Parkometr na placu Wolności, od strony ulicy Łony, przysporzył problemów handlowcom / Dominik Gajda
Parkometr na placu Wolności, od strony ulicy Łony, przysporzył problemów handlowcom / Dominik Gajda

Handlowcy z ulicy Reja mają ogromne problemy z dostawami towarów. Ulica Reja to wąski łącznik od placu Wolności do ulicy Sobieskiego, w samym centrum miasta. – Nie mogę podjechać autem pod sam sklep, bo tam nie sposób wjechać. Co gorsza na placu Wolności od strony ulicy Łony, gdzie wcześniej mogliśmy się zatrzymywać na pół godziny i rozładować towar, pojawił się parkometr i powstał tam parking płatny. Co to oznacza? Jeśli już znajdę wolne miejsce, co szczególnie w dni targowe jest prawie nierealne, to za każdy rozładunek muszę płacić 2 zł. Przy większej liczbie dostaw daje to pokaźną kwotę – mówi Mariusz Stępień, który prowadzi sklep przy ulicy Reja. Ponad rok temu zwrócił się do prezydenta z prośbą o pozwolenie na postój samochodu dostawczego w okolicach przystanków na placu Wolności lub na wydzielonym parkingu od strony ulicy Łony. Argumentował, że nie ma jak dojechać pod sam sklep, gdyż spowodowałby korek.
– Dostałbym mandat oraz pięć punktów karnych za każdorazowe pozostawienie auta w obrębie placu Wolności. A dostawy mają miejsce każdego dnia – tłumaczył w swoim piśmie. Jak mówi, prośba przyniosła efekt. Pod znakiem zakazu zatrzymywania na placu Wolności od strony ulicy Łony pojawiła się tabliczką z informacją „za wyjątkiem zaopatrzenia”. Zaopatrzeniowcy mogli tam stać przez pół godziny, by przetransportować towar do sklepu. Ostatnio jednak ustawiono wspomniany parkometr. Teraz może tu wjechać każdy. – Problem w tym, że miasto nie wyznaczyło dokładnie miejsc postojowych, więc kierowcy parkują, jak popadnie. Szczególnie w dni targowe nie ma żadnego wolnego miejsca. Wiele razy byłem zablokowany i nie mogłem wyjechać. Znowu mamy więc ogromny kłopot z dostawami! – opisuje Mariusz Stępień.
Okazuje się jednak, że opinie są podzielone. Piotr Zemla prowadzący sklep w sąsiedztwie nowego parkingu mówi wprost, że po zaraz przebudowie placu Wolności dostał po uszach, bo plac stał się w większości niedostępny dla kierowców. – Z tego powodu straciłem sporo klientów, podobnie jak inni handlowcy. Odkąd stanął parkometr, sytuacja się poprawiła, bo jest gdzie parkować – chwali przedsiębiorca. Tego niestety nie może powiedzieć Mariusz Stępień. Podobne problemy ma Krystian Gonsior, który prowadzi cukiernię przy ulicy Reja i też nie może do niej podjechać. Jak mówi, to, co się tam dzieje, przyprawia o zawrót głowy. Na początku ulicy stoi znak zakazu, który nie dotyczy jedynie dostaw, ale nikt się nim nie przejmuje. Jeździ tu auto za autem, a ludzie nie mogą przejść.
– Raz ktoś z Gliwic zaparkował tuż przed moim wejściem i poszedł sobie na kawę. Innym razem jakieś szerokie auto niemal wepchnęło mi betonową donicę na szybę wystawową! I tak jest prawie codziennie. Ulica jest wąska, a wszyscy tu wjeżdżają – denerwuje się rybnicki cukiernik. Prezydent Adam Fudali od nas dowiedział się o problemach na ulicy Reja i obiecał, że rozwiąże je jak najszybciej. – Być może wydzielimy na tym parkingu dwa, trzy stanowiska tylko dla aut dostawczych. Konieczna będzie też zmiana organizacji ruchu na rynku, ponieważ zrobił się tam najtańszy plac postojowy w mieście – mówi prezydent.

1

Komentarze

  • rybniczanin82 Nadgorliwość czy nieznanie przepisów przez strażnika miejskiego? 17 września 2011 09:51Wczoraj zaparkowałem na parkingu na placu wolności pod biurem Hestii o 16.40. Miałem coś do załatwienia. Gdy wróciłem siedząc już w aucie widzę że podchodzi dwóch s/m. Ja mówię grzecznie o co chodzi a oni dlaczego wjechałem pod zakaz (ten za przystankami)i czy tam mieszkam. Zakaz był ale pod nim tabliczka nie dotyczy dojazdu do posesji. Wiec tak grzecznie im powiedziałem że nie ale przyjechałem do ubezpieczalni a to jedyny dojazd i ten znak zakazu wjazdu mnie nie dotyczy. Strażnicy wpadli w furie jakąś , zaczęli straszyć mandatem , twierdzili że tam jest dla mieszkańców tabliczka, (a ja że na pewno nie), 500 do 1000 i 5 punktów karnych. Pytali o zgodę spółdzielni obok bo ubezpieczalnia niby pod ulicę reja należy (że co? adres ma na plac wolności). W aucie żona już cała sztywna ze strachu z tyłu znajomy ani nie drgnie, a ja idę w zaparte bo uważam że mam racje. Powiedziałem grzecznie że zrobią jak uważają ale mandatu nie przyjmę bo uważam że jest niesłusznie wypisany. Nigdy nie byłem karany ani nie dostałem za nic mandatu, żyję uczciwie i tak chce być traktowany. Panowie stwierdzili że mnie upominają ale mam odjechać stamtąd od razu bo wypiszą mandat. Pojechałem cały w nerwach choć z natury jestem spokojny.

Dodaj komentarz