Stan zdrowia dwóch najbardziej poszkodowanych w czasie dzisiejszej strzelaniny w Rybniku Boguszowicach osób lekarze określają jako poważny, ale względnie stabilny. Najbardziej ucierpiał szwagier sprawcy, który podobnie jak on ma 39 lat. Z kilkoma ranami postrzałowymi trafił do szpitala w Jastrzębiu Zdroju. Jedna z kul miała utkwić blisko kręgosłupa i niewykluczone, że jeszcze tej nocy mężczyzna będzie operowany. Na oddziale intensywnej terapii szpitala wojewódzkiego w Rybniku Orzepowicach przebywa 36-letnia żona szaleńca. Ma za sobą operację, w czasie której lekarzom udało się powstrzymać krwotok. W rybnickim szpitalu są też: postrzelona w udo teściowa, teść, którego zięć postrzelił w ramię, oraz 44-letnia sąsiadka z obrażeniami tułowia i głowy. Dobrze czuje się 38-letni policjant z komisariatu w Boguszowicach, któremu sprawca przestrzelił nogę. Na szczęście kula ominęła kość. Starszy, 14-letni syn 39-latka, którego ojciec postrzelił w żuchwę, trafił na oddział chirurgii szczękowej jednego ze szpitali w Katowicach. To razem z nim szaleniec wyszedł z domu po zakończeniu ostrzału z okna swego domu; chwilę później obezwładnili go antyterroryści. Młodszy 11-letni syn zdołał wybiec z domu jeszcze w trakcie strzelaniny.
39-latek strzelał praktycznie na oślep z pistoletu, broni długiej i maszynowej. Policja sprawdza, skąd pracownik kopalni miał taki arsenał, i jak to się stało, że nie wiedzieli o nim najbliżsi. Po zakończeniu akcji budynek sprawdzali policyjni pirotechnicy, obawiano się bowiem, że w domu mogą być również materiały wybuchowe. Jak informuje Aleksandra Nowara, rzecznik prasowa rybnickiej policji, znaleziono jedynie trzy zapalniki, jakich używa się w kopalniach do detonowania materiałów wybuchowych.
Już w komendzie 39-latkowi pobrano krew do badania na zawartość alkoholu. Z relacji policjantów wiemy, że w celi mężczyzna zachowuje się spokojnie.
Komentarze