Los kopalni jest przesądzony. Tym razem jednak nie przez decydentów w Warszawie, ale prawa natury i od tej decyzji odwrotu nie ma.
– Kopalnia zaprzestaje wydobycia przede wszystkim z powodu wyczerpania się złoża. Dlatego ze względu na brak perspektyw wydobycia na tym terenie wygaszamy kopalnię – tłumaczy Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, do której Rydułtowy-Anna należy. Poza tym w 2013 roku kopalni wygasa koncesja na wydobycie.
Końcem fedrowania kopalni nie są zachwycone władze miasta, bo to strata pieniędzy dla budżetu. Kasa miejska straci milion zł podatku od nieruchomości i około 300 tys. zł opłaty eksploatacyjnej. A mniej pieniędzy to mniej inwestycji. Marek Hawel, burmistrz Pszowa, przyznaje, że pieniądze z kopalni to spory zastrzyk gotówki, zwłaszcza że w mieście nie ma drugiego tak dużego zakładu pracy. – Nad tym, że tych pieniędzy w budżecie zabraknie, na pewno nie można przejść obojętnie. Jednak to nie znaczy, że jako miasto zgasimy światło i pójdziemy do domu – stwierdza burmistrz. Zresztą podatek od nieruchomości, choć będzie malał, to do budżetu będzie spływał jeszcze co najmniej do 2015 roku. Miasto może też liczyć co roku na jakieś 100 tys. zł podatków od terenów pokopalnianych.
Mieszkańcy, choć nieraz wieszali psy na kopalni z powodu szkód górniczych, teraz nie wyobrażają sobie, żeby jej zabrakło. Zmiana frontu wynika z faktu, że szkody górnicze narobią mniej problemów niż zamknięcie zakładu. Z kopalni utrzymuje się sporo ludzi. – Nie jest to dobra wiadomość. Oprócz kopalni nie ma tu żadnych większych zakładów pracy. Tylko sklepy. Bez niej będzie biednie. Jak zniknie kopalnia, obroty spadną albo w ogóle splajtują – prorokują pszowianie. Niemniej górnicy, których w Annie Ruch II pracuje 1,8 tys., o przyszłość mogą być spokojni. Zbigniew Madej zapewnia, że żaden pracy nie straci, bo Kompania Węglowa alokuje ich na inne zakłady. Pierwsze przenosiny zaczną się pod koniec tego roku. Jedni trafią do Rydułtów, inni do Jankowic i Chwałowic. O zamiarach KW zostały poinformowane związki zawodowe. – Tę wiedzę przekazują nam dyrekcje kopalni i kompanii. Dla nas najważniejszą sprawą jest to, żeby nikt nie stracił pracy i na tym teraz skupimy swoją uwagę – mówi Marek Olszewski, przewodniczący Solidarności w kopalni. Proces wygaszania zaczął się z początkiem tego roku i potrwa do końca 2011 roku. Pszów nie jest bogaty w tereny inwestycyjne, stąd chętnie przejąłby trochę ze 126 ha kopalnianych włości. Zwłaszcza jest zainteresowany terenem częściowo już zrekultywowanej hałdy „Wrzosy”. Tyle że Kompania Węglowa na razie nie zamierza przekazywać miastu czegokolwiek. Będzie handlować. Przysłała pismo, że miasto dostanie prawo pierwokupu hałdy, ale cenę ustalono na 700 tys. zł plus VAT. Najbardziej atrakcyjne tereny inwestycyjne pójdą pod młotek. Już wiadomo, że przy ul. Skwary powstanie stacja benzynowa.
Na razie Pszów wspólnie z czterema innymi gminami (w ramach Inwestycyjnej Unii Gmin) podpisał z KW porozumienie na promowanie 30 ha jej zasobów, z czego 16 ha to tereny użytkowo-przemysłowe, a reszta zielone i rekreacyjno-sportowe.
W opozycji
Jerzy Markowski, były minister górnictwa: – Mówi się o wyczerpaniu złoża w Pszowie, tylko że złoże nigdy nie wyczerpuje się do końca. To kwestia ekonomii i przyjętych parametrów, według których uznaje się, że danego węgla nie da się już wydobywać. Stąd paradoksy, że złóż, które można było eksploatować przed 1999 rokiem, po 1999 roku już nie można, bo są za cienkie. Z moich informacji wynika, że tam są zasoby węgla, a kopalnia pod względem technologicznym nie jest stara. Zostały tam wymienione maszyny i urządzenia. Radziłbym dalsze wydobycie, a nie likwidację kopalni. Polityka naszego rządu jest bardzo dziwna. Proszę pamiętać, że my rocznie importujemy ponad 10 mln ton węgla. Stąd wniosek, że nie potrafimy go wydobywać.
Komentarze