Śmierdzące dziedzictwo


Kary zostały nałożone w 1995 i 1996 roku, jeszcze za kadencji burmistrza Zbigniewa Seemanna. Jak dowiedzieliśmy się, burmistrz, łamiąc obowiązujące przepisy, szybko otworzył wysypisko przy ul. Raciborskiej, by dać mieszkańcom przedwyborczy prezent. Sam Zbigniew Seemann, obecnie sekretarz powiatu wodzisławskiego, nie chce się wypowiadać w tej sprawie:- Teraz gospodarzem gminy jest burmistrz Alfred Sikora, jego proszę pytać o wyjaśnienia.Kary się uprawomocniły, gdyż władze gminy, zdaniem Alfreda Sikory, zamiast się od nich odwoływać, skarżyły WIOŚ do wszystkich możliwych instancji, z Naczelnym Sądem Administracyjnym włącznie. Wszędzie gmina przegrała. Musiała zapłacić, czego jednak nie zrobiła. W konsekwencji od kar narosły odsetki - za pierwszą 631 tys. zł, za drugą 479 tys. (są to dane na 30.11.2002 r., zamieszczone w piśmie z ŚWIOŚ do Urzędu Miasta w Rydułtowach, wysłanym 14.02 br.). Dziś te kwoty są wyższe, gdyż odsetki naliczane są każdego dnia. Burmistrz Sikora przyjął inną strategię działania po objęciu urzędu:- W 1998 r. przyszła kara za rok ’97. Odwołaliśmy się od niej do WIOŚ-u. Oświadczyłem też, że podejmuję się rekultywacji terenu. Dzięki temu WIOŚ nalicza co prawda rokrocznie kary, są one jednak zawieszane do czasu ukończenia robót. Gdybyśmy nie przystąpili do zagospodarowania wysypiska, co roku musielibyśmy płacić średnio kolejne 450 tys. zł i drugie tyle odsetek.Składowisko mieściło się w zagłębieniu terenu, miało powierzchnię około jednego hektara. Jest już niemal w całości zagospodarowane. Wykonano trzy studnie odgazowujące, kanalizację odprowadzającą ścieki. Śmieci odizolowano od gleby specjalną wykładziną, a z góry przykryto grubą warstwą humusu i wyrównano. Kiedy mrozy zelżeją, posadzone zostaną drzewka. Na przeprowadzenie rekultywacji gmina zaciągnęła kredyt. Całe zadanie kosztuje ją 1,3 mln. zł. Gmina ma czas na rekultywację dzikiego wysypiska do końca marca br. Jeżeli zmieści się w terminie, kary od 1997 r. zostaną anulowane. Pozostają jednak obciążenia wcześniejsze i te muszą być uregulowane do 17 marca, chyba że gmina znajdzie inne zgodne z prawem rozwiązanie. Samorządowcy bronią się przed zapłatą dwóch milionów zł. Pieniędzy nie mają, musieliby zaciągnąć kredyt. Szkoda im jednak zadłużać gminę na taką sumę i nie mieć pożytku z tych pieniędzy.- Próbowałem już różnych sposobów na anulowanie albo chociaż zmniejszenie kar. Powoływałem się na ustawę podatkową, inne przepisy. Rozmawiałem z kilkoma wojewodami śląskimi, wojewódzkim inspektorem ochrony środowiska. Byłem osobiście z wizytą w Warszawie u jego zwierzchnika - głównego inspektora ochrony środowiska. Przyjął naszą delegację życzliwie, ale powiedział, że nie widzi możliwości prawnych. Szukam też lobbingu posłów i senatorów. Plik korespondencji w sprawie kar w ciągu tych wszystkich lat urósł chyba do pół metra. Teraz czekam jeszcze na odpowiedź na nasze pismo z GIOŚ. Jeżeli będzie negatywna, to pozostaje mi jedna możliwość - zwrócenie się bezpośrednio do ministra środowiska. Mam zamiar wybrać się do niego razem z parlamentarzystami - mówi Alfred Sikora.Gdyby umorzenie kar okazało się niemożliwe, burmistrz będzie jeszcze zabiegał o anulowanie odsetek od nich. Jeżeli jednak nic nie wskóra, wówczas gmina zmuszona zostanie do zapłaty dwóch milionów zł. W przeciwnym wypadku WIOŚ zablokuje konto gminy i przejmie każdą wpłatę poza pieniędzmi na pensje i wypłaty socjalne. Zdaniem burmistrza będzie to śmierć dla budżetu.

Komentarze

Dodaj komentarz