Ochronę zbada prokurator
Większość kopalń JSW ochrania firma, której współwłaścicielami są żony byłych członków kadry kierowniczej spółki oraz byli dyrektorzy jej kopalń!
Jastrzębska prokuratura rejonowa przyjrzy się rzekomym powiązaniom firmy ochroniarskiej Almar z Jastrzębską Spółką Węglową. Stało się to po publikacji „Gazety Wyborczej”, która ujawniła, że większość kopalń JSW ochrania firma, której współwłaścicielami są żony byłych członków kadry kierowniczej spółki oraz byli dyrektorzy jej kopalń. Część z nich ma zarzuty korupcyjne.
- Prowadzimy postępowanie sprawdzające w tej sprawie. Musimy zbadać dokumenty. Po zbadaniu całego materiału zdecydujemy, czy będziemy wszczynać postępowanie w tej sprawie – mówi prokurator Jacek Rzeszowski, szef prokuratury rejonowej w Jastrzębiu.
Dziennikarze ustalili, że współwłaścicielami Almaru są żony były członków kadry kierowniczej JSW, a firma ochraniała kopalnie już wtedy, kiedy piastowali stanowiska w górniczej spółce, oraz byli dyrektorzy kopalń JSW. Udziały w niej mają m.in. żony byłego zastępcy dyrektora Zakłady Logistyki Materiałowej JSW, byłego głównego księgowego JSW i byłego dyrektora kopalni Zofiówka.
Władze JSW twierdzą, że nie wiedziały, kto ma udziały w firmie Almar. - Zarząd spółki nie musi tego wiedzieć. Firmę ochroniarską reprezentuje zarząd, a w jego składzie nie ma nikogo z byłego kierownictwa którejś z naszych kopalń – mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW.
Smaczku sprawie dodaje fakt, że firma Almar ochrania kopalnie JSW na podstawie umowy zawartej bez przetargu. Tymczasem na ochronę dwóch kopalń (Jas-Mos i Budryk) ogłaszano przetarg. Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW, tłumaczy, że firma Almar powstała na bazie pracowników kopalń JSW, w ramach prywatyzacji powierzchni. Zajmuje się ochroną kilku kopalń JSW od 1993 roku. - Zawarliśmy z nią umowę na czas nieokreślony, jeszcze przed wejściem w życie ustawy o zamówieniach publicznych w 2003 roku, która nie wymaga zrywania wcześniej zawartych umów – wyjaśnia rzeczniczka.
W przypadku nowych zleceń firmy ochroniarskie wybierane są w drodze przetargu. Tak było w kopalni Jas-Mos, gdzie do polowy ubiegłego roku ochroną obiektu zajmowały się wewnętrzne służby ochrony, a więc pracownicy kopalni. Gdy JSW zdecydowała się skorzystać z usług firmy zewnętrznej, ogłoszono przetarg, który wygrała firma Dozorbud. Almar również brał w nim udział. Następny przetarg na kolejny rok odbędzie się w niedługim czasie. Podobnie jest w kopalni Budryk, gdzie firma wybierana jest co roku.
Czy po publikacjach prasowych Jastrzębska Spółka Węglowa podejmie wobec firmy Almar jakieś kroki? - Jesteśmy zadowoleni z jakości, ceny usług świadczonych przez Almar i dyspozycyjności jej pracowników, nie przewidujemy więc żadnych zmian w tym zakresie – mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer.
Jan Bożek, prezes firmy Almar, nie widzi problemu. Twierdzi, że w latach 90. wręcz namawiano osoby z kierownictwa kopalń, by pomagały firmom, powstającym na bazie górniczego majątku. - Szukaliśmy ludzi z jakimkolwiek kapitałem, żeby mogły pomóc. Potrzebowaliśmy pieniędzy na wynagrodzenia. Jeszcze dzisiaj nasza firma ma 43 udziałowców! - wyjaśnia Jan Bożek. I zapewnia, że żony byłych członków kadry kierowniczej JSW nie miały większego wpływu na działalność firmy.
1

Komentarze

  • ben bajery ble ble ble 07 kwietnia 2011 07:57Takie bajery to można opowiadać ......... A po drugie cała " gospodarka" w górnictwie to jedno bagno zreszą jak w całym tym kraju ,złodziej kontroluje złodzieja .PO co wogóle podejmować ten temat jeszcze z 10 lat i nie będzie "sprawy"." Daj małpie zegarek a zobaczysz efekty"

Dodaj komentarz