Lokatorzy chcą śledztwa
Do Sejmu trafiło właśnie kilka tysięcy podpisów lokatorów domagających się powołania sejmowej komisji śledczej.
Dokładnie 7108 lokatorów podpisało się pod petycją w sprawie powołania sejmowej komisji śledczej ds. nieprawidłowości w polskim mieszkalnictwie. Zrzeszeni w Krajowym Związku Lokatorów i Spółdzielców domagają się, by komisja zbadała nieprawidłowości, do jakich doszło przy sprzedaży dawnych mieszkań zakładowych razem z ich lokatorami oraz w działalności części spółdzielni mieszkaniowych. – Odnośnie byłych mieszkań zakładowych sprzedanych z lokatorami, chodzi o 200 tys. rodzin, w przypadku spółdzielczości mieszkaniowej o około 12 mln. lokatorów. To jest majątek wart jakieś 500 mld zł, drugi co do wielkości po majątku narodowym. I, co stwierdzam z całą stanowczością, brak jest nad tym majątkiem jakiejkolwiek kontroli – mówi Janusz Tarasiewicz, pełnomocnik Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców województwa śląskiego. Jak dodaje – również drugi po państwowym budżet, bo roczne wpływy wnoszone przez lokatorów są rzędu około 20 mld zł.
Na 744 listach są również podpisy mieszkańców Jastrzębia Zdroju, Wodzisławia Śląskiego, Rybnika. Sejmowa komisja śledcza to nadzieja i ostatnia deska ratunku m.in. dla 400 rodzin z Wrębowej w Niedobczycach. Mieszkania zakładowe postawili pracownicy Rybnickich Zakładów Naprawczych, potem w ich utrzymanie inwestowali ciężkie pieniądze, a teraz pozostało im płacić horrendalne czynsze. Dzisiaj nie mają prawa głosu i nie mogą wykupić mieszkań, bo nie ma ustawy umożliwiającej im ten wykup za symboliczną złotówkę, tak jak w spółdzielniach. Mogą kupić, ale za cenę rynkową. Wszystko przez to, że kiedy w latach 90. zakłady pracy zaczęły pozbywać się mieszkań zakładowych, zamiast zaproponować ich kupno pracownikom, za małe pieniądze sprzedawały je prywatnym, często szemranym biznesmenom. Sprzedawano tak całe osiedla.
W przypadku Wrębowej spółkę mieszkaniową zawiązała część byłych pracowników RZN. Przejęła 10 bloków i zajęła się pobieraniem czynszów od lokatorów. Po kawałku udziałów dostało miasto (jako należny podatek od nieruchomości od byłych zakładów naprawczych) i skarb państwa, ale w ubiegłym roku, chcąc pozbyć się swoich udziałów w spółce, wystawiły je na sprzedaż. Takich jak mieszkańcy Wrębowej są tysiące. Jak mówi Tarasiewicz, w całym regionie to jakieś 5 tys. sprzedanych rodzin. Nie mają co liczyć na pomoc nawet w sądach. – Sądy nie stają po stronie krzywdzonych. Ci ludzie nie będą w stanie wygrać z prawem, które stoi po stronie własności, nawet tej powstałej w niejasnych okolicznościach, dlatego komisja śledcza to najlepsze wyjście – mówi Tarasiewicz. Stąd szeroko zakrojona akcja dotarcia z problemem do sejmowych ław i zbieraniem podpisów. – Bo większość polityków po złożeniu przedwyborczych obietnic zakończyła swoją aktywność i chcąc mieć spokój, udawała, że problemu nie ma. Nieludzkim odruchem z naszej strony byłoby dalsze męczenie ich w ławach poselskich – stwierdza Janusz Tarasiewicz. Akcja zbierania podpisów wciąż trwa.

Komentarze

Dodaj komentarz