W poniedziałek Stanisław Breza i Daniel Gorzawski zaczęli rozwieszać kartki z informacją, że z końcem roku wygasa odpowiedzialność Kompanii Węglowej za spuściznę po Dębieńsku / Wacław Troszka
W poniedziałek Stanisław Breza i Daniel Gorzawski zaczęli rozwieszać kartki z informacją, że z końcem roku wygasa odpowiedzialność Kompanii Węglowej za spuściznę po Dębieńsku / Wacław Troszka
Jeszcze tylko cztery miesiące i Kompania Węglowa umyje ręce od wszelkich skutków działalności po byłej kopalni Dębieńsko.
Po zakładzie, zamkniętym dziesięć lat temu, pozostało wiele niezałatwionych spraw. Dlatego mieszkańcy Stanowic, miejscowości najbardziej dotkniętej górniczą eksploatacją, kolejny raz uderzyli na alarm. Czują się oszukani i bezsilni. Zarzucają Kompanii Węglowej zaniedbania i grę na zwłokę. Od dawna zmagają się z uszkodzeniami swoich domów, a w przyszłym roku mogą zostać z nimi zupełnie sami! Dlatego zamierzają wystąpić z pozwem zbiorowym i wspólnie oddać koncern do sądu. – To dla nas jedyna szansa, ponieważ szkody dalej występują, a nasze wnioski albo pozostają bez odpowiedzi, albo otrzymujemy decyzje odmowne – zapowiada Halina Tkocz z ulicy Powstańców.
Kupiła dom w 1995 roku. Od tego czasu przeżyła trzy remonty okupione walką w sądach i urzędach. Pokazuje stos pism, dokumentów, listów. – Wygrałam wszystkie procesy z kompanią. I teraz również nie zamierzam się poddawać – zapowiada Halina Tkocz. Mieszkańców wspiera sołtys Stanisław Breza, który w ich imieniu napisał do Piotra Litwy, prezesa Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach. „Na terenie objętym oddziaływaniem kopalni Dębieńsko pozostało wiele do zrobienia. Dotychczas nie zrealizowano priorytetowych zadań, które do 1998 roku gwarantowano mieszkańcom Stanowic w prowadzonej korespondencji w zakresie szkód. Chodzi przede wszystkim o niewykonanie czwartego etapu regulacji rzeki oraz pozostałych prac hydrotechnicznych” – pisze sołtys.
Nieuregulowana Bierawka i tzw. rów opaskowy to kolejna scheda po kopalni i zmora ludzi, których domy w ostatnim czasie zostały kilka razy podtopione. – Jak na ironię zalewa nas woda z rowu, który miał odbierać nadmiar wody z rzeczki. Nie śpimy po nocach, boimy się wyjeżdżać, nie byliśmy nawet na wczasach. Jak tylko przychodzi większa burza, to przeżywamy horror – denerwują się mieszkańcy ulicy Zielonej. Sołtys Breza powiadomił także prezesa WUG-u, że poważne zaniedbania w pracach hydrotechnicznych kompania tłumaczy brakiem pieniędzy na tak duże inwestycje, a nawet prawami natury. Napisał, że ludzie rozumieją skutki opadów, ale nie pozwolą, aby natura miała zwolnić kompanię z odpowiedzialności za wyrządzoną szkodę i przysłonić wieloletnie zaniedbania.
„W opisywanym terenie kopalnia ponad wszelką wątpliwość zmieniła morfologię i stan układu hydrograficznego. Zmieniła też życie mieszkańców, którzy do chwili obecnej szukają pomocy, aby już nie dochodziło do zalewania posesji” – pisze sołtys. O podobnych sprzecznościach mówi także Halina Tkocz. W lutym złożyła wniosek do Kompanii Węglowej, w którym wymieniła obecnie powstałe szkody, m.in. spękaną elewację i fundamenty budynku, większe nachylenie domu, zapadnięcia na całej posesji. Niestety, Zakład Zagospodarowania Mienia, oddział w Woli, odmówił ich naprawienia pisząc, że dom pani Haliny znajdował się w zasięgu wpływów eksploatacji górniczej do 1994 roku, a do 1997 roku teren już się uspokoił.
