20032316
20032316


- Grupa stałych bywalców liczy ok. 20 osób. Każdy z nich ma tu już swoje łóżko. Gdy rano opuszczają zamykany na dzień budynek, zostawiają tu swoje rzeczy. Jedni przychodzą o 19, inni dopiero o 22, dobrze już wiemy, kogo o której się spodziewać. Są i tacy, którzy w noclegowni zjawiają się tylko raz, rano wychodzą i już więcej się nie pojawiają. Czasem są to osoby, które przebywają w Rybniku przejazdem bądź przyjechały tu załatwić jakieś formalności - mówi Jarosław Perenc, który w noclegowni pracuje od chwili jej otwarcia.Dla bezdomnych na zimę przygotowano 25 miejsc, ale w czasie dużych mrozów nocowało tu i 36 osób. Wtedy przyjmowano również nietrzeźwych, by nie daj Boże gdzieś nie zamarzli. Teraz, jak mówi J. Perenc, taryfy ulgowej już nie ma i nietrzeźwi nie mają wstępu.Rano, przed siódmą, na parterze budynku, gdzie znajduje się łazienka z prysznicami, panuje spory tłok. Jedni parzą sobie herbatę, inni się myją, większość zapala ostatniego przed wyjściem papierosa. „Dyżurni” sprzątają pokoje i wycierają podłogi.Każdy z nich to inny przypadek; z jednymi okrutnie obeszło się życie, inni są bezdomnymi z wyboru; uczciwi i drobne cwaniaczki. Można się o nich dowiedzieć tylko tyle, ile sami zechcą powiedzieć, ale ile w tym prawdy...?- Chętnie byśmy popracowali, ale kto nas przyjmie, kto nam da jakieś narzędzia, jak nie mamy meldunku. Jestem zarejestrowany w urzędzie pracy już kilka miesięcy, ale żadnej konkretnej oferty pracy nie dostałem. Czy szukałem pracy na czarno...? Wszyscy wiedzą, jak to jest - dwa tygodnie roboty, tydzień siedzenia, albo na odwrót. Jakaś prywatna firma remontuje teraz budynek PCK, mogli dać nam tę robotę. Brakuje nam tylko materiałów i narzędzi - mówi Ryszard, 40-letni zbrojarz. Na co dzień, wspólnie ze starszym od siebie o cztery lata Jerzym, który kiedyś pracował w Silesii, zajmuje się zbieraniem złomu. - Dziś wyszarpaliśmy 40 kg; łatwo policzyć - 27 gr za kilogram. Są lepsze i gorsze dni, ale nie ma wyjścia - wyjaśnia Jerzy.Noclegownia miała funkcjonować do końca kwietnia, ale na prośbę jej bywalców prezydent Adam Fudali zgodził się, by funkcjonowała jeszcze w czasie długiego majowego weekendu. Potem był protest bezdomnych przeciw jej zamknięciu i kolejne ustępstwo ze strony prezydenta. Sprawę stawiał jednak jasno: chcemy sprzedać ten budynek i ogłaszamy przetarg. Jeśli znajdzie się kupiec, bezdomni będą musieli go opuścić.Przetarg miał się odbyć w miniony piątek. Jak dowiedzieliśmy się w urzędzie miasta, zainteresowanie nieruchomością było rzekomo spore, ale ostatecznie nikt do przetargu nie stanął.- Zorganizujemy następny przetarg i jeśli nieruchomość zostanie sprzedana, znajdziemy inny budynek. Bezdomni mogą spać spokojnie - mówi prezydent Rybnika Adam Fudali. - Na razie noclegownia zostanie tam, gdzie jest, bo przenoszenie jej w inne miejsce nie ma sensu. Zastanawiałem się jeszcze, czy nie znaleźć innej placówki na okres jesienno-zimowy. Mamy takie budynki, ale to zawsze są dodatkowe koszty. Bezdomni deklarowali co prawda pomoc w urządzaniu nowej noclegowni, ale choćby tylko na materiały będzie trzeba wydać określone pieniądze. Otrzymywaliśmy liczne niepokojące sygnały od okolicznych mieszkańców, ale obiekt będzie pod nadzorem straży miejskiej i przekonamy się, czy ci, którzy nocują w noclegowni, zachowują się poprawnie. Problem ludzi bezdomnych musimy rozwiązać w sposób rozważny i umiarkowany. Jeśli stworzymy zbyt dobre warunki, jeśli o takich w ogóle w przypadku bezdomnych można mówić, to będą przyjeżdżać do Rybnika bezdomni z całej południowej Polski, a tego byśmy nie chcieli. Z tego zadania ciążącego na gminie do tej pory wywiązywaliśmy się. Na terenie miasta działa wiele organizacji pozarządowych, które m.in. zajmują się pomocą dla bezrobotnych. Ostatnio od jednej z nich otrzymałem nawet ofertę zorganizowania placówki dla bezdomnych. Przede wszystkim będę jednak patrzeć na rachunek ekonomiczny, bo nie zawsze takie rozwiązania są dla miasta opłacalne.Jarosław Perenc zapewnia, że jego podopieczni nie sprawiają kłopotów i że nie są uciążliwi dla okolicznych mieszkańców. Ich skargi dotyczą prawdopodobnie nietrzeźwych bezdomnych, którzy nie wpuszczeni do noclegowni, awanturują się, pokrzykują, przeklinają.Przy takich okazjach zwykle wraca problem braku w mieście i w powiecie izby wytrzeźwień.- Nie zamierzamy jej reaktywować. Problem ludzi nietrzeźwych mamy obecnie dobrze rozwiązany. Przyjęty sposób postępowania zdaje egzamin i jest to przede wszystkim rozwiązanie stosunkowo tanie - stwierdza stanowczo prezydent Fudali.Na razie noclegownia funkcjonuje więc w starym miejscu i na starych zasadach. W liczącej ponad 140 tys. mieszkańców stolicy subregionu na pewno jest potrzebna. Trudno jednak mieć złudzenia i przykładać tę samą miarę do wszystkich jej bywalców. Gdy jedni znajdują tam ratunek i dach nad głową, który stracili, inni tylko nadużywają miłosierdzia gminy.

Komentarze

Dodaj komentarz