Wyłudzili 2 miliony złotych, oszukali 903 osoby
Wyłudzili 2 miliony złotych, oszukali 903 osoby

Lada dzień ma być znana data rozpoczęcia procesu w sprawie firmy, która wyłudzała pieniądze, zamiast pomagać w zdobywaniu kredytów.
Takiej sprawy rybnicka prokuratura rejonowa dawno nie prowadziła. Żmudne śledztwo trwało ponad rok – pokrzywdzonych jest 903, przesłuchano ponad 1100 osób, akta liczą 70 tomów, a sam akt oskarżenia, który poszedł do sądu w czerwcu, liczy blisko 400 stron i zawiera 903 zarzuty. Firma miała swoje oddziały w Rybniku, Opolu, Gliwicach, Katowicach i Krakowie, więc wśród poszkodowanych są nie tylko rybniczanie i mieszkańcy naszego regionu. Na ławie oskarżonych zasiądzie sześć osób. To 32-letni Łukasz P., założyciel i właściciel firmy, oraz pięciu jego pracowników w wieku od 30 do 33 lat.
– Firma oferowała pośrednictwo finansowe, a konkretnie załatwianie kredytów za prowizję. Klientami były głównie osoby, mające kłopoty z uzyskaniem kredytu w banku albo te, którzy uwierzyły reklamie, że firma załatwi im pożyczkę na bardzo korzystnych warunkach. 903 osoby podpisały umowy, wpłaciły pieniądze, ale kredytu czy pożyczki nie dostały – mówi Jacek Sławik, prokurator rejonowy. Po podpisaniu umowy klienci płacili prowizję za „pomoc w odnalezieniu oferty pożyczkowej” w wysokości czterech procent kwoty pożyczki. Jeszcze przed otrzymaniem pieniędzy musieli wpłacić kolejne cztery procent jako opłatę przygotowawczą. W zależności od wysokości spodziewanego kredytu kwoty wynosiły od 400 zł do 10 tys. zł. Nabici w butelkę klienci wpłacili łącznie ponad dwa miliony zł!
Klienci byli najpierw zwodzeni, a potem dowiadywali się, że pieniędzy nie dostaną i nie mają możliwości odzyskania wpłaconych pieniędzy. Co ciekawe, pieniądze klientów nie były przetrzymywane na kontach firmy, ale od razu podejmowane przez właściciela. Nie ma też śladów poszukiwań jakiegokolwiek kredytodawcy. – Dowodzi to dobitnie, że celem tej działalności było wyłącznie wyłudzanie pieniędzy – informuje prokurator Sławik. Działalność taką firma prowadziła na rynku od 2006 do 2010 roku. Prokuratura uznała, że pracownicy dobrze wiedzieli, że działalność polega na oszukańczym procederze, sami czerpali z niego korzyści i pomagali rozwijać firmę.
Mózgiem był Łukasz P., technik energomonter ze średnim wykształceniem, który mieszka w Gliwicach. W czasie przesłuchania oświadczył, że jest na utrzymaniu teściowej. Za podobne przestępstwo, ale na mniejszą skalę, został wcześniej skazany przez Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach. Toczą się też jego procesy po oskarżeniach skierowanych przez prokuratury w Katowicach i Krośnie. Początkowo siedział w areszcie, ale później, gdy nie mógł już zaszkodzić śledztwu, za poręczeniem majątkowym w wysokości 40 tys. zł został zwolniony. On sam oszukał 383 osoby, przekonując je do podpisania umowy i wpłacenia pieniędzy. Próby odzyskania pieniędzy czy zabezpieczenia jego majątku spełzły na niczym, bo oficjalnie jest biedny jak mysz kościelna.
Za wyłudzenia i oszustwa może trafić do więzienia nawet na osiem lat. – Dobre oszustwo na tym polega, że sprawca jest do niego bardzo dobrze przygotowany i sprawia wrażenie bardzo wiarygodnego. Tak było w tym przypadku, co podkreślają pokrzywdzeni – komentuje prokurator Jacek Sławik. Proces będzie toczył się w Sądzie Rejonowym w Rybniku.

Komentarze

Dodaj komentarz