Bomba zegarowa tyka


Nikt nie zatrzymuje wydobycia, ale protestujący nie wyjeżdżają na powierzchnię. Rozpoczęło się od spontanicznego protestu górników w obronie czechowickiej kopalni Silesia. Jej załoga chce otrzymać na piśmie zapewnienie, że ich kopalnia nie zostanie zamknięta. W poniedziałek wieczorem akcja protestacyjna obejmowała już dziewięć kopalń, m.in. Annę w Pszowie, Marcel w Radlinie oraz rybnickie - Chwałowice i Jankowice. Ze związkową solidarnością bywa różnie.- Na szczeblu związkowych central oficjalnego porozumienia nie ma, ale coraz częściej staje się ono faktem w kopalniach, na poziomie organizacji zakładowych. W kopalni Silesia protest poparły wszystkie działające tam związki, w Annie protest górników z Solidarności poparła Kontra - mówi Dominik Kolorz. Do dzisiaj strona rządowa nie przedstawiła listy kopalń przeznaczonych do likwidacji, mimo to dla związkowców z Solidarności sytuacja jest klarowna.- Wszystko wskazuje na to, że najważniejsze decyzje dotyczące polskiej sceny politycznej, ale również naszej gospodarki, zapadną po unijnym referendum. Naszym protestem wyprzedziliśmy działania rządu zmierzające do likwidacji siedmiu kopalń. Z dokumentów, które posiadamy, wynika, że rząd chce je zlikwidować, bo nie ma pieniędzy na restrukturyzację. Bank Światowy gotów jest udzielić rządowi kredytów, ale pod warunkiem, że nastąpi likwidacja kopalń i zmniejszenie mocy wydobywczych. Rząd chce wcielić w życie program zupełnie nierealny. W styczniu i lutym przekonywano nas, że Kompania Węglowa jest jedynym sposobem na uzdrowienie polskiego górnictwa. Teraz okazuje się, że w ciągu czterech miesięcy działalności przyniosła 500 mln zł strat, czyli więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego istniejące wcześniej spółki węglowe. Kompania nie płaci swoim usługodawcom. Firmy, które nie otrzymują pieniędzy za wykonane prace bądź dostarczone produkty, ratowały się najpierw kredytami, ale teraz zaczynają zwalniać ludzi. Pracowników przerzuca się z etatu na pół etatu, ale roboty do wykonania mają tyle samo. Ten problem to bomba zegarowa, która tyka w naszym regionie. Sprawa dotyczy ok. 500 tys. pracowników kopalń i zaplecza górnictwa. W kompanii tymczasem lekką ręką wydaje się duże pieniądze. Węgiel energetyczny zawsze sprzedawały elektrowniom same spółki, to jest dobry rynek. W Kompanii Węglowej urodził się cudowny pomysł, by znaleźć pośrednika - Węglokoks, któremu za każdą sprzedaną tonę trzeba zapłacić 1,40 zł. W ten sposób utopiono ponad 30 mln zł. W poniedziałek Kompania przegrała z Holdingiem przetarg na dostawę węgla do większości polskich cukrowni. Wszystko to dowodzi, że Kompania jest nieudolnie zarządzana - przekonuje Dominik Kolorz.Związkowcy z Solidarności domagają się, by przyjęty przez rząd w styczniu program restrukturyzacji górnictwa został zmieniony. Zasadą naczelną nowego programu miałoby się stać likwidowanie tylko tych kopalń, którym kończy się złoże.Związkowcy zapewniają, że wstrzymanie w kopalniach wydobycia będzie ostatecznością. - Nie chcemy tego robić, bo ci, którzy teraz tak nieudolnie zarządzają polskim górnictwem, odpowiedzialność za jego fatalną sytuację zrzucą wtedy na górników - mówią związkowcy z Solidarności.

Komentarze

Dodaj komentarz