedna z bali. Ponieważ była namoknięta, mogła ważyć nawet 400 kg.
Mężczyzna doznał bardzo poważnych obrażeń, co stwierdzili później lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu. Pracodawca nie wezwał karetki, próbował natomiast przewieźć poszkodowanego zwykłą furgonetką. Nie zdążył, bo pojawiła się jego córka, która zawiadomiła pogotowie. Pracodawca długo miał wątpliwości, czy był to wypadek ciężki, czy też lekki, dlatego zgłosił go inspekcji pracy i prokuraturze dopiero po tygodniu. Kiedy rozmawialiśmy z nim po zdarzeniu, nie wykluczał, że mógł zawinić poszkodowany, który jego zdaniem miał próbować ręcznie zepchnąć bale z drugiego poziomu, poślizgnąć się na folii i wpaść pod sprasowany blok makulatury.
Kontrole Okręgowej Inspekcji Pracy nie potwierdziły takiego przebiegu wydarzeń, wytknęły za to właścicielowi firmy szereg nieprawidłowości. Zatrudniony przez firmę behapowiec przybył do zakładu dopiero dwa dni po zdarzeniu. Pracodawca nie zabezpieczył miejsca wypadku i sam pełnił funkcję drugiego członka zespołu powypadkowego, choć komisję powinni tworzyć behapowiec i społeczny inspektor pracy. Ponadto przedsiębiorca, mimo zalecenia inspektorów, nie sporządził nowego, zgodnego z prawdziwym przebiegiem wydarzeń, protokołu powypadkowego, więc teraz Pacholski nie może uzyskać świadczeń z tytułu wypadku przy pracy. Dlatego OIP powiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pracodawcę. Mimo licznych prób nie udało się nam z nim skontaktować.



Minęło pół roku, a Stanisław Pacholski wciąż leży w łóżku. Porusza się tylko na wózku inwalidzkim, na który może dostać się z pomocą żony i córki. Przebył już kilka operacji w jastrzębskiej urazówce. Spędził tam łącznie 41 dni. Czeka go dalsza, żmudna rehabilitacja. Tymczasem PIT 11 (rozliczenie roczne) musiał ściągać od pracodawcy za pośrednictwem urzędu skarbowego. (IrS)

Komentarze

Dodaj komentarz