Trzon figury tworzyło pierwszych sześciu skoczków / www.bigways.pl
Trzon figury tworzyło pierwszych sześciu skoczków / www.bigways.pl
Szymon Szpitalny był jedynym przedstawicielem naszego regionu, który wziął udział w słynnym wielkim skoku spadochronowym.
Wszystko działo się niedawno nad lotniskiem we Włocławku. 103 skoczków spadochronowych wyskoczyło naraz z pięciu samolotów. Po kilkudziesięciu sekundach chwycili się za ręce i nogi, tworząc w powietrzu figurę przypominającą kwiatek. Ustanowili w ten sposób nowy rekord Polski i uzyskali najlepszy w tym roku wynik w Europie. Udział w podobnym przedsięwzięciu wymaga sporych umiejętności i doświadczenia. – Trzeba umieć nie tyle skakać, co latać – mówi rybnicki spadochroniarz. Jest wychowankiem Aeroklubu ROW, ma 30 lat, skacze od 14. Dziś ma za sobą 1515 skoków. Po raz pierwszy wziął udział w skoku grupowym w 2000 roku. Było to w Nowym Targu. Z 24 innymi skoczkami próbowali wtedy pobić ówczesny rekord Polski.
Szymon Szpitalny trenuje w każdy weekend na lotnisku w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie działa jedna z najlepszych szkół spadochronowych w kraju i jest kilku zawodników uprawiających bigways. Tak oficjalnie nazywa się ta konkurencja, która nie doczekała się jeszcze polskiej nazwy. We Włocławku skakali przez pięć dni. 103-osobowy rekord udało się im ustanowić dopiero ostatniego dnia, za piętnastym podejściem. Było to ok. godz. 20. Samoloty, wyposażone w instalację do podawania skoczkom tlenu, wyniosły ich na wysokość 5,3 tys. m. n.p.m. Figurę stworzyli jakieś 80 sekund po opuszczeniu samolotów, gdzieś na wysokości 3 tys. m. Ustalili, że sześciu skoczków, tworzących wewnętrzny krąg, będzie spadało z prędkością ok. 200 km/h, a reszta musiała się do nich dostosować.
– Lżejsze z natury dziewczyny ubierały więc specjalne ołowiane pasy. Ci, którzy wyskoczyli z samolotów jako ostatni, więc jako ostatnio dołączali do grupy, spadali nieraz z prędkością nawet 400 km/h – opowiada Szymon Szpitalny. Jak dodaje, emocje nie kończą się z chwilą wykonania i zaliczenia figury. Trzeba jeszcze bezpiecznie wylądować, by nikt w nikogo nie uderzył i nie splątały się spadochrony. Dlatego skoczków obowiązuje żelazna dyscyplina. Samo lotnisko jest podzielone na sektory i każdy wie, w którym ma wylądować. Okazuje się, że w tej 103-osobowej grupie skoczków byli przedstawiciele 32 krajów i pięciu kontynentów. Polaków było tylko 19, w tym pięciu wojskowych. W przyszłym roku w Malezji zostanie podjęta próba ustanowienia nowego rekordu świata, czyli stworzenia układu z udziałem aż 500 skoczków. Zapewne będzie wśród nich Szymon Szpitalny.

Komentarze

Dodaj komentarz