Tragiczna opowieść o rabinie z Gliwic
Nachman Wolff Wischnitz przyjechał na uroczystości religijne i zmarł w tragicznych okolicznościach.
Gmina żydowska w Żorach była jedną z najstarszych na Górnym Śląsku. Powstała w 1727 roku, choć pierwsza wzmianka o mieszkających w tym mieście wyznawcach religii mojżeszowej pochodzi już z 1511 roku. Jan Delowicz, historyk z miejscowego muzeum, podkreśla w swoich publikacjach, że w gminie działali wszyscy niezbędni urzędnicy wyznaniowi, do których należeli: rabini, kantorzy, nauczyciele religii oraz rzezacy, zajmujący się ubojem koszernym. Wypełniali oni rytualne i religijne obowiązki wobec miejscowej społeczności żydowskiej. Marek Klimurczyk, również badacz dziejów regionu, dopowiada do tego historię rabina z Gliwic Nachmana Wolffa Wischnitza, który zmarł nagle w Żorach.
– Jak kiedyś można było stracić życie w tragicznych okolicznościach na terenie Żor? Spalić się albo zaczadzić. On zatruł się tlenkiem węgla – mówi pan Marek. Wolf Wischnitz działał nie tylko w Gliwicach, udzielał również ślubów w Raciborzu i Bytomiu. W styczniu 1923 roku wybrał się do Żor na uroczystość obrzezania syna kupca Adolpha Loewy\'ego i tam zmarł w wyniku zaczadzenia w wieku 65 lat. Nie znamy szczegółów tragedii. W następnym dniu odbył się pogrzeb w Żorach, a na nagrobku Wischnitza znalazła się hebrajska inskrypcja, że jest tam pochowany wybitny i wielki rabin. Grób Wischnitza zachował się do dziś. Cmentarz żydowski w dzielnicy Kleszczówka to jedyny kirkut, która przetrwał na ziemi rybnicko-wodzisławskiej do czasów współczesnych, choć mało brakowało, by i po nim nie został nawet ślad.
Przetrwał wprawdzie, jak mówią najstarsi ludzie, wojnę i Hitlera, ale po 1945 roku zaczął niszczeć, bo nikt się nim nie zajmował. W mieście nie było już obywateli żydowskiego pochodzenia, więc nie było też komu pomyśleć o kirkucie. Wiele szkody wyrządziła też niefrasobliwość mieszkańców Kleszczówki, którzy zaczęli wyrzucać śmieci między macewami, a ich dzieci grały tam w piłkę. Na szczęście gmina zorientowała się, co się dzieje, i w ostatniej chwili zamknęła bramy nekropolii. Dziś cmentarz znajduje się pod opieką konserwatorską. Podziałał także na wyobraźnię Marka Klimurczyka, który od lat działa w Stowarzyszeniu na Rzecz Dziedzictwa Kulturowego Gliwic „Gliwickie Metamorfozy”.
Organizacja zajmuje się m.in. porządkowaniem starych cmentarzy oraz dokumentowaniem fotograficznym i opisowym zabytków. Odkąd ożenił się i zamieszkał w Żorach, każdą wolną chwilę poświęca odkrywaniu dziejów naszego regionu. – Gdy przyjechałem do Żor i zobaczyłem stary cmentarz naprzeciwko dworca autobusowego, stwierdziłem, że to jest miasto odpowiednie dla mnie – zaznacza. Z wykształcenia technik budowlany, obecnie pracuje na stacji paliw. Wolne dni wykorzystuje na podróże i wyszukiwanie nieodkrytych jeszcze zabytków.
1

Komentarze

  • Jonathan Perl Źle roku 13 kwietnia 2015 23:46Stało się to w 1823 roku, a nie 1923

Dodaj komentarz