20032411
20032411


Na wystawę trafiły kwiaty z ogrodów dziesięciu hodowców z Polski i Czech. Z powodu kłopotów zdrowotnych nie przyjechał w tym roku do Rybnika zaprzyjaźniony z rybnickim klubem Słowak Anton Mego, którego kilka siewek na tegorocznej wystawie irysów we Florencji zrobiło prawdziwą furorę. W katalogach jest już zarejestrowany jego Książę Słowacji - jedyny irys, który ma bladoniebieską górę kwiatu, złoty brzeg i atramentowy spód.- Irys to jedna ze starszych roślin w naszych ogrodach, znamy je od dawna. Wystawy kwiatów organizujemy jednak głównie po to, by pokazać nowe odmiany tych kwiatów, i skutecznie nam się to od paru lat udaje, bo wszystko, co jest w Europie i na świecie najlepszego, mamy. Tych wystaw wszyscy nam zazdroszczą i trudno jest z nami konkurować. Każdy, kto przyjeżdża do Rybnika, jest zaskoczony ilością kwiatów, ich jakością. W naszym klubie pod tym względem prym wiedzie Jerzy Woźniak, który jest prezesem europejskiej organizacji miłośników irysów. W swoim ogrodzie ma wszystko, czym zachwycają się teraz hodowcy irysów na całym świecie - mówi Jan Kiszka z Rybnickiego Klubu Miłośników Kwiatów, który w swoim ogrodzie samych tylko irysów ma ponad 400 odmian.Irys jest kwiatem łatwym do wyhodowania, ale ma poważną wadę - atakuje go bakteria, której nie można pokonać przy użyciu środków chemicznych.- W ogrodzie nie można zastosować antybiotyku. Jedyne, co da się zrobić, to odciąć chore części i przesadzić kwiat w inne miejsce ogrodu. Irys jest rośliną żarłoczną i szybko wyczerpuje glebę. Kiedyś przyjmowano, że na jednym miejscu powinien rosnąć przynajmniej pięć lat, dziś weryfikujemy ten pogląd, twierdząc, że najlepiej rosną w ciągu pierwszych trzech lat, później zaczynają się problemy. Kępa irysów jest niby większa, ale kwiaty nie są już tak efektowne. Podstawowy błąd popełniany przy hodowli irysów to używanie nawozów azotowych. Irysy może nawet pięknie zakwitną, ale potem atakuje je „mokra zgnilizna” i giną - przestrzega Jan Kiszka.Sporym zaskoczeniem dla zwiedzających były irysy o „brudnych” kwiatach z grupy SA (od space age).- To kwiaty niejako wybiegające w przyszłość, można by powiedzieć: irysy epoki kosmicznej. Był okres, że nikt nie chciał innych irysów, tylko te. Mają charakterystyczną bródkę, która kusi owada i wprowadza go w głąb kwiatu, by go zapylił. Kolorystyka tych najnowszych odmian, wyhodowanych m.in. przez Amerykanina Satona, jest obłędna. W irysach nie ma czystej czerwieni, tak jak wśród liliowców nie ma odmian o niebieskich kwiatach. Pojawiają się kwiaty zbliżone do czerwieni - kasztanowe, ceglaste, buraczkowoczerwone, ale czerwonego jeszcze nikomu nie udało się wyhodować i to jest teraz celem wielu liczących się na świecie hodowców. Chodzi o ten sam pigment, który jest w pomidorach. Pierwszy, który zarejestruje czerwonego irysa, będzie miał niewątpliwie powód do dumy - mówi Jan Kiszka.Za najpiękniejszy kwiat wystawy uznano irysa odmiany „Pledge alle giance” z grupy tzw. irysów bródkowych (TB), wyhodowany przez Stefana Gorola z Gliwic. O główne trofeum otarł się też Czech Józef Dudek, ale jego „swingtown” z największymi na wystawie kwiatami o bardzo czystej barwie odczuł trudy podróży i przegrał ze świeżo ściętym konkurentem z Gliwic.Wystawie już tradycyjnie towarzyszył konkurs kompozycji kwiatowych.

Komentarze

Dodaj komentarz