Laureaci naszego konkursu do I klasy „Nowinami” (od lewej): Paulina, Paweł, Krzysztof, Mikołaj, Kacper, Karol, Marta / Wacław Troszka
Laureaci naszego konkursu do I klasy „Nowinami” (od lewej): Paulina, Paweł, Krzysztof, Mikołaj, Kacper, Karol, Marta / Wacław Troszka

Nauczycieli przybywa szybciej niż uczniów. To główny problem oświaty.
Od dawna więcej kłopotów mają nauczyciele niż uczniowie. Tych pierwszych przybywa szybciej niż drugich, więc nie dla wszystkich starcza pracy. Od lat problem z jej znalezieniem mają świeżo upieczeni poloniści, historycy, wuefiści, germaniści i romaniści. W tym roku w Rybniku okazało się, że za dużo jest także anglistów. W szkołach podstawowych po kilku latach niżu demograficznego sytuacja jednak się unormowała. Do największych problemów z deficytem uczniów przygotowują się teraz gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne. Dziś naukę w pierwszych klasach rybnickich podstawówek rozpoczyna ok. 1220 siedmiolatków i aż 293 sześciolatków, o wysłaniu których do szkoły wciąż decydują rodzice. W pierwszych klasach gimnazjów dla porównania będzie się w tym roku uczyło ok. 1400 dzieci.
– Nie przyjmujemy nauczycieli do pracy w szkołach. Jedynie w przedszkolach znalazła się praca dla stażystów, bo otwieramy w tym roku kolejnych 12 oddziałów. Dla wielu osób szukaliśmy godzin w innych szkołach, byle tylko nie tracili pracy. W najgorszej sytuacji są nauczyciele, którzy mieli umowy o pracę na czas określony – mówi Katarzyna Fojcik, naczelnik wydziału edukacji rybnickiego magistratu. Ponad 30 nauczycielom nie przedłużono umów, pięciu mianowanych bądź dyplomowanych (według szacunkowych jeszcze danych) zwolniono (dostaną sześciomiesięczną odprawę), dziesięciu przeszło na emeryturę (dostaną dziewięciomiesięczną odprawę), zaś pięciu przeniesiono w tzw. stan nieczynny, co znaczy, że przez sześć miesięcy będą otrzymywali gołą pensję uzależnioną od stopnia awansu i wysługi lat.
Jeśli w tym czasie z różnych przyczyn znajdą się dla nich godziny lekcyjne, będą mogli wrócić do pracy. Generalnie na łączną liczbę 2363 nauczycielskich etatów w rybnickich miejskich placówkach oświatowych to jeszcze nie tragedia, ale też nie ma powodu do radości. Samorządowcy mają mieszane uczucia, bo im lepsza szkoła i wyżej awansowani nauczyciele, tym większe obciążenia dla budżetu. Jak mówi Adam Fudali, prezydent Rybnika, w pierwszym półroczu prawie 36 proc. wydatków gminy stanowiły wydatki na oświatę i edukację, a kwota przekroczyła ponad 79 mln zł. W tym roku do subwencji oświatowej z budżetu państwa, która w założeniu ma pokrywać pensje nauczycieli i koszty funkcjonowania szkół, miasto dopłaci 30 mln zł. Dopłaci m.in. dlatego, że państwowa subwencja nie obejmuje przedszkoli.
– Gdybyśmy zamknęli siedem szkół, subwencji starczyłoby na wszystko, ale chyba nie o to chodzi. Staramy się zarządzać oświatą racjonalnie, ale oszczędzać na niej nie zamierzamy. Inwestowanie w młodzież to przecież najlepsza lokata – komentuje Adam Fudali. W ubiegłym roku szkolnym najmniejsza klasa w całym mieście, w zespole szkolno-przedszkolnym w Wielopolu, liczyła 12 uczniów.

Komentarze

Dodaj komentarz