Ulica Stodolni w Ostrawie. Tu można przyjść o każdej porze dnia czy nocy, a będzie można usiąść, coś zjeść, czegoś się napić, posłuchać dobrej muzyki czy potańczyć / Adrian Karpeta
Ulica Stodolni w Ostrawie. Tu można przyjść o każdej porze dnia czy nocy, a będzie można usiąść, coś zjeść, czegoś się napić, posłuchać dobrej muzyki czy potańczyć / Adrian Karpeta
Przed nami ostatnie weekendy wakacji. Warto dobrze je wykorzystać. Podpowiadamy, gdzie można się pobawić lub miło spędzić czas. Do czeskiej Ostrawy mieszkańcy naszego regionu już się przekonali i spędzają tam wolne wieczory i noce. Na drugim biegunie są Katowice i ulica Mariacka, która zyskała nowe życie, upodobniając się do starszej siostry z Czech. Proponujemy też nieco dalszy Kraków, gdzie w najbliższy weekend zaczyna się hitowa impreza. A kto ma nieco inne upodobania, może wybrać się na Jurę Krakowsko-Częstochowską, gdzie naprawdę jest co zwiedzać.

Ostrawa, która nie śpi
Nie śpi właściwie ulica Stodolni. Przed laty była to zwykła ulica w górniczym mieście. Jednak po 1994 roku, kiedy zaprzestano tu wydobycia węgla, 300-tysięczne miasto zaczęło się wręcz błyskawicznie zmieniać. Symbolem tych zmian jest właśnie ulica Stodolni. To miejsce z samymi lokalami: pubami, dyskotekami, restauracjami, nocnymi klubami, hotelikami... Jest ich tu co najmniej kilkadziesiąt. Język polski jest drugim, po oczywiście czeskim, najczęściej słyszanym w tym miejscu. Dojazd jest bajecznie prosty, ponieważ ulica leży w samym centrum. Lepiej zaparkować na płatnym parkingu. To koszt od 20 do 50 czeskich koron (od 3 do 7, najwyżej 8 zł), zostawienie samochodu w niedozwolonym miejscu może nas słono kosztować. Zwłaszcza, że mundurowi nie znają litości szczególnie dla Polaków...
Do Ostrawy można też dojechać pociągiem – można wsiąść na stacji w Rybniku. Są też firmy, organizujące przejazdy na ulicę Stodolni. Najtaniej zrzucić się na paliwo i jechać jednym samochodem. Kierowca musi zrezygnować z maleńkiego nawet drinka, bo za południową granicą nie można mieć ani śladu alkoholu w organizmie. Pod tym względem Czesi są bardziej restrykcyjni od Polaków. Cała ulica może być nasza! Wejście do klubów, dyskotek i pubów jest darmowe! Nie trzeba kupować żadnych biletów! Warto zarezerwować sobie jednak wcześniej miejsce – zwłaszcza wtedy, kiedy chcemy wybrać się większą grupą.
Jakie są ceny? Za piwo zapłacimy 30 koron, za drinka od 50 do 100 koron, za szklaneczkę whisky od 90 do 120 koron, za posiłek od 80 do 200 koron. To, mimo wysokiego kursu czeskiej korony, ceny do przyjęcia. Zwłaszcza na tak modne miejsce. W niektórych lokalach zapłacimy też bez problemu w złotówkach. Można też uiścić rachunek kartą, a jeśli zabraknie nam gotówki, możemy ją wybrać bez problemu w bankomacie. Wypróbowaliśmy, nie ma kosmicznych prowizji. Warto dodać, że przedsiębiorcy już wykorzystują ogromne zainteresowanie mieszkańców naszego regionu ulicą Stodolni. Niedawno powstał nawet polski portal, promujący to miejsce i pośredniczący w organizowaniu tam imprez okolicznościowych.

Mariacka po liftingu – nowość na imprezowej mapie
Do niedawna ulica Mariacka w samym sercu Katowic kojarzyła się przede wszystkim z prostytutkami, które okupowały to miejsce. Przed wojną była to piękna i reprezentacyjna ulica miasta, gdzie mieściły się eleganckie lokale i siedziby wielu ważnych instytucji. Po drugiej wojnie została zasiedlona przez lokatorów z kwaterunku, ale także tzw. półświatka i zyskała bardzo złą opinię. Stała się azylem dla kobiet lekkich obyczajów, bo jedynie na tej ulicy nie były one karane za prostytucję. Kilka lat temu ulica zaczęła się zmieniać. Przede wszystkim zamknięto ją dla ruchu kołowego. Wyremontowano nawierzchnię, powstała mała architektura, zaczęły otwierać się modne lokale – Lemoniada Music Club, Lorneta z Meduzą, Kato... To, w porównaniu z ulicą Stodolni, bardziej snobistyczne miejsce. W niektórych lokalach obowiązuje selekcja – jeśli się nie spodobasz, nie wejdziesz do środka.
Ceny nie są szokujące. Za kawę z ekspresu zapłacimy od 5 do 6 zł. Piwo kosztuje od 4 do 6 zł, drink od 12 do 20 zł. Na Mariackiej odbywają się ciekawe imprezy. Urząd Miasta Katowice oraz agencja Dinks zaplanowali serię 25 cosobotnich wydarzeń, trwających od 30 kwietnia aż do 22 października. Odbywają się pod hasłem „Lajera na Mariackiej”. Na ulicy grał m.in. żorski zespół Mr. Blues. W każdy piątek od godziny 21 pod gołym niebem będzie można relaksować się przy filmach, których nie zdążyło się obejrzeć lub takich, które chce się zobaczyć ponownie. Np. 19 sierpnia można zobaczyć film „Autor widmo”, a 26 sierpnia „Wesele”. Organizatorzy zapewniają wygodne leżaki dla widzów. Zachęcają jednak do zabrania własnego krzesła lub koca. Wstęp wolny.
Na ulicy oraz w wybranych klubach rozmieszczono sześć kamer. Dzięki nim ci, którzy w danym dniu nie będą mogli uczestniczyć w określonym wydarzeniu, bez żadnego trudu odtworzą wszystko na ekranie komputera. Do Katowic łatwo dojechać samochodem, busem czy pociągiem. Niestety, jeśli chodzi o powrót do domu z publicznymi środkami komunikacji, to może być spory kłopot. Najprościej nastawić się na powrót pierwszym porannym pociągiem czy autobusem. No chyba że wracamy samochodem, autostradą zajmie nam to 40 minut...

