Luiza Szczygłowska-Zając z mężem Januszem i dziećmi Konradem i Maliną. Zakupy spożywcze robi w markecie, ale mięso i wędliny tylko w sprawdzonym sklepie / Dominik Gajda
Luiza Szczygłowska-Zając z mężem Januszem i dziećmi Konradem i Maliną. Zakupy spożywcze robi w markecie, ale mięso i wędliny tylko w sprawdzonym sklepie / Dominik Gajda
Luiza Szczygłowska-Zając, nauczycielka języka francuskiego, obecnie wychowująca dzieci i pracująca w domu, ma jeden zakup już z głowy. Wygrała elegancki robot kuchenny w konkursie tygodnika regionalnego „Nowiny” i galerii Focus Mall Rybnik na najpiękniejszego mazurka. – Na pewno przyda się w mojej kuchni, bo przy tak licznej rodzinie gotowanie jest jedną z najważniejszych czynności – mówiła nam w sobotę, kiedy wręczyliśmy jej nagrodę.
Pani Luiza ma czworo dzieci, synów Konrada (lat 16), Miłosza (lat 7), córki Malinę (lat 12) i Lenę (7 miesięcy) oraz męża Janusza, który jest inżynierem i pracuje w firmie wykonującej usługi na rzecz górnictwa. Mieszkają w Rybniku Boguszowicach.

Jeden dzień w markecie
– Ta gromadka jest bardzo słodka, więc co tydzień muszę im coś upiec. Na święta upiekę pewnie ze dwa mazurki. Ciasto udekoruję cukierkami M&M's. To taki nasz rodzinny patent, który uwielbiają przede wszystkim dzieci – śmieje się pani Luiza. Na świąteczny stół przygotuje mnóstwo potraw z jajek, faszerowane, w majonezie i różne inne wariacje. – Lubię, razem z moimi pociechami, eksperymentować w kuchni – mówi.
Jajka kupuje w markecie. Tak samo mleko, mąkę, majonez. – Ze względu na brak czasu staram się jechać do sklepu raz w tygodniu i wszystko kupić – mówi. Jedynie mięsa i wędlin nie kupuje w supermarkecie. Ma swój sprawdzony sklep, gdzie jest trochę drożej, ale za to smacznie i pewnie. – Przynajmniej wiem, co jem – mówi kobieta. Mięso sama piecze.
Oczywiście musi też pomóc Zajączkowi w wyszukaniu odpowiednich prezentów dla najbliższych. I znowu są to przede wszystkim słodycze, za którymi przepada cała rodzina. – Dzieci dostają więc zajączki z czekolady, obowiązkowo musi być też baranek z cukru, który potem wędruje w koszyczku do poświęcenia. Dzieci biją się o tego baranka, więc mam w zanadrzu jeszcze kilka sztuk – opowiada rybniczanka.
Najmłodszy syn dostaje też zwykle pistolety na wodę i inne sikawki, którymi w poniedziałek z pasją oblewa wszystkich domowników. Pani Luiza podpowiada też Zajączkowi upominki dla starszego syna. Czasem jest to piłka, czasem jakiś inny drobiazg.

