20032511
20032511


Uchwałę o powołaniu strefy aktywności do życia rybniccy radni podjęli w marcu 1999 roku. To właśnie po tym głosowaniu Józef Makosz, były prezydent miasta, złożył mandat radnego i opuścił salę, w której odbywało się posiedzenie rady miasta.Spółka rozpoczęła działalność z kapitałem założycielskim wynoszącym 100 tys. zł; 51 proc. udziałów objęło w niej miasto, 49 proc. Rybnicka Spółka Węglowa, która szybko okazała się partnerem trudnym i mało wiarygodnym. Dość powiedzieć, że dopiero po upływie dziewięciu miesięcy RSW przekazała strefie pierwszą część tzw. majątku nieprodukcyjnego, który mieli zagospodarować potencjalni inwestorzy. Tych jednak od samego początku straszyły pokopalniane rudery - stare, bezużyteczne budynki, z których wykradziono wszystko, co tylko się dało. Strefie nie przekazano też ani jednego urządzenia produkcyjnego, a teren, na którym funkcjonują jednak spółki, jest pozbawiony sprawnej sieci wodociągowej i kanalizacyjnej.- RSW nie wywiązała się z umowy dotyczącej przekazania terenów i rozbiórki niektórych obiektów - relacjonował na sesji zastępca prezydenta miasta Jerzy Frelich. - Pozostawiono grożące katastrofą budowlaną budynki po maszynie wyciągowej i po sprężarkach. Pozostała też nikomu niepotrzebna transformatorownia. Wyburzenia są bardzo kosztowne, a bez nich nie ma szans na znalezienie inwestora strategicznego.W ciągu trzech lat na terenie byłej kopalni Rymer, w której kiedyś pracowało 3600 osób powstało 13 spółek zatrudniających w sumie 98 osób. Ich kondycja jest różna. Do sądu trafiła już sprawa finansowych zaległości kilku z nich, które łącznie sięgają 82 tys. zł. Kolejne 80 tys. zł strefa powinna otrzymać od kilku innych podmiotów z tytułu sprzedaży gruntu i nieruchomości. W ciągu trzech lat działalności na sprzedaży ziemi i budynków strefa miała zarobić 450 tys. zł, ale mimo to jej działalność przynosiła straty. W roku 2001 wyniosły one ok. 320 tys. zł, w roku ubiegłym były o 100 tys. mniejsze.- Jakie tu wtedy były dramatyczne wystąpienia...? Już wtedy mówiliśmy, że Rybnicka Spółka Węglowa jest bankrutem, a z bankrutem nie zakłada się spółek. Przecież spółka sama nie miała pieniędzy, bo państwo wypięło się na Śląsk - wypominał na sesji lider opozycyjnego RIO Józef Makosz.- Na likwidację zakładu górniczego kopalnia dostała z budżetu państwa 21 mln zł. Za te pieniądze zlikwidowano jedynie dwa szyby i „płuczkę”, resztę przekazano do RSAG. Przecież miasta nie stać na rozbiórkę kopalnianych budynków i rekultywację terenu - mówił Henryk Ryszka, radny z Niedobczyc.Prezydent Adam Fudali zwrócił uwagę na odpowiedzialność państwa: - W całej Europie, gdy dochodzi do likwidacji przemysłu górniczego, pieniądze daje państwo, u nas wygląda to zupełnie inaczej. Czy mieliśmy czekać z założonym rękami...? - pytał retorycznie prezydent.- Stan posiadanych środków finansowych może zagrażać płynności finansowej firmy i nie gwarantuje możliwości spłaty jej bieżących zobowiązań - napisał w uzasadnieniu uchwały o likwidacji RSAG jej prezes Zenon Maćkowiak. Jego zdaniem likwidacja spółki potrwa przynajmniej sześć miesięcy, więc w tym czasie powinna próbować jeszcze sprzedać, co się da. Niedawno ogłoszono np. przetarg na sprzedaż składu węglowego przy ul. Rymera, który okoliczni mieszkańcy zaczęli już zmieniać w wysypisko śmieci. Złożono już podobno pierwszą ofertę.Jedną z firm funkcjonujących w strefie aktywności gospodarczej jest spółka Remontex, zajmująca się remontami używanych na kopalniach siłowników hydraulicznych. Najpierw spółka dzierżawiła dawną kopalnianą kuźnię i warsztat elektryczny, ale w 2001 roku wygrała zorganizowany przez RSAG przetarg i kupiła pokopalniane zabudowania na własność.- Tu nie było nic, powyrywane były nawet przewody elektryczne. Niedobczyce to dzielnica ludzi bezrobotnych; jak nie mieli za co żyć, to kradli, co się dało. W kuźni i warsztacie elektrycznym nie było nawet posadzki, więc sami robiliśmy wylewkę - wspomina Jerzy Janulek, jeden ze współwłaścicieli Remonteksu. Spółka zatrudnia obecnie ok. 40 osób, m.in. byłych pracowników sąsiadujących z Rymerem Rybnickich Zakładów Naprawczych. Obsługuje kopalnie dawnych spółek węglowych rybnickiej i rudzkiej oraz Katowicki Holding Węglowy. Płaci im niestety tylko holding.- Zarobiliśmy w kopalniach sporo pieniędzy, ale to niestety pieniądze na papierze... Robota jest, gdyby nie zatory finansowe, moglibyśmy podwoić zatrudnienie, ale na razie nie ma na to widoków - rozkłada ręce Wanda Piechaczek, drugi współwłaściciel.Co stanie się z niezagospodarowanymi pozostałościami po kopalni Rymer, trudno dzisiaj przewidzieć. Samorządowe władze miasta bardziej liczą już na pomoc finansową Unii Europejskiej niż na polski rząd, który nie po raz pierwszy wystawił gminy górnicze do wiatru.- Na zagospodarowanie tego terenu nie ma pomysłu, dlatego postanowiono rozwiązać spółkę. Kopalnia miała inżynierów i strzałowych, mogła te budynki bez większego kłopotu wyburzyć, ale przedstawiciele spółki węglowej podpisali z miastem umowę w sprawie stworzenia strefy i na tym się skończyło. Kto tu teraz przyjdzie, jak stoją takie rudery, kogo dziś stać na porządkowanie terenu? Na kopalni Rymer pracowało kiedyś 3,6 tys. ludzi, w Rybnickich Zakładach Naprawczych 2 tys. Dziś, nie licząc elektrociepłowni, jesteśmy dzielnicą bez jednego większego zakładu. Jest coraz więcej bezrobotnych i złomiarzy, którzy szabrują, co się da. Jakby tego było mało, choć nie ma już kopalni, ale wciąż należymy do obszaru górniczego, bo pod Niedobczycami już drugi pokład wybiera teraz kopalnia Marcel, więc przez najbliższe lata szkody górnicze wciąż nas będą nękać - komentuje Henryk Ryszka, miejscowy radny.

Komentarze

Dodaj komentarz