Młodzi Panowie jako piłkarze polskiej reprezentacji. Wiecznie skacowani, wiecznie źle grający / Adrian Karpeta
Młodzi Panowie jako piłkarze polskiej reprezentacji. Wiecznie skacowani, wiecznie źle grający / Adrian Karpeta

Miała się odbyć wiosną, ale ze względu na kłopoty zdrowotne Roberta Korólczyka została przełożona na jesień.

Teraz Robert jest już w znakomitej formie i brawurowo wciela się w kultowe postaci. Jest więc bacą, górnikiem Andrzejem, księdzem... Młodzi Panowie przygotowali kilkanaście nowych skeczy. Bardzo udanych. Większość z pewnością wejdzie do ich żelaznego repertuaru. Niektóre zostaną jednak zmodyfikowane, będą jeszcze „ogrywane”. Inne być może znikną. Widzowie, którzy zdobyli więc wejściówki na premierę, mogą czuć się wyróżnieni – bo w takiej formie tego programu na pewno już nie zobaczymy.

Są mocne żarty, które śmiało mogłyby powalczyć w konkurencji hardcore (to jeden z tematów ostatniej Rybnickiej Jesieni Kabaretowej). Kierowca, pytany o to, dlaczego pije alkohol, a potem jedzie, odpowiada, że prowadzi karawan, a pijani kierowcy wiozą śmierć. Młodzi Panowie opowiadają też o rodzicu małego chłopczyka, który zrekonstruował strzelaninę w Boguszowicach. Dostaje się Kościołowi. Zwłaszcza w finałowej piosence, parodii „Bananowego songu” zespołu Vox. Młodzi Panowie śpiewają o księżach, którzy spotykają się na odpuście u jednego z nich i, delikatnie mówiąc, biesiadują. „Zadzieram kiecę i lecę na budy” - to najprzyzwoitszy chyba fragment tekstu.

Komentarze

Dodaj komentarz