Marcin Chmiest, Robert Kolendowicz i Jan Woś zastanawiają się, jak potoczą się dalsze losy Odry / Wacław Troszka
Marcin Chmiest, Robert Kolendowicz i Jan Woś zastanawiają się, jak potoczą się dalsze losy Odry / Wacław Troszka
Pieniądze nie grają – ta stara piłkarska prawda kolejny raz znalazła potwierdzenie w przypadku Odry Wodzisław. Mimo iż sytuacja finansowa klubu była najlepsza od kilkunastu lat, to jego drużyna spadła z Ekstraklasy.
Dwa lata temu zaległości Odry wobec piłkarzy sięgały 130 tys. zł. Teraz niemal wszystkie należności były regulowane na bieżąco lub z niewielkim poślizgiem. Zatem to nie brak pieniędzy zadecydował o degradacji.

Anatomia spadku
Prezes Ireneusz Serwotka uważa, że na spadek miały wpływ czynniki zewnętrzne i wewnętrzne. Do tych pierwszych zalicza przede wszystkim wyrównanie się poziomu zespołów występujących w Ekstraklasie. Serwotka zwraca uwagę, że o tytuł i utrzymanie walczyło po kilka drużyn do ostatniej kolejki. Drugim aspektem był, zdaniem prezesa wodzisławskiego klubu, katastrofalny poziom sędziowania.
– Nasi arbitrzy muszą się jeszcze wiele uczyć, bo są po prostu nieprzygotowani do swojej pracy. Straciliśmy przez nich dużo punktów – mówi Serwotka.
Do czynników wewnętrznych zaliczył błędy personalne, szczególnie w rundzie jesiennej, gdzie kilka transferów dokonanych przez klub nie sprawdziło się. Negatywny wpływ na postawę drużyny miały też zawirowania wokół klubu, które rozpoczęły się od ubiegłego sezonu.
– Pojawił się w klubie Martin Pulpit, który siał zamieszanie. On był jak wirus, który nas od środka rozsadzał. Były podziały w drużynie, a apogeum była sytuacja z Bueno i Moledo, którzy z powodu wiz nie mogli zagrać. W tej chwili nikt do Pulpita się nie przyznaje – zauważa prezes Odry.
– Każdy mecz graliśmy o życie, dawaliśmy z siebie wszystko, ale niestety nie udało nam się. Byliśmy blisko głównego celu. Myślę, że kluczowy był mecz z Ruchem w Chorzowie, po tym spotkaniu moim piłkarzom trochę zabrakło pewności siebie – przyznał trener Marcin Brosz.

Pieniędzy nie brakowało
Na pewno na wynik drużyny nie miały wpływu sprawy finansowe. Prezes Serwotka podkreśla, że był to najbardziej stabilny sezon pod tym względem od 14 lat.
– W rundzie jesiennej wynagrodzenia piłkarzy regulowaliśmy na bieżąco. Wiosną poślizgi były niewielkie. W marcu wypłaciliśmy połowę pensji, ale w terminie do dwóch tygodni to wyrównaliśmy. Natomiast w kwietniu najpierw wypłaciliśmy 40 procent należności, a do trzech tygodni piłkarze otrzymali resztę. Arkadiusz Onyszko ma rację, mówiąc, że taka sytuacja nie powinna zdarzać się w profesjonalnym klubie, ale takie są realia. Dwa lata wcześniej zaległości wobec piłkarzy wynosiły 130 tys. zł. Od tego czasu wiele zmieniło się na lepsze – zapewnia sternik Odry.
Warto przypomnieć, że piłkarze sami zgodzili się, by wiosną nie było premii za poszczególne mecze. Czekała na nich nagroda za wynik końcowy, czyli utrzymanie Odry w Ekstraklasie. Klub obiecał im za to okrągły milion złotych do podziału.

Bierne miasto
Trudno nazwać Odrę pieszczochem władz miasta. To, że drużyna z Wodzisławia występowała w Ekstraklasie, lokalnym władzom najwyraźniej spowszedniało. Wprawdzie stadion klub miał udostępniany za stosunkowo niewielką opłatę, ale na tym pomoc ze strony magistratu praktycznie się kończyła. W 2009 roku na podstawie umowy zawartej z urzędem klub otrzymał 24 tys. zł, a także 6 tys. zł na promocję kampanii antyalkoholowej.
– To za mało, by mówić o pomocy Odrze Wodzisław, która przecież ogromnie promuje nasz region. Miasto musi się określić co do przyszłości klubu i stadionu, bo to będą dla nas kluczowe decyzje – twierdzi Serwotka.

Co dalej?
W ciągu tygodnia kibice Odry powinni otrzymać odpowiedź na to pytanie. Na 31 maja zaplanowane zostało posiedzenie rady nadzorczej, a na 2 czerwca walne zebranie akcjonariuszy klubu. Możliwe są dwa scenariusze.
– Każdy wie, że połowę naszego budżetu stanowiły pieniądze z Canal Plus, których teraz już nie dostaniemy. Jeżeli nie uda nam się tej dziury załatać, to lecimy na łeb, na szyję. Jeżeli częściowo pokryjemy te straty, to jest szansa, że w okresie od dwóch, może trzech lat wrócimy do Ekstraklasy. Jeśli zaś w większości uzupełnimy powstałą lukę finansową, to możemy walczyć o Ekstraklasę już w najbliższym sezonie – kreśli możliwe warianty przyszłości Odry Ireneusz Serwotka.
– Dla mnie najważniejsze jest, abyśmy z pozostałymi właścicielami mieli wspólną wizję przyszłości Odry. Musimy się co do tego zgadzać, inaczej trudno będzie mi budować cokolwiek – mówił Dariusz Kozielski.
Już teraz klub rozpoczął działania związane z poprawą kondycji finansowej. Niebawem ma ruszyć sprzedaż akcji Odry. Każdy kibic za kwotę 1 tys. zł będzie mógł nabyć pakiet dziesięciu akcji, każda po 100 zł. Dla tych, którzy nie są zainteresowani nabyciem akcji, klub przygotował cegiełki za 10, 50 i 100 zł. Ruszyła też akcja sprzedaży powierzchni reklamowych na stadionie.

Komentarze

Dodaj komentarz