Młodego żużlowca w jego najtrudniejszej walce wspiera m.in. Krzysztof Mrozek / Wacław Troszka
Młodego żużlowca w jego najtrudniejszej walce wspiera m.in. Krzysztof Mrozek / Wacław Troszka
Jest ciężko. Na nowo uczę się chodzić. Czuję się jakbym w połowie był dorosłym człowiekiem, a w połowie dzieckiem, które dopiero wszystkiego musi się nauczyć – mówi Kamil Cieślar, 19-letni żużlowiec z Rybnika, który w wypadku na torze doznał urazu kręgosłupa.
Koledzy z jego częstochowskiej drużyny walczą o utrzymanie w ekstralidze, on w Górnośląskim Centrum Rehabilitacji w Reptach o odzyskanie władzy w nogach. To smutny widok młody, pełen werwy sportowiec przykuty do wózka inwalidzkiego. Zeszczuplał i zmizerniał, ale to wciąż ten sam uparty, waleczny zawodnik, który teraz mierzy się z kolejnym wyzwaniem. Najtrudniejszym ze wszystkich, którym podołał wcześniej. Poprawa następuje powoli, walczy o nią każdego dnia.

Uderzenie w bandę
– Mam tzw. czucie głębokie i teraz trzeba pobudzić mięśnie, by znowu zaczęły pracować, tak jak przed wypadkiem. Lewa noga jest nieco silniejsza od prawej. Mam nadzieję, że wkrótce będę mógł na niej stanąć – wyjaśnia Kamil. Lekarze, jak zwykle w takich przypadkach, są ostrożni w rokowaniach.
Do wypadku doszło 9 czerwca na torze w Częstochowie, w czasie turnieju młodzieżowych drużynowych mistrzostw Polski. To był drugi wyścig Kamila. Na ostatnim już wirażu, jadący przed nim kolega z drużyny wykręcił na torze tzw. bączka. Gdy Kamil próbował go ominąć zahaczył o jego motocykl. Puścił manetkę gazu i tylne koło, które wcześniej ślizgało się po torze złapało przyczepność i szarpnęło motocykl do przodu. Kamil wygiął się gwałtownie do tyłu, a ułamek sekundy później uderzył w bandę.
– Po takich kraksach jest się zwykle oszołomionym. Byłem przekonany, że nic poważnego mi się nie stało, bolała mnie tylko pachwina. Potem jednak zacząłem się lekko dusić, a lekarz zawodów zabronił mi się podnosić – wspomina 19-latek.
To był trzeci z kolei szpital w Częstochowie, do którego trafiła karetka pogotowia. Po wykonaniu prześwietlenia i rezonansu magnetycznego nie było już wątpliwości, że doznał poważnego urazu środkowej części kręgosłupa. Trafił na stół operacyjny, operacja trwała blisko pięć godzin. Wszystko było dobrze, ale kilka dni później zagorączkował. Jak się okazało pojawił się obrzęk rdzenia kręgowego, który stosunkowo często występuje po tego typu zabiegach.
Osiem dni po wypadku przeszedł kolejną operację.

Litry potu
Dni w Reptach biegną tym samym rytmem. O siódmej pobudka, o ósmej śniadanie. O 10.30 rozpoczyna mozolne ćwiczenia.
– Żużel często ma na noc! Wylewam tu litry potu – mówi z uśmiechem Kamil.
W sali, w której ćwiczy są m.in. stoły do pionizowania sylwetki i rowerki, poruszające nogami pacjentów. O 12.20 rozpoczyna fizykoterapię. Po południu nie ma już praktycznie żadnych zajęć, więc co drugi, co trzeci dzień przyjeżdża do niego Przemysław Miodek, rehabilitant zaangażowany przez klub z Częstochowy. Co kilka dni odwiedza go też Marian Maślanka, prezes Włókniarza. Wszyscy wierzą w to, że Kamil powróci do pełnej sprawności.

