Zajęcze tropy
Co robić, żeby szarak, będący jednym z głównych symboli świąt wielkanocnych, nie zniknął całkiem z naszego życia?
Tego roku smakosze pasztetu z zająca znów będą musieli obejść się pasztetem wieprzowym lub drobiowym.
Od stuleci zając jest jednym z symboli wielkanocnych. Zwyczaj przedstawiania go w roli miłego pluszaka przynoszącego prezenty dzieciom przywędrował do nas z Niemiec i szybko się przyjął. Natomiast dla amatorów dziczyzny jednym z ważniejszych elementów świątecznego menu był pasztet z zająca. Był, bo szaraka coraz trudniej zobaczyć na polach i łąkach, nie mówiąc już o jego upolowaniu. – Populacja zająca jest nieporównywalnie niższa niż w latach 70. czy 80., zwłaszcza w rejonach uprzemysłowionych, do których należy Śląsk. Temu gatunkowi nie sprzyjają scalanie gruntów i uprawianie na tym samym polu roślin jednego gatunku, np. pszenicy, kukurydzy czy rzepaku – stwierdza Ryszard Paszenda, łowczy koła Pod Bukiem w Rybniku.

Mnóstwo wrogów
Jak dodaje, zając potrzebuje różnorodnego pożywienia i schronienia, które znajduje w remizach (to kępy zarośli), a teraz są z tym kłopoty, w dodatku szaraki mają mnóstwo naturalnych wrogów. To lisy, kuny, zdziczałe psy, ale i ptaki drapieżne, które w większości znajdują się pod ochroną, więc wciąż ich przybywa. W samym Lasie Syryńskim żyje już sześć par kruków! Zającom nie służą też opryski pół, jakich dokonują rolnicy, koszenie traw i bezmyślne ich wypalanie. Z tego powodu zresztą ginie wiele młodych zajączków, a pierwsze pojawiają się już w marcu. Sporo szkód wyrządzają wnyki i sidła, zastawiane przez ludzi, ale największym wrogiem szaraka jest lis. Odkąd rozrzuca się w lasach szczepionki przeciw wściekliźnie, jego populacja drastycznie wzrosła.
– Sytuacji nie uzdrowiłaby nawet możliwość strzelania do lisów przez cały rok – wylicza Edward Michalczyk, prezes koła Odra w Rybniku. Jednak Tadeusz Sarna, wojewódzki lekarz weterynarii w Katowicach, stwierdza, że szczepionki przeciw wściekliźnie zapobiegają rozwojowi tej okropnej choroby, a chodzi tu nie o lisy, tylko o ludzi. – Pamiętam np. rok 1994, kiedy na Śląsku panowała wścieklizna. Wówczas myśliwi nalegali na wprowadzenie szczepień, gdyż choroba zamykała im wstęp do lasów i uniemożliwiała polowania. Faktem jest jednak, że populacja lisa wzrosła prawie dwukrotnie – dodaje Tadeusz Sarna. Z kolei zajęcy jest tak mało, że koła rzadko ujmują je w planach odstrzału, a jeśli już, to tylko symbolicznie.

Lekki wzrost
– My od 10 lat nie organizujemy na nie polowań – stwierdza Adam Peleszuk, łowczy katowickiego koła Róg, które ma swój obwód m.in. na terenach Godowa i Gorzyc. Identycznie było w pszowskim kole Lis. – W zeszłym sezonie ustrzeliliśmy tylko cztery zające, a w tym, jeżeli w ogóle się uda, chcemy pozyskać pięć – wylicza prezes Henryk Heliosz. Jak dowiedzieliśmy się w Zarządzie Okręgowym Polskiego Związku Łowieckiego w Katowicach, populacja zająca od kilku lat utrzymuje się na podobnym poziomie, ale z lekką tendencją wzrostową. W 2008 roku liczbę zwierząt szacowano na ponad 6600 sztuk, a pozyskano 367. W zeszłym roku na Śląsku było już 6900 szaraków.
Plan odstrzału w sezonie 2009/2010 wynosił 1167 sztuk, jednak nie było szans jego wykonania. W ogóle udaje się to tylko w około 40. procentach – wyjaśnia Maciej Pluciński, instruktor łowiectwa przy ZO PZŁ w Katowicach. Mamy więc marazm na polach i pustki w spiżarniach! Tego roku smakosze pasztetu z zająca znów będą musieli obejść się wieprzowym lub drobiowym, gdyż szarak do sklepów nie trafi. I pomyśleć, że kiedyś byliśmy potęgą w eksporcie zarówno żywych (czyli odłowionych), jak też upolowanych zajęcy, przynoszących krajowi tak potrzebne dewizy. – Nie, na zająca nie ma szans! Nikt nie przyniósł go chyba od 15 lat – potwierdza Aniela Oleś, prowadząca w Rybniku punkt skupu dziczyzny.

Nadzieja w myśliwych
Jedyna nadzieja w myśliwych, którzy dokładają starań, aby szarak nie zniknął z naszego środowiska. – Staramy się zasiedlać łowiska zającami z hodowli lub pozyskanymi na innych terenach. Niedawno przywieźliśmy i wypuścili w teren szaraki pochodzące z Węgier. Może dadzą sobie radę? Jednak cieszą nas sygnały dochodzące z obszarów położonych na wschód od Wisły. Tam zając odradza się szybciej. Sądzimy, że wcześniej, czy później ta pozytywna fala dojdzie także do nas – mówi Ryszard Paszenda.

Komentarze

Dodaj komentarz