Tylko od gospodarza
Zofia Kolorz, regionalista, pracująca w bibliotece na Głożynach w Radlinie, razem z mężem Damianem, emerytowanym górnikiem, nie wyobraża sobie z kolei jajek czy mleka z hipermarketu. – Mleko kupujemy od gospodarza. Mamy więc od razu śmietanę. Z mleka w tradycyjny sposób wyrabiamy również masło. Jajka mamy swoje, bo hodujemy kury – opowiada.
Zawsze kupuje mężowi jakiś drobiazg i, tak jak nakazuje tradycja, chowa go gdzieś w ogrodzie. – Najlepsze są gęste krzewy, agrest czy porzeczka – mówi.
Beata Pyrek, pracownik agencji reklamowej z Rybnika, zakupami raczej się nie zajmuje. Z braku czasu. Daje pieniądze mamie i to ona zaopatruje dom. Podobnie robi jej rodzeństwo. – Mówimy mamie, na co mamy ochotę i to ona przygotowuje nam jedzenie. Na przykład najlepszą na świecie sałatkę ziemniaczaną. Albo bardzo dobrą sałatką z kuskusem i papryczkami różnego rodzaju. Może to nie jest tradycyjna potrawa, ale na naszym stole obecna jest od kilku lat. Świetnie się prezentuje, jest taka kolorowa, wiosenna, no i wyśmienicie smakuje – opowiada pani Beata.
W tym roku razem z rodzeństwem zrezygnowali z upominków świątecznych. Zwykle obdarowywali się drobiazgami – to jakąś figurką, to książką. Teraz ustalili, że każdy kupi coś ładnego do domu. – Razem z mamą wybrałyśmy różnokolorowe narzuty na łóżka. Zielone, żółte, czerwone. Wydałyśmy w sumie ok. 150 złotych, szukałam ich w Ikei, w Praktikerze – opowiada 25-letnia rybniczanka.
Dla Izabeli Łysień, asystentki stomatologicznej i kosmetologa z Bełku, i jej córki Ani, tegorocznej maturzystki w I Liceum Ogólnokształcącym w Rybniku, Wielkanoc to również czas odświeżenia garderoby. Więc wybrały się w sobotę na zakupy do Rybnika. – Podpatrujemy, szukamy nowych trendów, inspiracji. Nie jest łatwo, bo Ania jest dosyć wybredna – śmieje się jej mama. W końcu jednak wybrały granatową bluzeczkę w paski. Kupiły też... rzeżuchę. Nie zdążyły zasiać, nawet gdyby teraz to zrobiły, to nie zdąży wyrosnąć na święta. – Ostateczne zakupy wielkanocne będziemy robiły kilka dni przed świętami. Raczej nie wybierzemy się do wielkich marketów. Wolimy kameralne punkty, na przykład delikatesy Delima czy Alma – mówią panie.


Taniej niż w grudniu
Z badań statystycznych wynika, że przeciętna, czteroosobowa rodzina na święta wielkanocne wyda od 300 do 500 złotych. Przede wszystkim na zakup produktów spożywczych. Do tego trzeba doliczyć pieniądze, za które ustroimy nasze domy czy mieszkania oraz kupimy drobne upominki dla najbliższych. To i tak o wiele mniej, niż wydajemy na Boże Narodzenie. W grudniu statystyczna polska rodzina wydała na przygotowanie świąt Bożego Narodzenia oraz na prezenty około 1,5 tys. zł!
W czasie weekendu w sklepach naszego regionu panowało już istne szaleństwo. Ale i tak najwięcej klientów będzie tuż przed samymi świętami, czyli pewnie od czwartku do soboty. Przykładowo w Realu zakupy można będzie robić aż do godziny 18, chociaż pracownicy chcieli pracować do godz. 16. Część handlowa galerii Focus Mall będzie czynna w sobotę do godz. 15. Przez całe święta można będzie natomiast oglądać filmy w Multikinie. W poniedziałek można też będzie się wybrać do niektórych punktów gastronomicznych w galerii.
Rzecznicy konsumentów ostrzegają, kupujmy z rozwagą. Do sklepu idźmy z gotową listą zakupów i trzymajmy się jej. Nie ulegajmy emocjom. Sprawdźmy, czy nie przepłacamy za jakiś towar tylko dlatego, że ma świąteczne opakowanie.


Jajko w dobrej cenie
Już nie wszystkich zadowalają poczciwe, kurze jaja. Szukamy więc jaj strusich, przepiórczych. W delikatesach Delima w Rybniku za jedno strusie jajo zapłacimy 69 zł (podrożały przed świętami, wcześniej były kilka złotych tańsze). Taniej kupimy u hodowcy – w naszym regionie nie brakuje już strusich ferm.
Przepiórcze jaja kosztują w Delimie 4,49 zł za opakowanie liczące 12 sztuk. W Almie w Rybniku zapłacimy 6,49 zł, ale za 18 sztuk. Za kobiałkę dobrych, kurzych jaj z ekologicznej fermy zapłacimy nawet dziesięć złotych. Oczywiście, u gospodarza kupimy taniej. Na drugim biegunie są jaja kurze z hipermarketów i dyskontów spożywczych.

Komentarze

Dodaj komentarz