Po strzelaninie Krzysztof W. oddał się w ręce policji / Wacław Troszka
Po strzelaninie Krzysztof W. oddał się w ręce policji / Wacław Troszka
Na razie Krzysztof W. przebywa w areszcie raciborskim na oddziale dla więźniów niebezpiecznych. Nie wiadomo, gdzie trafi na detencję.
Wczoraj, 16 sierpnia, po trwającym blisko rok śledztwie Prokuratura Okręgowa w Gliwicach skierowała do sądu wniosek o umorzenie postępowania w sprawie głośnej strzelaniny w Boguszowicach i skierowanie winowajcy na detencję, czyli leczenie psychiatryczne w zakładzie zamkniętym. 40-letni obecnie Krzysztof W., podobnie jak wcześniej Grzegorz W., po obserwacji w Krakowie został uznany za niepoczytalnego i chorego psychicznie, więc formalnie nie popełnił przestępstw, a czyny zabronione, i nie może być sądzony, ale musi być leczony. Obecnie przebywa w areszcie w Raciborzu na oddziale dla więźniów niebezpiecznych. Odwiedzają go tylko brat i siostra. Od czasu strzelaniny nie widział się ani z żoną, ani z dziećmi.
Zanim doszło do nieszczęścia, w domu państwa W., z którymi mieszkali także rodzice żony, źle się działo. Relacje Krzysztofa W. z domownikami były napięte. Mężczyzna chciał spłacić pożyczki, zaciągając kredyt hipoteczny pod zastaw domu, ale sprzeciwiali się temu i żona, i teściowie. W sierpniowe popołudnie po powrocie z pracy w kopalni Jankowice chciał urządzić grilla, ale nie spodobało się to domownikom. Był pod wpływem alkoholu (ponad jeden promil). Po krótkiej sprzeczce wyciągnął pistolet i zaczął strzelać najpierw do bliskich, a potem na oślep przez okno. Takiej strzelaniny, jaką urządził, wcześniej nie było nigdzie w Polsce. Wymiana ognia z policją trwała ponad godzinę. Rannych zostało siedem osób, w tym starszy syn desperata. W czasie kanonady wraz z bratem był w pokoju na wyższym piętrze i pewnie oglądał przez szybę w oknie co się dzieje. Któryś z policjantów wziął go za ojca i postrzelił w żuchwę.
Okazało się, że górnik od dawna interesował się militariami i miał w domu spory arsenał. Ostrą amunicją strzelał z dwóch pistoletów i karabinu mauzer, pochodzącego z czasów drugiej wojny światowej. Karabin maszynowy, który wzbudził największe zainteresowanie mediów i internautów, był tylko bronią gazową. Jak wylicza Tomasz Pietreczek z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, mężczyzna wystrzelił grubo ponad 100 pocisków. W aktach sprawy jest m.in. opinia o obrażeniach ciała, które spowodował u innych osób. Jego żona i szwagier leczą się do dziś. Ona ma niedowład prawej ręki, a w jego ciele, blisko kręgosłupa wciąż tkwi jedna z kul, którą lekarze zamierzają dopiero usunąć. Na razie nie wiadomo, gdzie Krzysztof W. trafi na detencję.
4

Komentarze

  • lolo Biedny wariat 24 sierpnia 2011 16:52A żona i dzieci nie mają środków do życia. Wariat na wczasach Fajnie nie?
  • papka ????????????????? 24 sierpnia 2011 16:49Wszystkich bandytów uznać za niepoczytalnych Polska będzie bezpieczna. Aco mają powiedziec ofiary tych oprawców. Zostawił żonę i dzieci bez środków do życia i z jego długami. A on sobie wypoczywa na wczasach.
  • Karol a moze powinno pasc pytanie 22 sierpnia 2011 21:13a moze powinno pasc pytanie dlaczego sie nie zgodzili na tego grilla ,z tego co tu jest napisane to Pan Krzysztof W.jest teraz poszkodowany ,a cała rodzina jest przestepcami bo mu grilla nie pozwolili zrobic.DROGA REDAKCJO WIECEJ WIADOMOSCI PROSZE DOPISAC.. bo czytajac to mozna zrozumiec ,że idziecie za przestepca a nie za poszkodowanymi
  • zołza niepoczytalny 22 sierpnia 2011 19:46teraz kazdy jeden co strzela jest osoba niepoczytalna.a osoba która ukradnie bułke pojdzie do wiezienia na 10 lat...........

Dodaj komentarz