Brunon Fyrla przy swoim adlerze kabriolecie z 1939 roku / Iza Salamon
Brunon Fyrla przy swoim adlerze kabriolecie z 1939 roku / Iza Salamon

W garażu Brunona Fyrli stoi si zabytkowych pojazdów, które wraz z właścicielem występowały w filmach i wygrywały różne rajdy!
Co ciekawe, radliński pasjonat bardziej znany jest pasjonatom w innych stronach Polski czy w Niemczech niż w swoim regionie. Może dlatego, że jest niezmiernie skromny. – Z zawodu jestem lakiernikiem samochodowym, od dziesięciu lat już na emeryturze. Przepracowałem w swoim fachu prawie 40 lat, a od 1970 roku prowadziłem swój warsztat – mówi o sobie pan Brunon. Dzisiaj jego obszerny garaż wygląda jak wehikuł czasu albo galeria w stylu lat 30. Są tu stare walizki, stare radia, stylizowane zdjęcia, nawet jeden egzemplarz francuskiej gazety z 1939 roku. Pasjonat pielęgnuje wszystkie pamiątki, ale najważniejsze są auta.

Jedyny w Polsce
Niedawno zaprezentował je podczas Industriady w zabytkowej kopalni Ignacy. Wszystkie okazałe, błyszczące zdrowym lakierem i niklem. Gwiazdą w tym zestawie jest jedyny zarejestrowany w Polsce adler kabriolet z 1939 roku. Aut tej marki nie produkuje się od 1940 roku, ale do dzisiaj jest ona zwana orłem niemieckiej motoryzacji. Pan Brunon swoim adlerem od lat niezmiennie wzbudza sensację na pokazach. Nic dziwnego, skoro na świecie zostało już tylko pięć takich aut. Pan Brunon kupił go w Sosnowcu, stał w szopie w opłakanym stanie, zarośnięty pokrzywami. Był to po prostu wrak. Zapaleniec remontował go i odnawiał własnymi siłami przez dziesięć lat.
– Utrudnieniem było to, że w Polsce nie mogłem do niego kupić żadnych części. Kupiłem więc drugiego adlera, który miał podzespoły w dobrym stanie, choć nie był już kabriolet. Obudowę tego drugiego kupił pasjonat z Gdańska, który też powoli go składa. Może to będzie drugi adler w Polsce? – zastanawia się pan Brunon. Hobbyści z niemieckiego klubu Adlera są zdumieni, że pasjonat z Radlina ma pojazd tej marki w tak doskonałym stanie. Zapraszają go na zloty, niestety byłaby to zbyt kosztowna wyprawa. Zjawiskowo piękny kabriolet pali jak smok.

Gwiazda w filmach
W 1978 roku pan Brunon kupił pierwszy zabytkowy samochód marki Citroën BL-11 z 1935 roku i tak zaczęła się jego pasja. Drugie było bmw am4, pierwsza konstrukcja tej firmy. – Sprzedałem je po namowach, podobnie jak pierwszego citroena, a potem żałowałem. Był to jeden z dwóch takich pojazdów w Polsce – wspomina zapaleniec. Gorycz straty wynagrodziło mu auto marki Renault Primaquatre z 1939 roku, które ma do dziś. W kraju są tylko dwa takie pojazdy. To z tym zabytkiem właściciel wygrał konkurs elegancji w 1996 roku w Warszawie, występował też z nim w filmie wojennym „Les Milles”. Zagrał kierowcę komendanta francuskiego obozu dla internowanych.
Zdjęcie z planu zdjęciowego wciąż wisi w garażu. – Renault ma oryginalne szyby z pieczątkami! Ponoć ktoś nim wygrał rajd w 1939 roku. Restaurowałem go trzy lata – mówi hobbysta o starym samochodzie. Z kolei z trzecim pojazdem – produkowanym w latach 50. autem marki IFA F9 wystąpił w filmie o śląskiej sadze „Rodzina Kanderów” z 1988 roku. – Był to samochód, który górnicy dostawali na talony. Potem sprzedałem go do Niemiec – mówi pan Brunon. Kolejną ciekawostką jest trójkołowy pojazd marki Messerschmitt. To właściwie skuter z kabiną, produkowany w powojennych Niemczech. W garażu hobbysty uzyskał szlif, jakiego nie miał pewnie nawet w roku produkcji. W naszym kraju zarejestrowane są tylko dwa takie cacka.
Dwa pozostałe cuda pana Brunona to już produkcje zza oceanu: 32-letni oldsmobile tornado, jedyny diesel tej marki w Polsce, oraz 27-letni lincoln town car. – Tym to jeżdżę do sklepu na zakupy – śmieje się kolekcjoner. Wszystkie jego skarby są sprawne, na chodzie są także dwa stare motocykle. Do każdego zabytkowego pojazdu wymagana jest specjalistyczna dokumentacja. Brunon Fyrla brał też udział w wielu zawodach, pokazach i zlotach, a w garażu ma sporo pucharów, dyplomów i plakietek. Największe jego sukcesy to wygranie rajdu zabytkowych aut na Węgrzech w 1989 roku oraz zwycięstwo we wspomnianym już konkursie elegancji, gdzie liczyło się nie tylko wierne odrestaurowanie samochodu, ale także strój kierowcy i pasażera.

Nawet guziki
– Sprawdzają nawet guziki, koszule, buty. W 70 proc. miałem na sobie ubranie sprzed wojny. W konkursie brałem udział wraz z córką Wiktorią – wspomina pan Brunon. Polski Związek Motorowy uhonorował go za messerschmitta, a także za adlera. Jakie ma dzisiaj marzenia? – Chciałbym, żeby ktoś z rodziny przejął moją pasję. Mam trzy córki, dwóch wnuków i pięć wnuczek – dodaje zapaleniec. Na koniec warto dodać, że to właśnie Brunon Fyrla lakierował w swoim zakładzie najstarszego, zarejestrowanego w Polsce mercedesa z 1912 roku. Należy on do rybnickiego przedsiębiorcy Józefa Kołoczka.

Komentarze

Dodaj komentarz