Dzieciom zostaną tu dwie stare huśtawki – mówi Justyna Kaziuk (na zdjęciu z synem Szymkiem) / Sebastian Frost
Dzieciom zostaną tu dwie stare huśtawki – mówi Justyna Kaziuk (na zdjęciu z synem Szymkiem) / Sebastian Frost

Przy ulicy Polnej w Raciborzu likwidują właśnie ostatnie boisko. Tam, gdzie do niedawna młodzież z pobliskich osiedli grała w piłkę, wkrótce powstanie parking. Taką zdecydowało Przedsiębiorstwo Gospodarki Lokalami DOM zarządzające jedną z okolicznych wspólnot mieszkaniowych. – Nie rozumiem, skąd zainteresowanie tematem. Nikt nikomu nic nie zabiera, działka to nasza własność. Każda wspólnota ma swój skrawek ziemi i może z nim zrobić, co zechce. My, na wniosek lokatorów, zdecydowaliśmy o wybudowaniu dodatkowych miejsc postojowych, bo aut przybywa, a nie ma gdzie parkować – mówi niechętnie prezes spółki Mirosław Dziedzic.

Z likwidacją boiska, mimo że zdewastowanego, nie może się pogodzić młodzież. – Niedawno zabrali huśtawki, teraz zabierają ostatnie miejsce, gdzie można było pograć w piłkę czy pojeździć na rowerze – mówi 16-letni Karol. – Niech nikt mi nie mydli oczu orlikiem. Do popołudnia zajęcia ma tam szkoła, potem boisko rezerwują kluby piłkarskie i zakłady pracy. W piłę nie pogramy nawet na zwykłym trawniku, bo od razu ludzie się denerwują, że hałasujemy pod oknami. Nie mamy co ze sobą zrobić, a potem się dziwicie, że młodzież taka zdemoralizowana – dorzuca jego kolega, 17-letni Alek.

Prezes DOM-u broni się, że pozostanie boisko do koszykówki. – To malutkie poletko. Jak znam życie, piłka będzie przelatywała na powstający parking. Jak urwie lusterko w jakimś samochodzie, to będzie awantura i kto wie, może postanowią zabrać nam i to boisko – denerwuje się Alek. Justyna Kaziuk, mama siedmioletniego Szymka, mówi, że poszkodowana jest nie tylko młodzież, ale i młodsze dzieci, które będą miały raptem dwie stare, zardzewiałe karuzele. – Przyznaję, że nowe miejsca postojowe są potrzebne, bo nie ma gdzie parkować. Rozwiązanie jednego problemu, i to tylko częściowo, spowoduje jednak kolejny kłopot. Żal mi tych dzieciaków – stwierdza raciborzanka.

Adam Reszka, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Dzieci i Młodzieży „Pomocna Dłoń”, który jest kuratorem sądowym, podkreśla, że dziś nietrudno o demoralizację wśród młodzieży. – Od nudy do występku krótka droga. Jeśli nastolatki nie mają miejsca, gdzie mogliby pokopać piłkę, to nabuzowani kopną w końcu w witrynę sklepową czy znak drogowy – ostrzega. Policja coraz częściej odnotowuje rozboje i dewastacje z udziałem nieletnich. Niedawnego napadu na sklep Żabka w centrum czy serii kradzieży na tzw. wyrwę, których ofiarami padły starsze kobiety, dokonali 20-latkowie.
 



Gmina bez głosu
W magistracie rozkładają ręce, bo przy ulicy Polnej nie ma lokali komunalnych, więc gmina prawa głosu nie ma. Magistrat przygotowuje się do przekazywania gminnych podwórek wspólnotom mieszkaniowym. Kiedy przejmą je mieszkańcy, tereny w końcu zyskają prawdziwych gospodarzy – twierdzi prezydent Mirosław Lenk. – Każdy korzysta przecież ze śmietnika czy trzepaka, choć tak naprawdę teraz nikt nie ma do tego prawa – zaznacza Elżbieta Sokołowska, szefowa wydziału gospodarki nieruchomościami magistratu. – Gmina nie może ponosić kosztów utrzymania prywatnych podwórek. Jeśli ktoś ma dom, to musi też dbać o ogródek –dodaje. Miasto chce oddać tereny z nawet 90-procentową zniżką, ale transakcja i tak ma odciążyć miejski budżet. Utrzymanie placów zabaw i skwerów (jest ich 270) rocznie kosztuje kilkaset tysięcy złotych. (seba)

 

Komentarze

Dodaj komentarz