Inwestycja, za którą spółka córka Fabryki Obrabiarek Rafamet zapłaciła 10 mln złotych, to po prostu nowoczesny piec indukcyjny do topienia żeliwa. – W branży odlewniczej to nic nadzwyczajnego, ale pozwala na znaczne rozszerzenie asortymentu produkowanych odlewów i zwiększenie konkurencyjności. Obecnie możemy zatem produkować odlewy o podwyższonych wymaganiach, stosowanych np. w przemyśle energetycznym – oznajmia Adam Witecki, prezes Zespołu Odlewni Rafamet. Piec o którym mowa, topi metal za pomocą energii elektrycznej. To główny, choć oczywiście wcale niejedyny, element systemu wartego ciężkie miliony.
Całości dopełniają m.in. własne przyłącze oraz rozdzielnia energii elektrycznej, którą trzeba było również wybudować. Jak mówi prezes Witecki, chociaż było drogo, to wydatek na pewno się opłaci. – Koszty się zwrócą, i to wkrótce, bo teraz będziemy sięgali po zlecenia nie tylko z sektora przemysłu maszynowego, ale i innych, przede wszystkim energetyki – wyjaśnia. Podobnego zdania względem opłacalności było szefostwo Fabryki Obrabiarek Rafamet, bo to ona pożyczyła pieniądze na realizację tej inwestycji. Prezes Witecki tłumaczy, że produkcja jest w pełni zautomatyzowana, ponieważ do uruchomienia pieca wystarczy naciśnięcie jednego przycisku, zaś cały proces produkcyjny nadzoruje komputer.
Mimo to nie będzie zmniejszenia zatrudnienia. – Jest wręcz przeciwnie. Mając ten piec, spodziewamy się zwiększenia produkcji, a więc i również liczebności załogi – dodaje. Niedawno w nowoczesnym piecu wykonano pierwszy, próbny odlew dla producenta obrabiarek. Poszło znakomicie. Prezes ma nadzieję, że chociaż ostatnio dużo mówi się o rozwoju elektrowni wiatrowych, to inwestorzy nie zrezygnują całkowicie z już opracowanych projektów, a odlewni uda się uszczknąć trochę z tego tortu. Jak szacuje, przy dobrym popycie na rynku odlewów zatrudnienie w spółce może wzrosnąć o 10-20 proc.
Te szacunki wynikają z tego, że zakład specjalizuje się w produkcji nietypowych w skali kraju odlewach wielkogabarytowych – o długości ponad 12 m oraz ciężarze do 35 ton, a około 40 proc. wyrobów trafia na eksport do producentów obrabiarek, przekładni okrętowych i silników elektrycznych w Niemczech, Norwegii, Wielkiej Brytanii, we Włoszech i Czechach.
Komentarze