Na ogół każdy pacjent idzie do przychodni do swojego lekarza / Wacław Troszka
Na ogół każdy pacjent idzie do przychodni do swojego lekarza / Wacław Troszka

Personel przychodni odmówił telefonicznej informacji o tym, który lekarz akurat dyżuruje. Rzecznik NFZ: To nieuzasadnione!
Personel przychodni Pro-Vita w Rybniku nie chciał podać przez telefon nazwiska lekarza, który akurat miał dyżur. To ze względu na bezpieczeństwo pana doktora. Proszę przyjechać osobiście, wtedy udzielimy informacji – tłumaczyła pani w rejestracji. – To niemożliwe. Przecież dyżury i lekarzy, i pielęgniarek są jawne. A pacjenci wymyślają różne rzeczy, kiedyś zadzwonili nawet na policję, że nikt u nas nie pracuje, bo nie odbiera telefonu – twierdzi Krystyna Ćwięczek-Sodzawiczny, kierowniczka przychodni. I dodaje, że skoro ludzie wybrzydzają przy wyborze lekarza, to czy tak naprawdę potrzebują pomocy?
Wszystko działo się w weekend. Nasza Czytelniczka jest zapisana do przychodni przy ulicy Reymonta, która jednak w weekendy nie pracuje, a pacjentów z tego rejonu przyjmuje Pro-Vita przy ulicy Mikołowskiej. Kiedy więc w sobotę rozchorowało się dziecko, Czytelniczka zadzwoniła do poradni przy Mikołowskiej. – Pracuje tam lekarz, który kiedyś źle nas potraktował. Poganiał mnie, żebym szybciej rozbierała dziecko, nie zbadał go dokładnie, tylko przepisał antybiotyk. Nie chciałam znów na niego trafić. Dlatego zapytałam, jaki lekarz dziecięcy przyjmuje. Odmówiono mi tej informacji. Usłyszałam, że mam przyjechać, wtedy się dowiem. Ostatecznie zrezygnowałam z wizyty – relacjonuje rybniczanka.
Sprawdziliśmy. W kolejny weekend zadzwoniliśmy na Mikołowską. Usłyszeliśmy to samo! Kiedy przedstawiliśmy się, nasza rozmówczyni, która nie chciała się przedstawić, skapitulowała i podała nazwisko lekarza. Czy pacjent ma prawo do telefonicznej informacji tego typu? Na stronie katowickiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia czytamy, że pacjent ma prawo do informacji o rodzaju i zakresie świadczeń udzielanych u danego świadczeniodawcy oraz o osobach udzielających tych świadczeń. Nie jest jednak napisane, w jakiej formie może żądać tych danych, więc poprosiliśmy o komentarz Jacka Kopocza, rzecznika śląskiego NFZ.
– Postępowanie przychodni z wielu względów wydaje się być nieuzasadnione. Bo nazwisko lekarza jest w umowie, bo rejestrujemy się do konkretnego lekarza, i to np. telefonicznie, więc mamy prawo wiedzieć, do kogo. Można też zadać pytanie, jaki ma to wpływ na bezpieczeństwo lekarza, który koniec końców spotka się z pacjentem – wylicza Jacek Kopocz. Dodaje, że z taką sytuacją spotyka się po raz pierwszy. Niestety, większość z nas nie zna swoich praw w gabinecie lekarskim. Tymczasem mamy prawo do informacji o stanie swojego zdrowia, rozpoznaniu, metodach diagnostycznych i leczniczych, ewentualnych następstwach ich zastosowania albo zaniechania, wynikach leczenia oraz rokowaniu. Informacja ma być zrozumiała i przystępna. Możemy prosić o wyjaśnienia tak długo, aż wszystko zrozumiemy.
Mamy prawo do poufności – zachowania w tajemnicy informacji o naszym stanie zdrowia, rozpoznaniu i rokowaniu, badaniach i ich wynikach. Bez naszej wyraźnej zgody nie wolno informować o tym nikogo. Mamy prawo wskazać, komu informacje objęte tajemnicą będą przekazywane, a komu nie! W trakcie badania może być przy nas ktoś bliski Możemy też wyprosić z gabinetu osoby, które nie są zaangażowane w udzielanie pomocy, a więc np. rejestratorkę, recepcjonistkę itp.

7

Komentarze

  • ant Personel pracuje jak za dawnych czasów 10 marca 2011 10:43W obecnej chwili choć nie mamy się lepiej,ale inaczej mamy prawo żądać informacji. Co do niektórych lekarzy to już nalezy sobie zaoszczędzic czasu, aby korzystać z ich fachowej pomocy. Panie w przychodniach wraz z lekarkami starej daty zachowuja się jakby to one cały czas dyktowały warunki i zapominały, że tak właściwei to one siedzą tam z powodu tych chorych, którzy z n ich chcą korzystać. Nie czuję z ich strony usług na moja korzyść lecz niejednokrotnie traktowanie jak intruza, który zawraca głowe.
  • pacjentka przychodni Tak..znam to . Mnie bada 09 marca 2011 22:45Tak..znam to . Mnie bada lekarka a do gabinetu bez pukania wchodzi pani z rejestracji otwierając na oścież drzwi!!! A w poczekalni tłum. Nie wspomnę już o gabinecie ginekologicznym na Nowinach...
  • rybniczanka Panie KARPETA 09 marca 2011 13:36I BARDZO DZIĘKUJEMY ZA TO ŻE NAPISAŁ PAN TEN ARTYKUŁ----ale taka jest rzeczywistość---a ciekawa jestem jaka by była reakcja gdybym poprosila o wyjście z gabinetu rejestratorkę -----chyba ostatni raz bym była przez nią zarejestrowana ----
  • Adrian Karpeta Od autora: sprawa, jak widać 05 marca 2011 00:38Od autora: sprawa, jak widać wywołuje sporo emocji. Pisząc artykuł, chciałem napiętnować postępowanie personelu przychodni, który w moim odczuciu oraz w opinii NFZ-u postępuje niewłaściwie. Skoro mamy prawo do informacji, to nikt nie może jej nam odmówić! Zwłaszcza, że to lekarzowi powierzamy zdrowie nasze i naszych bliskich.
  • pacjentka lekarz ściśle tajny 04 marca 2011 15:53Jestem matką sześcioletniego syna chorego na astmę,kiedy potrzebuję pomocy lekararza nigdy nie dzwonię i nie pytam jaki lekarz ma dyżur tylko biore dziecko i jadę do przychodni dyżurującej.Nigdy nie odmówiono mi pomocy.Pan dziennikarz chyba nie miał chorego dziecka tylko potrzebował materiału do artykułu.
  • pacjent przerwa śniadaniowa w przychodni Pro-Vita 03 marca 2011 18:17przerwa śniadaniowa w przychodni Pro-Vita na Piasta też jest godna do opisania 45 minut, przy kilku pielęgniarkach, a telefonicznie i tak się nie idzie zarejestrować, bo abonent ma uszkodzoną linie, a później tj. o koło 11 już można tylko, że rejestracja już zakończona.
  • czytelniczka W Boguszowicach to samo 03 marca 2011 08:38Na dyżurze w Boguszowicach jest tak samo. Nigdy nie moę dowiedzie się jaki lekarz jest na dyżurze. Robią z tego wielką tajemnicę.

Dodaj komentarz