Mecz o życie dla Odry Wodzisław z Kolejarzem Stróże zakończył się sromotną klęską. W Wielką Sobotę przegrali oni 0:3 i spadli na trzecie miejsce od końca w tabeli pierwszej ligi.
Wodzisławianie przystąpili do tego spotkania bez swojego trenera. Jarosław Skrobacz musiał oglądać mecz z wysokości trybun. To kara, jaką nałożył na niego wydział dyscypliny Polskiego Związku Piłki Nożnej po incydencie w Radzionkowie. Drużynę Odry poprowadził jego asystent Paweł Sibik. Od początku gra w wykonaniu zespołu gospodarzy nie wyglądała najlepiej. Piłkarze Odry mieli problemy z konstruowaniem ataków, a obrona nie stanowiła monolitu. Na efekty nieporadności gospodarzy nie trzeba było długo czekać. W 21. minucie goście przeprowadzili składną akcję, którą silnym uderzeniem wykończył Rafał Zawiślan. Utrata gola nie zmieniła sposobu gry niebiesko-czerwonych. Kiedy najwyraźniej byli oni myślami w szatni, Kolejarz zadał drugi cios. Po ładnej akcji technicznym uderzeniem zza pola karnego popisał się Łukasz Jarosiewicz.
Pomocnik Kolejarza nie przypuszczał wówczas chyba, że zostanie bohaterem swojej drużyny. Tymczasem w drugiej połowie popisał się strzałem, który zapewne na długo pozostanie w pamięci kibiców zgromadzonych na stadionie w Wodzisławiu. W 73. minucie gry Jarosiewicz zdecydował się na zaskakujący strzał z odległości 35 metrów od bramki Michała Buchalika. Piłka nabrała niebywałej rotacji i wylądowała w samym okienku. Był to przysłowiowy gwóźdź do trumny gospodarzy.
Po meczu kibice wezwali zawodników Odry do siebie i w niewybredny sposób podziękowali, w cudzysłowie oczywiście, przedświąteczny zakalec, jakim niewątpliwie w ich wykonaniu był ten mecz.
Komentarze