Uczestnicy ekspedycji pod kamiennym obeliskiem, upamiętniającym tragiczną śmierć naszych himalaistów w drodze na Lhotse: Rafała Chołdy (1985), Czesława
Jakiela (1987) i Jerzego Kukuczki (1989). Czwarty od lewej Wojciech Kukuczka, piąta Celina Kukucz
Uczestnicy ekspedycji pod kamiennym obeliskiem, upamiętniającym tragiczną śmierć naszych himalaistów w drodze na Lhotse: Rafała Chołdy (1985), Czesława Jakiela (1987) i Jerzego Kukuczki (1989). Czwarty od lewej Wojciech Kukuczka, piąta Celina Kukucz
Aby obraz był jak najwierniejszy, zapaleńcy spotkali się pod Lhotse z żoną i synem Jerzego Kukuczki.
24 października minęło dwadzieścia lat od śmierci Jerzego Kukuczki, który zginął podczas wspinaczki na Lhotse. W cieniu szczytu, w położonej na wysokości ponad 5000 m n.p.m. wsi Chuckung, znajduje się kamienny obelisk, upamiętniający to tragiczne wydarzenie. Stał się on celem wyprawy śląskich filmowców, którzy przygotowują dokument o polskim zdobywcy korony Himalajów, a u podnóży południowej ściany Lhotse spotkali się z jego żoną Celiną i synem Wojciechem. Wśród uczestników ekspedycji była Alina Markiewicz, szefowa redakcji sportowej TVS i entuzjastka wspinaczki wysokogórskiej, dla której najsłynniejszy polski himalaista to szczególna postać, ponieważ zaważyła na całym jej życiu.

Gest i obowiązek
Po raz pierwszy zetknęła się z Jerzym Kukuczką w wieku 12 lat. Przeprowadziła z nim wtedy wywiad do szkolnej gazetki. I postanowiła, że zostanie dziennikarką, a jej myśli coraz częściej zaczęły krążyć wokół gór. – Kiedy zapalałam znicz na jego symbolicznym grobie, zrozumiałam, że to nie tylko gest, ale także mój obowiązek – mówi. Na pytanie, co ciągnie człowieka w góry, odpowiada, że powodów jest tyle, ile jest historii ludzi gór. – Świat z perspektywy górskiego szczytu wydaje się mniej groźny. W każdym razie nie ulega wątpliwości, że będąc kilka tysięcy metrów nad poziomem morza, można zdystansować się do tego, co na dole, i zostawić za sobą cały ten zgiełk cywilizowanego świata – wyjaśnia.
Kiedy pytam ją o Jerzego Kukuczkę, odpowiada, że on nigdy nie tworzył filozofii na potrzeby tego, co robił, tylko konsekwentnie dążył do celu. Był także zdeklarowanym przeciwnikiem wyczynowego sportu. Wierzył, że pasja, której podporządkował całe swoje życie, to bezpośrednia konsekwencja jego wyboru, nie profesja. Pamięć Jerzego Kukuczki jest wciąż żywa w środowisku himalaistów. Jakby na potwierdzenie tej tezy Alina Markiewicz opowiada o entuzjastycznej reakcji koreańskich wspinaczy na wieść o tym, że pod Lhotse przebywa syn Kukuczki. – Przyjęli go niemal jak Boga. Wojtka także powoli zaczyna ciągnąć w góry. Z pewnością nie jest to uczucie tej rangi, co w przypadku ojca, ale i tak widzę strach w oczach jego matki – dodaje.

