– Mamy podejrzenie, że ta firma składuje nielegalne odpady, niezgodnie z decyzją, jaką otrzymała od starosty powiatowego. Chodzi przede wszystkim o odpady poprzemysłowe typu fluorek wapnia, jakieś skrawki, kable, płyny niewiadomego pochodzenia. Oczekujemy jasnych deklaracji od władz odpowiedzialnych za wydanie decyzji oraz kontroli tego, co się tu dzieje – mówił Marek Wystyrk, prezes stowarzyszenia Moje Miasto.
Na spotkaniu pokazywano zdjęcia, które zrobili mieszkańcy na terenie firmy. Mają one świadczyć o zanieczyszczeniu tego obszaru. – Kiedyś słychać tam było kumkanie żab, pływały ryby, były raki. Teraz zwierzęta padają, ludzie chorują – mówił prezes Wystyrk.
Potwierdzała to Czesława Szymiczek, lekarz pediatra, również mieszkanka Rydułtów. – W ostatnich kilku latach nieco wzrosła liczba zachorowań na choroby alergiczne, infekcyjne. Dzieci mają uporczywy kaszel, nieżyty nosa i spojówek, wysypki. Ale nie mogę powiedzieć, by był jakiś związek przyczynowo-skutkowy z działalnością tej firmy – mówiła pediatra.
Sylwester Płusa, inspektor z wydziału ochrony środowiska wodzisławskiego starostwa, mówił, że do 17 września zostanie przeprowadzona kompleksowa kontrola w zakresie przestrzegania przez firmę zezwoleń na odzysk odpadów oraz ustawy o odpadach. – Jeśli okaże się, że firma szkodzi środowisku lub negatywnie wpływa na zdrowie ludzi, wówczas wojewódzki inspektor ochrony środowiska może wstrzymać jej działalność – tłumaczył Sylwester Płusa.
W spotkaniu uczestniczył poseł Adam Gawęda. Poinformował, że o sprawie powiadomił osobiście ministra środowiska. Nie pojawił się przedstawiciel firmy Zielony Śląsk. Wystosował do szefa stowarzyszenia Moje Miasto ostre pismo, w którym zagroził mu sądem. Zapewnił też, że na teren rekultywowany przez firmę nigdy nie trafiały żadne odpady niebezpieczne, które w jakikolwiek sposób mogą zagrażać ludziom i zwierzętom.
Komentarze