Brasilia i Mauro Cantoro mają powody do zadowolenia – wygrana z Legią zawsze smakuje wyjątkowo / Wacław Troszka
Brasilia i Mauro Cantoro mają powody do zadowolenia – wygrana z Legią zawsze smakuje wyjątkowo / Wacław Troszka
Piłkarze Odry Wodzisław udowodnili, że niektórzy kibice zbyt wcześnie położyli na nich krzyżyk po bezbramkowym remisie w meczu z Lechią Gdańsk. W niedzielę pokonali w Warszawie Legię i nadal liczą się w walce o pozostanie w Ekstraklasie. Dla Legii była to pierwsza porażka w tym sezonie na własnym boisku. Odra nie straciła wiosną jeszcze gola. Teraz czas na to, by opuściła ostatnie miejsce w tabeli.
Po niezbyt udanym początku rundy chyba tylko nieliczni kibice wodzisławskiej drużyny liczyli na to, że w Warszawie podopiecznym trenera Marcina Brosza uda się sięgnąć po komplet punktów. Tym bardziej że piłkarze Legii zdawali sobie sprawę z szansy, jaka otwarła się przednimi po piątkowej sensacyjnej przegranej Wisły Kraków z Arką Gdynia. Tymczasem wodzisławianie zagrali niezwykle konsekwentnie, zwłaszcza w defensywie. Trener Brosz w porównaniu z meczem z Lechią dokonał tylko dwóch zmian w wyjściowej jedenastce. W miejsce Bartłomieja Chwalibogowskiego na lewej stronie linii pomocy wystawił Roberta Kolendowicza, a miejsce Roberta Kłosa na prawej flance obrony zajął Stanislav Velicky przesunięty ze środka defensywy. Partnerem Jacka Kowalczyka został tym samym Marcin Dymkowski. Roszady te przyniosły oczekiwany rezultat. Velicky grał znacznie pewniej niż chaotyczny Kłos. Wprawdzie to Legia miała przewagę, ale to Odra potrafiła wykorzystać jedną z kilku okazji do strzelenia gola. Uczynił to pod koniec pierwszej części meczu Piotr Piechniak, który wykazał najwięcej przytomności w zamieszaniu pod bramką gospodarzy, jakie powstało po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Brasilii.
– W drugiej niepotrzebnie zaczęliśmy się cofać i bronić tego wyniku zamiast postawić kropkę nad i. Mamy spore szczęście, że nie skończyło się stratą gola. Choć tak naprawdę Legia nie miała dziś takich stuprocentowych sytuacji. Wstrzymałbym się jeszcze z twierdzeniem, że Odra to monolit i całkowicie zgrany zespół. Są jeszcze momenty, w których nie ma zupełnego zrozumienia, ale na pewno jesteśmy na dobrej drodze. Teraz aby się utrzymać, musimy wygrywać z każdym, niezależnie od klasy rywala – mówił po meczu autor zwycięskiego gola dla Odry.
Wygrana w Warszawie nie pozwoliła opuścić Odrze ostatniego miejsca w tabeli Ekstraklasy. Będzie na to szansa już w najbliższy piątek, kiedy to zespół z Wodzisławia na własnym boisku podejmować będzie Piasta Gliwice. Gliwiczanie wyprzedzają bowiem Odrę o zaledwie dwa punkty. Chyba nikt w Wodzisławiu nie przewiduje innego scenariusza na ten mecz jak tylko wygraną gospodarzy.

LEGIA WARSZAWA – ODRA WODZISŁAW 0:1 (0:1)
Piechniak 44.
Odra: Onyszko – Velicky, Kowalczyk, Dymkowski, Luksik – Piechniak, Malinowski, Cantoro, Kolendowicz – Brasilia, Bueno.


Zdaniem trenerów:

Jan Urban (Legia): Zawaliliśmy. Nie udało nam się odrobić straty do Wisły. W takich warunkach trudno jednak gra się w piłkę. Dziś po stracie bramki zaczęła się nerwówka nie na boisku, ale na trybunach i piłkarze nie poradzili sobie z tą sytuacją. Gramy i czujemy, że jesteśmy sami. Kibice krzyczą, że hańbimy Legię. To nie jest prawda. To było spotkanie, w którym mogli wygrać kibice. Przy dopingu to spotkanie można było wygrać.

Marcin Brosz (Odra): Dla nas to wielki sukces. Wywalczyliśmy na tak trudnym terenie trzy punkty i wracamy do gry. Cała ta kolejka była przedziwna. Bardzo obawialiśmy się tego spotkania. To na pewno nie są jednak punkty przypadkowe. Mój zespół cały czas walczył o dobry wynik. W końcówce broniliśmy całą drużyną dostępu do bramki. Wierzymy w to, że po raz czternasty uda nam się utrzymać w Ekstraklasie.

Komentarze

Dodaj komentarz