Krakowskie festiwale
Nie będziemy Was tu zachęcali do zwiedzania Sukiennic, Wawelu, Smoczej Jamy i innych zabytków, ale tylko dlatego, że te wszystkie miejsca doskonale znamy i kochamy już od lat. Zachęcamy Was natomiast do odwiedzenia Krakowa ze względu na Coke Live Music Festival. To świetna pop-rockowa, modna impreza. Grali na niej już m.in. Muse, Faithless, The Killers, James, Shaggy i wielu innych. Tegoroczna edycja odbędzie się w dniach od 19 do 20 sierpnia na terenie Muzeum Lotnictwa, dojazd jest bardzo prosty, i to zarówno samochodem, jak i komunikacją publiczną.
Tzw. line up, czyli szczegółowy program festiwalu, zapowiada się bardzo atrakcyjnie. Pierwszego dnia na dużej scenie wystapią zespoły: White Lies, The Kooks, Interpol. Drugiego dnia na main stage rządzić będą: Pablopavo i Ludziki, Editors i Kanye West. Karnet na dwa dni kosztuje 200 zł, cena z polem namiotowym to 225 zł. Można też kupić bilet jednodniowy w cenie 125 zł. To jednak część wydatków, warto jeszcze mieć od 100 do 200 zł dodatkowo na osobę. Warto kupić sobie festiwalową koszulkę, to wydatek ok. 60 zł. Trzeba coś zjeść i napić się (na teren festiwalu raczej nie wniesiemy ani jedzenia, ani napojów, zwłaszcza wyskokowych). Trzeba pamiętać, że środkiem płatniczym są bony, które kupuje się na terenie imprezy. Jeden kosztuje 3 zł.
Warto dodać, że Kraków otwiera też lato festiwalowe w Polsce. W czerwcu odbywa się tu Burn Selector Festival. Ale to już propozycja na kolejne wakacje...

Legenda Ogrodzieńca
Zamek w Ogrodzieńcu jest jednym z największych i najlepiej zachowanych na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Odrestaurowana twierdza pozwala w pełni poczuć średniowieczny klimat tego miejsca nie tylko dzięki ogromnym murom. Wiele pomieszczeń zaadaptowano na potrzeby muzeum, więc można nie tylko pospacerować po dawnych komnatach rycerzy, ale także zobaczyć stroje, jakie wówczas noszono, czy sprzęty, jakimi się posługiwano. Wielu turystów przyciąga także osobna baszta. Największą atrakcją, choć w średniowieczu było ostatnie miejsce, jakie chcieliby zobaczyć poddani, jest sala tortur. Dziś mieści się tu ekspozycja przedmiotów wykorzystywanych dawniej do zadawania bólu więźniom, a urządzono ją dlatego, że Stanisław Warszycki, dawny właściciel warowni, słynął z ogromnego okrucieństwa.
Pewnego dnia miał posunąć się nawet do rozkazu wychłostania na dziedzińcu własnej żony. Legenda głosi, że okrucieństwo kasztelana zostało należycie ukarane. Nie dane było mu bowiem umrzeć śmiercią naturalną. Jego duch, porwany wprost do piekieł, a następnie przemieniony w ogromnego psa błąka się wciąż po świecie. Z pokolenia na pokolenie przekazywana jest opowieść o czarnej bestii, która od wieków ukazuje się nocami w ruinach swojej dawnej posiadłości. Nierzadko w okolicy słychać także pobrzękiwanie trzymetrowego łańcucha, które monstrum ciągnie za sobą po kamiennych wybojach. Starsi ludzie mieszkający na podzamczu opowiadają, że gdy dawniej wypasali konie na dworskiej koniczynie, po zapadnięciu zmroku żadne zwierzę nie ośmieliło się przekroczyć zamkowej bramy, choć na dziedzińcu nie brakowało soczystej trawy. Dlatego też na zwiedzanie lepiej wybrać się w sobotnie lub niedzielne popołudnie.(KL)

Komentarze

Dodaj komentarz