20032810
20032810


Sytuacja Raciborza przypomina skazańca czekającego na łaskę. Miasto nie ma bowiem możliwości zmiany przebiegu trasy obwodnicy, którą - notabene - samo wytyczyło. Unia przyznała grant na realizację konkretnego projektu. A ten przewiduje wykorzystanie należącego do raciborskiego PKS-u gruntu przy ul. Nowomiejskiej o powierzchni 2177 m kw., na którym znajduje się zajezdnia. Więc miasto albo zdobędzie tę działkę, albo pożegna się z dotacją. W drugim przypadku narazi się na komentarze, nawet szydercze: Jak to - dostało 2 mln euro i nie potrafi ich skonsumować? Przecież Rybnik otrzymał z Unii ponad 71 mln euro na budowę kanalizacji i już rozpoczął realizację inwestycji.- Problem tkwi w tym, że poprzedni zarząd Raciborza, który rozpoczął zadanie, na etapie projektowania nie zawarł z PKS-em umowy o wykupie gruntu. Można było też zawrzeć spółkę z przedsiębiorstwem. Teraz to tylko gdybanie. Zostaliśmy postawieni przed faktami dokonanymi i próbujemy się z nimi uporać - mówi Andrzej Bartela, zastępca prezydenta Raciborza.Wynajęty przez urząd rzeczoznawca oszacował wartość działki na 207 tys. zł. Prezydent Bartela twierdzi, że miasto będzie w stanie zapłacić maksymalnie 10 proc. więcej od tej kwoty. Dla PKS-u jest ona nie do przyjęcia. Przedsiębiorstwo wykonało własny operat szacunkowy, z którego wynika, że sama nieruchomość warta jest 479 tys. zł, do tego dochodzi konieczność przeniesienia infrastruktury: ogrodzenia, myjni, kotłowni, portierni, warsztatu ogumienia, metalowych wiat.- Bez tej infrastruktury nie możemy działać. Po ewentualnej sprzedaży gruntu będziemy musieli ją we własnym zakresie odtworzyć. Będzie to kosztować około 600 tys. zł, a wyposażenie dodatkowe 300 tys. zł. Mogę więc z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że cena wywoławcza działki znacznie przekroczy 600 tys. zł. I sądzę, że jest to uczciwe postawienie sprawy - mówi Andrzej Piekarz, prezes zarządu PKS w Raciborzu Sp. z o.o.Sięgnijmy do początków. Pierwsza wymiana korespondencji miała miejsce w styczniu 2001 r. Początkowo miasto chciało przejąć plac nieodpłatnie. PKS nie zgodził się, bo niby z jakiej racji ma sprezentować tyle gruntu. Potem pojawiła się koncepcja wykupu dworca przez miasto. Tyle że zdaniem władz Raciborza dworzec był wart 855 tys. zł, tymczasem PKS wycenił go na 972 tys. zł. Kompromisu nie osiągnięto, choć różnice w wartości nieruchomości nie były zbyt wielkie. Zdaniem prezesa Piekarza gwoździem do trumny negocjacji były drastycznie różniące się wyceny gruntu. Nowy prezydent Raciborza przez kilka miesięcy próbował dogadać się z PKS-em. Bez powodzenia, bo miasto trzymało się swojego operatu szacunkowego, PKS swojego. Jest jednak drobna różnica: miasto musi kupić, a PKS nie ma obowiązku sprzedaży. Może natomiast dyktować warunki.W tzw. międzyczasie, bo 29.04 br., w raciborskim przedsiębiorstwie zmienił się prezes. Został nim wspomniany już Andrzej Piekarz, który kontynuował rozmowy z władzami Raciborza. Zakończyły się one fiaskiem:- Przeglądałem ogłoszenia zamieszczane przez urząd miasta o sprzedaży działek. Przeliczyłem ceny wywoławcze. Wyszło mi, że wartość terenu przy ul. Nowomiejskiej oszacowana przez miasto jest zaniżona. Rozumiem, że chce się sprzedawać jak najdrożej i jak najtaniej kupować, ale żeby były aż takie różnice? Coś mi tu nie grało - mówi prezes PKS-u.Uznał, że na poziomie miasta nie ma praktycznie szans porozumienia się. Zebrał wszystkie dokumenty, całą korespondencję między PKS-em i magistratem i przesłał ją do właściciela spółki, którym jest skarb państwa, by ten podjął decyzję, czy w ogóle ogłaszać przetarg na sprzedaż działki i wyznaczyć cenę wywoławczą.- Mamy nadzieję, że cena będzie niska, tzn. zbliżona do wartości działki określonej w naszym operacie szacunkowym. Obawiamy się jednak, że PKS może zażądać dużo wyższej kwoty, np. około miliona zł. Gdyby tak się stało, wtedy zastanowimy się, co robić. Rada miasta jest też świadoma powagi sytuacji - mówi Andrzej Bartela. - Nie ma wątpliwości, że jest niebezpieczeństwo utraty unijnych pieniędzy. Ja nawet takiej myśli nie dopuszczam do siebie. Tyle lat te środki zdobywano, że aż nieprawdopodobna byłaby ich strata przez taki szczegół, który teraz urasta do głównej przeszkody, a mianowicie brak dogadania się w sprawie sprzedaży gruntu.2 mln euro dotacji pokryją 48 proc. kosztu inwestycji. Pozostałą część musi zabezpieczyć samorząd. Pieniądze ma zamiar uzyskać ze sprzedaży działki pod budowę centrum handlowo-rozrywkowego. Całość będzie zatem kosztować dobrych kilkanaście mln zł. Władze miasta spodziewają się, że niedługo po zakupie gruntu zostanie podpisana umowa z wykonawcą na przebicie ul. Pocztowej, czyli pierwszy etap inwestycji. Na wykonanie całego zadania jest 18 miesięcy. Po zakończeniu prac obecny parking przed dworcem PKP przetnie ulica łącząca ul. Pocztową z Kolejową. W zakres robót wejdzie też modernizacja placu manewrowego przy dworcu PKS. Plac zyska nową nawierzchnię i zadaszone przystanki. Część stanowisk przeznaczona zostanie dla autobusów komunikacji miejskiej. Modernizacja placu manewrowego ma kosztować blisko 2,7 mln zł. Strona polska pokryje 52 proc. tej sumy. Ale znów nie wiadomo, kto ile ma zapłacić: czy tylko miasto, tylko PKS, albo oba podmioty? Jeżeli tak, to po ile? Jest to kolejny problem do rozwiązania, choć niewątpliwie o mniejszym ciężarze gatunkowym.- Jedno jest pewne. Dla miasta jest to ważna inwestycja. Węzeł komunikacyjny, który ma powstać, rozwiąże wiele kłopotów z ruchem ulicznym w centrum - podkreśla prezydent Bartela.

Komentarze

Dodaj komentarz