Na gokartach zaczynało wielu znanych kierowców / Dominik Gajda
Na gokartach zaczynało wielu znanych kierowców / Dominik Gajda

Ostatnio w mieście otwarto dwa tory kartingowe.
Oba działają w dzielnicy Paruszowiec Piaski. Pierwszy na terenie po firmie Budozbyt (ul. Mikołowska), drugi w jednym z pawilonów po Hucie Silesia (ul. Przemysłowa). – Jesteśmy konkurencją – przyznają właściciele obiektów. Ten pierwszy działa na razie pod gołym niebem (najbliższym czasie przeniesie się również pod dach), drugi funkcjonuje w hali. Na torze przy ul. Mikołowskiej (mierzącym ok. 350 metrów) są trzy gokarty marki Sodi o pojemności 200 ccm i mocy 6,5 koni mechanicznych. Ponoć mogą pomknąć z prędkością nawet 70 kilometrów na godzinę. W hali na terenie Huty Silesia można na razie korzystać z czterech gokartów z silnikami hondy o mocy 9 koni mechanicznych. Tor ma ok. 200 metrów.
Gokartami mogą jeździć nawet dzieci, jeśli sięgną pedałów. Wojciech Niewielt, gospodarz toru przy ul. Mikołowskiej, pozwala im jeździć. Michał Misiewicz, jego konkurent, woli, by jechał z nimi jeden z rodziców. – Jak dokupimy gokarty o mniejszej mocy, takie 5,5-konne, będą mogły same śmigać – mówi. Na razie oba biznesy się rozkręcają, ale są już pierwsi klienci. W hali Huty Silesia spotkaliśmy Leszka i Dorotę Warmińskich z dziewięcioletnią Klaudią i sześcioletnim Mateuszem. – Fajnie, że coś takiego pojawiło się w Rybniku – mówili małżonkowie.
Gokarty są świetną wprawką dla przyszłych kierowców. Trasę wyznaczają opony lub inne zabezpieczenia, które neutralizują ewentualne uderzenie, więc nie ma strachu. Na torze przy ul. Mikołowskiej za ośmiominutową przejażdżkę zapłacimy 15 zł, w hali Silesii 20 zł, ale są różne rabaty i zniżki. Skąd cały pomysł? – Z niszy rynkowej – odpowiada Michał Misiewicz, lat 23. – Formuły 1 nie oglądam, wolę sam uprawiać sport. Myślę o kupnie wyczynowego gokarta – dodaje. Wojciech Niewelt przyznaje, że w jego rodzinie jedna osoba zajmowała się sportami samochodowymi. – Dla mnie to dodatkowe zajęcie – mówi.

Komentarze

Dodaj komentarz