Wielkie wyzwanie
Ten lęk widziała też tam, pod Lhotse, gdzie dotarła ekipa śląskich filmowców, aczkolwiek było to spore wyzwanie logistyczne. Na szczęście sprawami technicznymi zajmują się dziś wyspecjalizowane biura turystyczne, co jednak nie zmienia tego, że Chuckung nie leży o rzut kamieniem od naszego kraju. W telegraficznym skrócie najpierw były Katowice Pyrzowice, potem Katmandu, stolica Nepalu, i Lukla. Lądowanie w tym miasteczku, położonym na wysokości 2840 m n.p.m., podnosi poziom adrenaliny, bo otoczony górami pas startowy wytyczono na skalnej półce. Tu, prosto z lotniska, cały bagaż przejmują Szerpowie, zamieszkujący w tej części Himalajów, którzy zajmują się transportem towarów na własnych plecach.
Wśród tragarzy są nie tylko dorośli mężczyźni, noszący nawet do dwa, trzy razy więcej, niż ważą sami, ale również dzieci: 14-latki, 15-latki, chłopcy, dziewczynki. I tak dzień w dzień, w górę i w dół, o ryżu i wodzie. Zresztą, jak mówi Alina Markiewicz, ta przysłowiowa miska ryżu urasta tu do roli symbolu. Dla miejscowej ludności jest podstawą wyżywienia, a obcym uzmysławia, jak niewiele trzeba do szczęścia. – Życie mieszkańców osad leżących na trasie trekkingu nastawione jest niemal wyłącznie na turystykę. Komercja już dawno wkroczyła do Nepalu, a Katmandu śmiało można porównać do naszego Zakopanego z rozbudowaną siecią hoteli, restauracji i tłumami cudzoziemców na ulicach – wyjaśnia Alina Markiewicz.

Miarka religijności
Szlak obfituje w budowle sakralne typu stupy i czorteny, często mija się też murki, zbudowane z kamieni modlitewnych, i młynki modlitewne. Te ostatnie to nic innego jak walce zamontowane na obrotowych osiach z wypisanymi na powierzchni mantrami. Zgodnie z wierzeniami tybetańskimi, obracanie takim młynkiem daje ten sam efekt, co odmawianie modlitw, jednak można obracać nimi szybciej, niż wypowiadać słowa. Pomysłowość ich właścicieli nie zna granic, często bowiem młynki napędzane są siłami natury, czyli rzecznym nurtem lub wiatrem. – I tylko nie wiadomo, czy to wygodnictwo Nepalczyków, czy ukryty, głęboki podtekst na temat naszej religijności – zastanawia się pani Alina.
Jak podkreśla, ambicją autorów powstającego filmu jest pokazanie postaci Jerzego Kukuczki z perspektywy młodych ludzi – studentów (m.in. Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, która była współorganizatorem wyprawy) i jego syna. W dokumencie pojawi się także wątek śląskich korzeni najsłynniejszego polskiego himalaisty. Tym bardziej że motorem napędowym całej tej wysokogórskiej kariery był właśnie typowo śląski upór. W tej chwili trwa zgrywanie materiału nakręconego w Nepalu. Film ma być gotowy w połowie lutego. Jak zapewnia Alina Markiewicz, uroczysta premiera odbędzie się na Śląsku.


Mityczna ściana
Jerzy Kukuczka przyszedł na świat 24 marca 1948 roku w Katowicach. Oboje rodzice pochodzili z Istebnej. Jak sam mówił, urodził się w typowym śląskim familoku, ale zawsze pamiętał o swoich górskich korzeniach. W 1965 roku wraz z kolegą wyprawił się na skałki Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Zaraz potem wstąpił do Klubu Wysokogórskiego w Katowicach, a w 1966 roku ukończył kurs taternicki w Morskim Oku. Jego pierwsza wyprawa w Himalaje (1977 rok) zakończyła się porażką, bo na Nanga Parbat nie zdołał wejść. Dwa lata później zdobył Lhotse – normalną drogą, od zachodniej strony. To zaczęła się historia zdobywcy Korony Himalajów. Spośród 14 ośmiotysięczników, na których stanął w latach 1979-1987, na dziesięć wszedł nowymi drogami, na cztery jako pierwszy człowiek zimą, na jeden samotnie. Żaden inny himalaista nie może pochwalić się takim bilansem. W ciągu praktycznie dwóch lat (od 21 stycznia 1985 do 10 listopada 1986) zdobył sześć ośmiotysięczników! W 1989 roku jego celem stała się mityczna południowa ściana Lhotse. Szczyt atakował wraz z Ryszardem Pawłowskim. Szedł pierwszy. Lina, nie wytrzymując obciążenia, pękła, a wspinacz spadł w dwukilometrową przepaść. Ciało po odnalezieniu pochowano w lodowej szczelinie, w pobliżu miejsca upadku. Tablica poświęcona Jerzemu Kukuczce znajduje się nie tylko w Chuckung, ale także na Symbolicznym Cmentarzu Ofiar Tatr pod Osterwą na Słowacji. (DaMa)

Komentarze

Dodaj komentarz