To wyłącznie sąsiedzka zawiść?


W 1991 roku założył on firmę transportową Gama, która rozwozi popiół z Elektrowni Łaziska na miejsca składowania. Zaczynał od czterech samochodów, obecnie jest ich 14. To duże auta, składające się z ciągników i naczep. Była wielka potrzeba zorganizowania im miejsca postojowego, a także warsztatów, gdzie mogłyby przechodzić remonty i przeglądy. Gałeczka postanowił zapytać w urzędzie o wolny teren pod taką działalność. I takie miejsce mu wskazano w Zawadzie: teren przeznaczony niegdyś na strefę ochronną biobloku. Bioblok nie powstał, zatem teren można było zagospodarować inaczej. Gałeczka kupił go, ale gdy sąsiedzi mieszkający przy zakupionej parceli dowiedzieli się, co tam będzie, ostro zaprotestowali. Na inwestycję nie wyraziła zgody także rada sołecka.Drugim miejscem, o którym pomyślał St. Gałeczka, był rozległy pusty plac, należący do upadłych zakładów Zremb. Miasto od lat usiłowało zainteresować kogoś zakładem i nieruchomościami, by nie dopuścić do zrujnowania majątku. We wrześniu 2001 roku Gałeczka zakupił 7002 m kw. pod parking i warsztat w miejscu, gdzie przedtem taka baza istniała. Zostały po niej jedynie wiaty mocno nadgryzione zębem czasu. Samochody zaczęły tu parkować, a Gałeczka postarał się w urzędzie o zgodę na wybudowanie warsztatu i otrzymał ją. Miał być nowoczesny, składający się z trzech segmentów: części socjalnej z łaźnią dla ludzi, części naprawczej z kanałem oraz myjni, z której woda z detergentami i popiołami miała być zbierana do pojemników i utylizowana w oczyszczalni. Kotłownia miała być olejowa.Niestety, i tu nie było mu dane rozpocząć inwestycji. O rzut kamieniem od tego miejsca stoją cztery domy przy ulicy Cynkowej. Ich właściciele w piśmie z 28 maja 2002 roku wyrazili „jeden wielki sprzeciw wobec lokalizacji i budowy warsztatu remontowego taboru samochodowego oraz cementonaczep”. Argumentowali, że na tym terenie istnieje już wyspecjalizowany warsztat naprawy samochodów, a uciążliwość tej bazy jest nie do zniesienia, bo ciągły ruch samochodów ciężarowych z cysternami przez 24 godziny powoduje hałas przekraczający polskie normy.- I Samorządowe Kolegium Odwoławcze, do którego skierowali swój protest, uchyliło zgodę urzędu miasta. Uchyliło bez wizji lokalnej, podczas której stwierdziłoby, czy jest tu już jeden wyspecjalizowany warsztat. Był tu taki, teraz to wiata trzymetrowej wysokości, a nasze samochody mają cztery i żeby je tam postawić, trzeba zerwać blachę - tłumaczy Gałeczka. - Co do hałasu, to na nasze zlecenie firma Sepo z Knurowa dokonała pomiarów i analizy poziomu dźwięków. Polskie przepisy mówią o tym, że hałas nie może być większy niż 50 decybeli w dzień i 40 w nocy. U nas oszacowano go na 35 decybeli.Kolegium w zgodzie miasta dopatrzyło się „obrazy przepisów” i nakazało sprawę skierować do ponownego rozpatrzenia. 12 lutego br. naczelnik wydział budownictwa, geodezji i gospodarki nieruchomościami UM Jan Orlik i wiceburmistrz Edward Jurzyca spotkali się ponownie z mieszkańcami, by ustalić warunki budowy warsztatu. Nie posunęło to jednak sprawy naprzód. Mieszkańcy nie ustąpili ani na jotę, mimo że Gałeczka oferował im wygodny dojazd do ich posesji.Ulica Cynkowa po wybudowaniu zakładów znalazła się na terenie Zrembu. Służyła wszystkim, choć wytyczono ją na prywatnym gruncie mieszkańców. Niedawno jedna z protestujących upomniała się o swój grunt i zatarasowała drogę płotem, bowiem przebiega ona przez fragment jej działki. Plany geodezyjne potwierdziły, że faktycznie jest to jej prywatna własność. Mieszkańcy żalili się, że ją zatarasowano, i życzyli sobie, by ją odblokować i zmienić w publiczną. Władze gminy zaproponowały kupno tego kawałka, ale właścicielka odmówiła.Gdy Gałeczka kupował plac pod warsztat, graniczący właśnie z owym zagrodzonym kawałkiem drogi, zaproponował, że ze swojej działki odstąpi za darmo pas gruntu pod drogę, by ominąć odcinek będący prywatną własnością. Jednak jego przeciwnicy oponują, zatem inwestycji nie będzie jeszcze czas jakiś, bo potrzeba nowych uzgodnień i raportu oddziaływania budowli na środowisko. Tylko niepokorny pracownik urzędu szepcze na ucho, że ten protest to nie sprawa hałasu, spalin czy czegoś tam jeszcze. Przez dwadzieścia parę lat zakłady Zremb hałasowały, truły spalinami i nikomu to nie wadziło. To wyłącznie sąsiedzka zawiść i zła wola. Żeby nikt nie miał lepiej...

Komentarze

Dodaj komentarz