Edward Rduch przed swoim warsztatem, gdzie honorowe miejsce zajmuje oczywiście zegar / Dominik Gajda
Edward Rduch przed swoim warsztatem, gdzie honorowe miejsce zajmuje oczywiście zegar / Dominik Gajda
Firma Edwarda Rducha zbudowała już osiemset czasomierzy! Każdy jest słynny i każdy inny!
Ziemia się kręci, mijają noce, dnie i całe ludzkie pokolenia, czas nieubłaganie pędzi do przodu, a niestrudzenie odmierzają go zegary. W jedną szczególną noc, gdy obie wskazówki ustawiają się na godzinie 00, rozpoczyna się nowy rok, a wraz z nim pojawiają się nowe nadzieje, nowe plany, nowe postanowienia. – Ludzie zawsze fascynowało mierzenie czasu. Najpierw używali zegarów świecowych, wodnych czy piaskowych, potem wprowadzili zegary mechaniczne z podziałem na dwanaście części, które używane są do dziś – mówi Edward Rduch z Połomi. Od siedemnastu lat zajmuje się wytwarzaniem dużych zegarów. W jego warsztacie powstają zegary kościelne, wieżowe, ratuszowe, fasadowe, uliczne. Firma ma na swoim koncie zbudowanie już ośmiuset czasomierzy. Każdy jest szczególny, każdy inny.
Jeden z najbardziej znanych odmierza czas do Euro 2012, a było o nim głośno nie tylko w Polsce. Okazała konstrukcja z nierdzewnej stali i szkła stanęła na granitowym cokole na ulicy Świdnickiej we Wrocławiu i zaczęła odliczać dni do rozpoczęcia mistrzostw Europy w piłce nożnej. – Codziennie z przezroczystej wieży o losowo wybranej porze wypadają po dwie czerwone piłeczki, są na nich autografy znanych piłkarzy, m.in. Platiniego, Szarmacha czy Laty, a na wyświetlaczu pojawia się liczba dni, które pozostały do rozgrywek – mówi Edward Rduch. Może być dumny z nowoczesnej konstrukcji, wyposażonej m.in. w specjalną wentylację, która zapobiega parowaniu szyb, w mechanizm odstraszający owady oraz zabezpieczenia przeciwko wandalom. O zegarze Euro 2012 pisały ogólnopolskie media.
Czasomierze z warsztatu Edwarda Rducha można zobaczyć w wielu miejscowościach naszego regionu, nie tylko na wieżach kościołów, ale i na fasadach urzędów, na ulicach lub w parkach. Niedawno jeden pojawił się na rynku w Rydułtowach. Od razu stało się o nim głośno z powodu inaczej zapisanej czwórki na tarczy. Nie jest to bowiem typowa, rzymska IV, ale po prostu cztery belki, a więc podobnie, jak jest w przypadku słynnego Big Bena w Londynie. – Wielu ludzi mnie o to pyta. Odpowiadam, że kiedyś na tarczach zegarów widniały znaki zodiaku. Jednym z nich był Jowisz, czyli Jupiter zapisywany w skrócie właśnie jako IV. Chcąc odejść od tego symbolu politeizmu, w naszych czasach zaczęto używać po prostu czterech belek. Ja również często tak zapisuję na tarczy czwórkę, ponieważ lepiej się równoważy z rozbudowaną ósemką – wyjaśnia pan Edward.
Długo by wymieniać miejscowości w regionie, w których są zegary z jego firmy. To Mszana, Skrzyszów, Godów, Gorzyce, Turza Śląska, Zabełków, Chałupki, Rudyszwałd, Owsiszcze, Pruchna, Ochaby, Skoczów, Wisła (na kościele ewangelickim), Jaworzynka, Koniaków, Istebna, Jastrzębie (na kościele, na urzędzie miasta oraz w Parku Zdrojowym), Wodzisław Kokoszyce czy Połomia. Czasomierze z marką Rducha rozsiane są również po całej Polsce. Kilka można podziwiać w Niemczech (Berlin, Bielefeld), w Bułgarii (Sofia), na Łotwie (Ryga), w Estonii, w Czechach i na Słowacji. Ten na fasadzie szkoły w Bytomiu ma podświetlany witraż, w Kokoszycach podświetlane wskazówki oraz punkty godzinowe, w jastrzębskim parku jest kwiatowy, tarczę w Kozach zdobią herbowe koziołki, a w Gryficach dwa gryfy.
Do najbardziej oryginalnych należą zegar analogowy oraz księżycowy umieszczone na dwóch wieżach w Bielefeld. Ten drugi pokazuje fazy księżyca. – Księżyc okrąża Ziemię w ciągu 27 dni, 7 godzin i 43 minut. Z kolei miesiąc synodowy, czyli księżycowy, trwa 29 dni, 12 godzin i 44 minut. Wykonanie mechanizmu zegara księżycowego wymaga ogromnej precyzji i dokładnych obliczeń, aby wszystko mogło bez zakłóceń funkcjonować przez lata – mówi połomski mechanik budowy maszyn i elektromechanik. W jego warsztacie powstają prawie wszystkie elementy potrzebne do budowy zegara, np. odlewy, bo na miejscu jest mała odlewnia, tu też wykonuje się frezowanie, wykrawanie oraz tzw. pozłotnictwo.
– Teraz akurat robimy zegar dla Bobolic. Będzie podobny do tego na Euro 2012, ale w szklanej wieży zamiast piłeczek znajdzie się okolicznościowa moneta, tak zwany boboliczak. Jej wykonanie jest ogromnie pracochłonne, gdyż musimy uwzględnić każdy detal – mówi Edward Rduch. W prowadzeniu firmy pomaga mu żona Iwona. Rduchowie mają trzy córki.

Komentarze

Dodaj komentarz