Oczko w głowie Skulskiego
Kamil Cieślar jest najbardziej utytułowanym wychowankiem miniżużlowego klubu Rybki Rybnik. Dwukrotnie był mistrzem Polski, a z kolegami z drużyny zdobył pierwszy w historii klubu tytuł mistrzów Polski. Był oczkiem w głowie nieodżałowanego prezesa Rybek Andrzeja Skulskiego. To za jego sprawą po rozbracie z miniżużlem trafił do Częstochowy, co zaskoczyło wielu sympatyków rybnickiego żużla. Skulski wiedział, co robi. W RKM-ie była wtedy bardzo liczna grupa, czekających na debiut juniorów, a jemu zależało na częstych startach Kamila. Chciał też, by uczył się żużla i profesjonalizmu, podpatrując zawodników, jeżdżących w ekstralidze.
Mało kto wie, że to właśnie w Częstochowie Kamil Cieślar rozpoczynał swoją karierę. To na tamtejszym minitorze trenowały pierwsze „rybki”, zanim Skulski z grupą zapaleńców zbudował minitor w Rybniku Chwałowicach.
- Formalnie zadebiutowałem w ekstralidze na początku ubiegłorocznego sezonu w Zielonej Górze. Zastąpiłem w składzie nieobecnego Grega Hancocka, ale na tor nie wyjechałem. Prawdziwy mój debiut miał miejsce w Toruniu już pod koniec sezonu. Z Taiem Woffindenem wyszliśmy ze startu na 5:1, ale zawaliłem pierwszy łuk i przyjechałem na metę ostatni – wspomina Kamil Cieślar.
Po śmierci Andrzeja Skulskiego młodego żużlowca wziął pod swoje skrzydła Krzysztof Mrozek, organizator memoriałów Łukasza Romanka, który od dłuższego już czasu współpracował z Marianem Maślanką, prezesem Włókniarza. Właśnie za jego sprawą w składzie częstochowian pojawił się w tym roku też Rafał Szombierski, wychowanek RKM, którego namówił na zerwanie z hulaszczym życiem i powrót do żużla.

Będzie turniej dla Kamila?
– Podziwiam Tomka Golloba, a kibicuję Rafałowi, który szybko stał się podstawowym zawodnikiem naszej drużyny. Niestety teraz jego poczynania mogę śledzić tylko w Internecie – mówi Kamil Cieślar.
Krzysztof Mrozek planuje już zorganizowanie turnieju charytatywnego na rzecz Kamila. Cały dochód byłby przeznaczony na jego rehabilitację. Jeśli znajdzie się wolny termin zorganizuje go dzień przed meczem ligowym Włókniarza, a wtedy raczej na pewno wystąpią w nim wszyscy reprezentanci tej drużyny. Zapowiada też, że Kamil Cieślar będzie pierwszym zawodnikiem, który podpisze z klubem z Częstochowy kontrakt na przyszły rok.
– Motocykle czekają na niego wypucowane jak harleje, wszystko się świeci – mówi Alojzy Cieślar, tata Kamila.
6

Komentarze

  • tornero dla mnie nazywasz się Superkamil 08 lutego 2011 22:47kochany chłopcze, dziś gdy i Robert Kubica leży w szpitalu, jesteśmy wrażliwi na Twoje i jego przeżycia. Z całego serca życzę Ci sukcesów w rehabilitacji. Cała Polska kocha Cię!!!
  • mari zwyciężysz 06 sierpnia 2010 21:44Kamil dasz radę nie poddawaj się wiemy ze daleka "droga" przed tobą ale dojdziesz do Ochojca trzymamy za Ciebie
  • nina Po pierwsze - wiara! 06 sierpnia 2010 14:45Nie rezygnuj, bądź twardy! Wiem, że łatwo pisać, a trudniej to zrealizować. Wierze jednak że dasz radę, napewno, a ja będę trzymać kciuki!
  • miły A mógł być 06 sierpnia 2010 08:54Może gdyby jeździł w Rybniku, to nie musiałby aż tak walczyć o miejsce w składzie i może nie byłoby go teraz w Reptach....? Tak czy inaczej chłopie jak widzisz kibice są z Tobą, a Ty sam musisz chciec wygrać ten najtrudniejszy wyścig...TRZYMAJ SIĘ DZIELNIE!!!
  • York Pamiętam 05 sierpnia 2010 19:51Kamil, pamiętam twoją jazdę z Rybek. Miałeś charakter i teraz też na pewno go pokażesz. Wytrwaj!
  • rybniker Trzymaj się! 05 sierpnia 2010 10:51Kamil, dasz radę! Trzymaj się i twardo walcz o sprawność! Tak twardo jak na torze kiedy zdobywałeś medale w miniżużlu i walczyłeś o miejsce w składzie Włókniarza w dorosłym życiu sportowym! Prawdziwi kibice cię pamiętają i wspierają!

Dodaj komentarz