Jezusek z dwiema prawymi dłońmi zapewne wygląda lepiej niż bez dłoni, których przez pewien czas brakowało / Wacław Troszka
Jezusek z dwiema prawymi dłońmi zapewne wygląda lepiej niż bez dłoni, których przez pewien czas brakowało / Wacław Troszka
Dlaczego mały Jezus z rzeźby ma dwie prawe dłonie? Bo do odnawiania zabytków nie wystarczą dobre chęci!
Frontową ścianę kościółka akademickiego, najstarszego zabytku architektury sakralnej w mieście, zdobi umieszczona w niszy figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem. – To piękna ceramiczna rzeźba Madonny pochodząca z końca XIX wieku. Iście mistrzowska robota. Skąd się tam wzięła, nie wiem. Kroniki parafialne też na ten temat milczą. W tamtych czasach takie rzeźby można było kupić np. w sanktuariach, do których licznie przybywali pielgrzymi – opowiada Aleksandra Frydrychowicz, miejska konserwator zabytków. Uważny obserwator, który przyjrzy się rzeźbie, bez trudu jednak zauważy, że jeden z jej elementów burzy harmonię całego przedstawienia. Chodzi o dłonie Dzieciątka Jezus, a zwłaszcza o dłoń lewą, która w istocie, sadząc po umiejscowieniu kciuka, jest dłonią prawą.
Uwagę zwraca też nienaturalne zespolenie owych dłoni z rękoma małego Zbawiciela, które sprawiają wrażenie, jakby były zupełnie z innej parafii. W pierwszej połowie lat 90. minionego wieku rzeźbę Madonny odnowił zawodowy konserwator. Wyzwanie wtedy było bardzo poważne, bo trzeba było dorobić brakującą, ubitą głowę Dzieciątka Jezus. Z zadania tego ów konserwator wywiązał się znakomicie. Dłonie mały Jezus stracił znacznie później i wygląda na to, że uzupełnieniem tego ubytku zajął się już konserwator amator. W dodatku najwyraźniej dysponował tylko dwiema prawymi dłońmi, bo tak właśnie wyposażył rzeźbę. Aleksandra Frydrychowicz przyznaje, że naprawa zabytkowej rzeźby odbyła się bez stosownych pozwoleń, a nawet bez wiedzy magistratu.
– Cieszy nas entuzjazm i chęć działania osób, które dostrzegają, że niektóre obiekty zabytkowe znajdują się w złym stanie i wymagają naprawy. Lepsze to niż nieprzywiązywanie do zabytków jakiejkolwiek wagi. Oczywiście efekty takich poczynań bywają różne, ale na pewno intencje tych osób są bardzo szlachetne – mówi miejska konserwator zabytków i dodaje, że to, co w tym przypadku jest najważniejsze, to fakt, że ów konserwator amator nie uszkodził XIX-wiecznej rzeźby. W przyszłości specjalista będzie mógł ją odtworzyć i odnowić zgodnie z jej pierwotnym kształtem. Aleksandra Frydrychowicz przestrzega jednak przed powierzaniem odnowy podobnych antyków domorosłym konserwatorom amatorom, którym oczywiście trudno odmówić dobrych chęci.
– Czasem aż serce się kraje, jak człowiek widzi w tym czy w innym kościele, że piękną zabytkową rzeźbę z cennym oryginalnym malowaniem ktoś pomalował zwykłymi olejnymi farbami. Po pierwsze wygląda to koszmarnie i nienaturalnie, a po drugie oryginalnej kolorystyki rzeźby nie da się już zazwyczaj odtworzyć – mówi Aleksandra Frydrych. Najlepszym rozwiązaniem będzie więc kompromis, jaki zatroskani miłośnicy zabytków powinni znaleźć między chęcią ich ratowania a chłodną oceną własnego talentu i umiejętności konserwatorskich.
1

Komentarze

  • Eterno Vagabundo Ten Jezusek nas uczy, że... 01 maja 2011 14:40 ...szybko, sprawnie załatwią każdziusieńką sprawę, Nie dwie ręce lewe, lecz dwie ręce prawe.

Dodaj komentarz