Kupcy i rzemieślnicy kupowali półciężarówki, którymi przewozili swój towar / Muzeum w Rybniku
Kupcy i rzemieślnicy kupowali półciężarówki, którymi przewozili swój towar / Muzeum w Rybniku

.

Samochody nabywali kupcy, przemysłowcy, lekarze i adwokaci. Inżynier Aleksander Grzesik, mąż mojej kuzynki, kupił sobie polskiego fiata, produkowanego na włoskiej licencji w Warszawie. Kosztował blisko 8 tys. zł, co stanowiło wówczas trzy bardzo duże pensje – wspomina Janusz Grzybczyk, emerytowany notariusz. Garbarze, bracia Władysław, Józef i Andrzej Żurkowie jeździli zawsze dużo droższymi samochodami austriackimi marki steyr. Na wystawie nowości motoryzacyjnych w Wiedniu kupili granatową limuzynę o sportowej sylwetce z chromowanymi nadkolami. Sami nie prowadzili, wynajmowali szoferów.

Szalony Maks za kierownicą
– Kierowca Andrzeja, Maks Smerczek, miał szalone pomysły i sportowe zacięcie. Zainstalował na dachu steyra koguta. W wolne od pracy dni, zwykle w niedzielę, pędził do Ustronia na Równicę. Inni szoferzy zjeżdżali na bok, sądząc, że jedzie wóz uprzywilejowany. W końcu Maks popadł w konflikt z kierowcą wojewody Michała Grażyńskiego i musiał zdjąć koguta – opowiada pan Janusz.
Dodaje, że prowadzący dom towarowy naprzeciw restauracji Świerklaniec Czesław Beyga miał amerykańskiego chevroleta, a właściciel dużego zakładu stolarskiego Malinowski i dr Józef Paryzek kupili na wystawie w Poznaniu ople foksalle, podobne do londyńskich taksówek. Samochody mieli także dr Pietrykowski i notariusz Tchórzewski.
– W autach z najwyższej półki gustował właściciel starej apteki na rogu rynku i ul. Raciborskiej Zdzisław Bysiek. Najstarsi mieszkańcy pamiętają, jak robił rundy na płycie rynku czerwonym dwuosobowym kabrioletem aero, produkcji czeskiej. Wszystkim aż zapierało dech z wrażenia. Po wojnie, niestety, jego żona zmarła w biedzie – zaznacza pan Janusz.

Burmistrz i starosta w limuzynie
W Archiwum Państwowym w Raciborzu można znaleźć informację, że w 1934 roku na terenie powiatu rybnickiego było zarejestrowanych 185 samochodów osobowych, w tym 15 służbowych.
– To całkiem sporo. Dominowały fiaty 507, 525 i 521, starsze modele wyprodukowano we Włoszech, nowsze na licencji w Polsce. Na naszych drogach jeździło też sporo citroenów C4 i B14. Częściowo były to auta dostawcze, używane przez kupców i rzemieślników. Rybniczanie chętnie kupowali półciężarówki, np. dodge'a victory. W wykazie marek widnieją ponadto essex, duran i małe dwuosobowe niemieckie wanderery – wylicza dr Bogdan Kloch, dyrektor muzeum w Rybniku.
Dodaje, że w powiecie dużo osób jeździło chevroletami. Część z nich rejestrowano jako luksusowe limuzyny. Najprawdopodobniej podróżowali nimi starostowie i burmistrz.
– Nie wyobrażam sobie, by starosta objeżdżał cały powiat bryczką zaprzęgniętą w konie. Nie wiemy, czy miejscowi notable oprócz samochodów służbowych mieli jeszcze auta prywatne. Autami na pewno poruszali się niektórzy księża. Rejestr z 1931 roku zawiera oprócz 182 osobówek 134 motocykle, pięć autobusów oraz po jednym ambulansie sanitarnym i chłodni rzeźniczej – informuje szef muzeum.
Zmotoryzowani byli również właściciele wszystkich czterech rybnickich stacji paliw. – Krajewskiego i Ożoga stały przy ul. Raciborskiej, Plinty przy ul. Kościuszki, a Dyrdy przy ul. Łony, niedaleko obecnego okrąglaka – wymienia Janusz Grzybczyk.

Kronika kryminalna, czyli nie zaciągnął hamulca...
W 1934 roku ulicami powiatu rybnickiego jeździło 51 ciężarówek (głównie fordów, ale i chevrolety, morrisy i krupy) oraz tylko trzy autobusy, co było zapewne skutkiem światowego kryzysu. Kursowały one drogami asfaltowymi z Rybnika do Wodzisławia, Żor i Katowic.
– Co ciekawe, uruchomiono także linie autobusowe z Rybnika na niemiecki wówczas Dolny Śląsk, przewoziły polskich robotników na budowę autostrady Wrocław – Legnica. Część autobusów mogła przyjeżdżać po ludzi z Niemiec – zaznacza dr Kloch. Samochodami dysponowała policja i straż pożarna. Ta druga w całym powiecie mogła mieć zaledwie jeden – dwa wozy mechaniczne.
– Liczba samochodów osobowych rosła ewolucyjne. Zapewne największa była w 1939 roku, ale nie dysponujemy żadną statystyką z tamtego okresu. Przybywało nowoczesnych ciężarówek. Co ciekawe, przed wojną rejestrowano również rowery – mówi dyrektor muzeum.
O wypadkach można było przeczytać w ówczesnych gazetach lokalnych. Jedna z nich informowała, że na ul. Gliwickiej ktoś nie zaciągnął hamulca ręcznego w samochodzie osobowym, który stoczył się ze wzniesienia i potrącił kilka osób. Najbardziej poturbował pewne dziecko, które trafiło do szpitala w ciężkim stanie.


 

185 samochodów osobowych, 51 ciężarówek i... 3 autobusy były zarejestrowane w powiecie rybnickim w 1934 roku.

Komentarze

Dodaj komentarz