– Jak to możliwe, skoro kupiłam ten dom w 1995 roku i w następnych latach trzy razy go remontowałam. Skoro szkody zanikły po 1997 roku, to dlaczego w następnych latach wnioski nadal przyjmowano? – pyta Halina Tkocz. Kolejnym absurdem wydają się pomiary nachylenia budynku. Inne są wyniki pomiaru, jaki wykonała kompania, a inne biegli na wniosek sądu! Takie sprzeczności jest więcej. – Szkody są dalej, choć kopalnia już nie fedruje. W 2006 i w 2007 roku odczuwaliśmy wstrząsy górotworu kopalni Knurów, co potwierdza Główny Instytut Górnictwa. I ktoś pisze, że teren jest uspokojony! Jakim cudem, skoro spękania pojawiają się w miejscu dawnych szkód! – denerwuje się Halina Tkocz.
Potwierdza to Stanisław Breza, który pamięta, że jeszcze pod koniec swojej działalności kopalnia Dębieńsko prowadziła eksploatację w płytkich pokładach 300-400 metrów pod Stanowicami. Zarówno WUG, jak i urząd gminy rozkładają ręce tłumacząc, że nie są stroną w sprawie. WUG kieruje mieszkańców do sądu, a gmina pomaga organizować spotkania z przedstawicielami KW. – I właśnie na takim spotkaniu prezes kompanii zachęcał nas do składania wniosków w sprawie szkód górniczych. Wstąpiła w nas nadzieja, że nie wszystko stracone, ale wielu otrzymało decyzje odmowne. Niektórzy mają nowe domy, wybudowane po zamknięciu kopalni, i one też są uszkodzone. Do kogo ci ludzie mają iść? – pyta Halina Tkocz.
Co na to wszystko Kompania Węglowa? Jej rzecznik Zbigniew Madej potwierdza, że zgodnie z prawem górniczym w 2010 roku kończy się okres, kiedy spółka odpowiada jeszcze za skutki działania zamkniętej kopalni. – W 2011 roku nie będzie już ponosiła takiej odpowiedzialności – odpowiada rzecznik. Wiesław Janiszewski, burmistrz Czerwionki-Leszczyn, nie ma wątpliwości, że do uporządkowania po byłej kopalni pozostało jeszcze bardzo wiele. – Ludzie są bezsilni w zderzeniu z machiną urzędniczą. W takiej sytuacji pozostaje im tylko sąd – mówi burmistrz.
Tymczasem Jerzy Markowski, były senator i były wiceminister gospodarki, twierdzi, że okres roszczeniowy wcale nie kończy się po dziesięciu latach, gdyż zamknięta kopalnia zawsze ma sukcesora prawnego, który ma obowiązek usuwania szkód spowodowanych eksploatacją górniczą. Kopalnia należała do państwa, więc to ono powinno usuwać skutki jej działalności. Państwo zrobiło swoje, ponieważ zabezpieczyło pieniądze na naprawę szkód i ustanowiło prawo. Reszta zależy od rzetelności podmiotu, które zarządza danym mieniem w imieniu państwa. Poseł Adam Gawęda stoi na stanowisku, że dziesięć lat na dochodzenie roszczeń po zamknięciu kopalni to za mało. – Wprawdzie opracowania naukowe wskazują, że to wystarczy na uporządkowanie spraw, jednak z praktyki wynika, że nawet po tym czasie występują odkształcenia na powierzchni. Dlatego postulowałem o wydłużenie tego okresu, bo nie można hamować słusznych roszczeń.
2

Komentarze

  • zyga były 15 września 2010 18:07 były burmistrz Czerwionki _Leszczyn P.L.robi kampanie wyborcza
  • Ja A wystarczy poczytać prawo a nie siać ferment wsród mieszkańców. 10 września 2010 11:20Nie wiem kto chce zbijać punkty przed wyborami i robi ludzi w wała. Wystarczy przeczytac ustawę Prawo Górnicze i Geologiczne , a konkretniej dział V i Art. 96.Który mówi " W razie braku przedsiębiorcy odpowiedzialnego za szkodę albo jego następcy prawnego, roszczenia określone niniejszym działem przysługują przeciwko Skarbowi Państwa" Za wprowadzanie ludzi w błąd powinien ktoś odpowiedzieć.

Dodaj komentarz