Marcin Bartosz i Krzysiek Rakoczy wrócili z rowerowej eskapady po Ukrainie / archiwum prywatne
Marcin Bartosz i Krzysiek Rakoczy wrócili z rowerowej eskapady po Ukrainie / archiwum prywatne
W 17 dni przejechali 1720 km! Niemal całą trasę pokonali na rowerze. Marcin Bartosz z Rybnika i Krzysiek Rakoczy z Orzesza wrócili z Ukrainy.
Ukraina wywarła na nas obu duże wrażenie. Jest krajem innym niż Polska, ale z pewnością wartym zobaczenia nie tylko z perspektywy Lwowa i polskiej schedy. Większość stereotypów o Ukrainie i Ukraińcach uważamy za obalone – mówią zadowoleni podróżnicy. Była to już ich kolejna, wspólna wyprawa na rowerze.
Pierwszym dużym ośrodkiem, przez który przejeżdżali, było partnerskie miasto Rybnika – Iwano-Frankowsk. Zobaczyli też pod drodze rumuńskie Iaszi, a następnie Kiszyniów, Odessę, Mikołajów, Sewastopol i Jałtę. Z Jałty do Symferopolu dotarli się piechotą, ponieważ ... zepsuły się tramwaje. Do Doniecka wyruszyli już jednak ukraińskim pociągiem, który pozostawił całkiem miłe wrażenia. Okazuje się, że każdy pasażer ma tam zapewnione miejsce do leżenia i dostaje w cenie biletu zapakowany komplet prześcieradeł i pościeli!
W obwodzie donieckim Krzysiek i Marcin spędzili tydzień. Poznawali ludzi, kulturę i kuchnię. Co ich zaskoczyło na Ukrainie? Nie tylko dobre warunki w pociągach, ale także świetne drogi od strony granicy z Mołdawią.
Noclegi najczęściej spędzali, rozbijając namiot w ustronnych miejscach albo u gościnnych ludzi. Jedną z nocy spędzili nawet u... kozackiego atamana. Podczas wyprawy zostali wielkimi miłośnikami kwasu chlebowego, który jest narodowym napojem Ukraińców.

Komentarze

Dodaj komentarz