Mamy już dość szkód górniczych po byłym Dębieńsku. Nie chcemy dalszego osiadania terenu – mówią mieszkańcy.
Mieszkańców poruszyła wiadomość, że NWR Karbonia zabiega o drugą koncesję, tym razem na wydobycie węgla z wyższych pokładów pozostałych po kopalni Dębieńsko. Kilka dni temu w sali restauracji Rogowa odbyło się zebranie w tej sprawie. Przyszło na nie ponad 200 osób. Szacuje się, że na wyższym poziomie zalega około 50 mln ton węgla, z tego część pod Stanowicami. Mieszkańcy jednak ostro sprzeciwili się płytkiej kopalni. – Dały nam się już we znaki podtopienia spowodowane szkodami górniczymi po byłej kopalni Dębieńsko, a teraz zagraża nam wprowadzenie płytkiej kopalni Karbonii. Oznacza to totalną degradację. Eksploatacja na poziomie około 400 metrów spowoduje kolejne szkody górnicze, a my wiemy, co to jest za udręka – nie krył wzburzenia Leonard Piórecki.
W podobnym tonie wypowiadali się inni, podkreślając, że są wykończeni usuwaniem szkód, do których teraz nikt za bardzo nie chce się przyznać. Kopalnia Dębieńsko nie fedruje od dziesięciu lat i ludzie byli przekonani, że w Stanowicach wydobycia już nie będzie. Powstało tu sporo nowych domów. Nic dziwnego więc, że za każdym razem, kiedy w sali padało stwierdzenie: nie chcemy płytkiej kopalni, mieszkańcy bili głośne brawa. Wacław Jerzy Klinowski, wiceprezes Karbonii, uspokajał, że prawo górnicze i geologiczne zakłada zabezpieczenie przed szkodami, naprawę lub finansową rekompensatę. – Nie odpowiadamy za szkody pozostałe po poprzedniej kopalni, ale z chwilą, kiedy rozpoczniemy wydobycie, to odpowiedzialność spadnie na nas – podkreślał wiceprezes Klinowski.
Zapewnił też, że nie ma mowy o wydobyciu na poziomie 400 metrów. – Staramy się o pozwolenie na wydobycie na poziomie 800 metrów. Podobnie fedrują Budryk czy Szczygłowice – wyjaśnił wiceprezes Klinowski. Zaprzecza temu Stanisław Breza, sołtys Stanowic, który przepracował 31 lat w byłym Dębieńsku. – Kopalnia płytka oznacza wydobycie w przedziale od 350 do 650 metrów, a pod Stanowicami może to być pokład węgla od 350 do 600 metrów. Oznacza to spustoszenie i totalną degradację środowiska – uważa sołtys Breza. Dwa lata temu NWR Karbonia otrzymała koncesję na wydobycie na pokładach niższych i na tej podstawie mogłaby otworzyć kopalnię. Kiedy jednak się okazało, że na wyższych pokładach jest jeszcze sporo węgla, spółka przygotowała kolejny wniosek koncesyjny.
Częścią tego wniosku jest raport o oddziaływaniu zakładu na środowisko, który złożono w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach. Zgodnie z procedurą, dokumentacja powinna być wyłożona do wglądu. – Bardzo dziwne, bo dowiedziałem się o tym przypadkiem. Pojechałem więc do Katowic, żeby zobaczyć, co to w ogóle jest. Miałem tydzień na przestudiowanie 170 stron raportu wraz z załącznikami i po analizie stwierdziłem, że dokument zawiera bardzo dużo przemilczeń, niedomówień i nieścisłości. Został napisany tendencyjnie i z błędami, pod dyktando inwestora. Uważam w tej sytuacji, że powinien powstać nowy raport, opracowany przez niezależnych ekspertów – wypowiadał się w imieniu mieszkańców Leonard Piórecki.
Zarzucił Karbonii m.in. dołączenie do raportu starej mapy, sprzed ponad 20 lat, na której nie dość, że figurują stare nazwy ulic, to jeszcze nie uwzględniono wielu nowych domów! Wiceprezes odpowiadał, że mapa jest stara, bo tylko taką gmina dysponuje, a zrobienie nowej to ogromny koszt. – Zdenerwował mnie zarzut o przekłamaniach, bo niczego nie ukrywaliśmy. Przecież na mapie są zaznaczone osiadania terenu, a na tym etapie o to chodzi – wyjaśnił. Kiedy jednak mieszkańcy usłyszeli, że spółka nie zamierza inwestować ani w podsadzkę, ani w nową mapę, zarzucili inwestorowi, że chce wydobywać węgiel jak najmniejszym kosztem, czyli kosztem ludzi. – To nieprawda. Zamierzamy zainwestować w zakład pół miliarda euro. Do pracy będziemy przyjmowali głównie mieszkańców okolicy. Żeby jednak cokolwiek zrobić, musimy mieć koncesję – bronił się wiceprezes Karbonii.
Z sali popierali go jednak nieliczni. Władze Czerwionki-Leszczyn znalazły się pomiędzy młotem a kowadłem, bo bardzo zależy im na inwestorze, na nowej kopalni i wpływach do budżetu, ale muszą dbać o interes lokalnej społeczności. – Jestem po stronie mieszkańców. Wiem, że wielu jest zagubionych, jeśli chodzi o dochodzenie swoich praw z tytułu szkód górniczych. W tej sytuacji muszą znać konkrety – uważa Wiesław Janiszewski. Trudno powiedzieć, jak przy tylu uwagach i takiej krytyce społecznej zakończy się postępowanie w sprawie wydania decyzji środowiskowych. Sprawa trafiła do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie. Ministerstwo Środowisko odmówiło komentarza tłumacząc, że w tej chwili nie toczy się żadne postępowanie w sprawie udzielenia czy zmiany koncesji dla Karbonii.
Komentarze