20032813
20032813


- Podczas huraganu pomagaliśmy, jak tylko się dało. W akcji brały udział trzy jednostki straży pożarnej, w sumie ponad 20 strażaków - mówi uczestniczący w akcji Benedykt Kempny.Straty są ogromne. Wjeżdżając do Jaśkowic od strony Zawady przez las, widać leżące pokotem połamane drzewa. Kilkaset metrów dalej stoją dwa najbardziej zdewastowane domy. Duży, piętrowy, żółty wygląda jak po bombardowaniu. Zerwany dach wraz z fragmentami ścian, powybijane szyby w oknach. Na jednym z rogów ogromne pęknięcie, które ciągnie się ku fundamentom.- Trzy minuty i było po wszystkim. Teraz dom nadaje się tylko do rozbiórki - mówi właścicielka, pani Kolańczak. Tuż obok dom państwa Gołków, od frontu do połowy murów zwisają plandeki i brezenty stanowiące póki co zabezpieczenie przed deszczem. Dookoła resztki cegieł z wyrwanych przez wichurę ze ścian, kawałki drewna z połamanych krokwi i dachu oraz zmierzwione gałęzie i liście. - Najpierw wichura zaczęła rwać winorośl, która oplata dom, a potem dosłownie w kilka chwil zerwało cały dach. W okna waliły ogromne kule gradu. Takiego czegoś w tych okolicach nigdy nie było. Szkód narobiło nam ogromnych. Już choćby sam dach - na nowy trzeba jakieś 300 m samych krokwi. W środku - wszystko pozalewane - opowiada Jerzy Gołka. - U ojca dach wyrwało razem z fragmentami ścian. Siła tej wichury była tak wielka, że kawałki dachu znajdowaliśmy kilka domów dalej. By się dostać na podwórko, trzeba było rozcinać zwalone na wyjeździe drzewa. Organizowaliśmy brezenty i plandeki, które strażacy naciągali i mocowali, żeby przykryć dziurę po dachu. Sąsiadowi dom rozwaliło tak, że nie nadaje się do remontu. Proszę sobie wyobrazić, jaka to była siła, jeżeli blaszany garaż przeleciał przez płot, a fragmenty dachu rozwaliły róg domu z naprzeciwka. Gmina obiecała pomoc, ale gorzej z całą tą biurokracją w powiecie. Musimy czekać na decyzje inspektora budowlanego, żeby móc zacząć cokolwiek naprawiać. Na razie tylko sprzątamy.- Objechaliśmy z radną Genowefą Zielonką całą dzielnicę. Już zebraliśmy wnioski od ludzi najbardziej poszkodowanych, które zostały oddane do urzędu miasta. Być może znajdzie się coś z rezerwy budżetowej, żeby tym ludziom pomóc. W większości przecież nie są oni ubezpieczeni, bo kogo dzisiaj stać na to, by ubezpieczyć dom? - wyjaśnia radny z Jaśkowic Eugeniusz Szala.Mimo że niektórzy z mieszkańców byli ubezpieczeni od zalania, na odszkodowanie nie mają co liczyć, ponieważ ubezpieczyciel znajduje coraz to bardziej durne wymówki, że np. w miejscu, gdzie gnała woda, zalewając posesje, jest spad naturalny.O sytuacji powiadomiono Śląski Urząd Wojewódzki oraz Starostwo Powiatowe w Mikołowie. Przez kilka dni Jaśkowice były całkowicie odcięte od świata - bez prądu i telefonów, nadto nieprzejezdne były drogi. Dopiero 5 lipca o godz. 11 włączono prąd na paru ulicach.- Będą wystawione listy tzw. dobrosąsiedzkiej pomocy dla poszkodowanych. Każdy, kto zechce pomóc, wpisze swoje nazwisko oraz kwotę, jaką wesprze tych, którzy ucierpieli w wyniku tej nawałnicy. Potem zrobimy zebranie mieszkańców i podzielimy zebrane fundusze między poszkodowanych - wyjaśnia Eugeniusz Szala.- W samym Orzeszu huragan najbardziej dał się we znaki mieszkańcom centrum w kierunku Górki Wawrzyńca. Zerwał dachy z budynków mieszkalnych, głównie prywatnych. Najbardziej ucierpiały domy przy ul. Bukowina. Pozrywał też linie energetyczne, telefoniczne, powalił drzewa. Obecnie jesteśmy w trakcie szacowania strat, ponieważ cały czas na bieżąco napływają do nas zgłoszenia o szkodach - relacjonowała nazajutrz po burzy Jolanta Gburek z Wydziału ds. Zarządzania Kryzysowego w UM Orzesze.- To było coś strasznego. Tu nigdy jeszcze nic takiego się nie zdarzyło. Wichura była taka, że u sąsiada urwało kawałek dachu. Myśleliśmy, że to już koniec świata - opowiada pani Budniok, która od rana porządkuje teren wokół domu. Rozwalone ogrodzenie, sterty połamanych gałęzi i konarów, oderwane z dachów anteny i rynny, zerwane przewody elektryczne - to tylko mały wycinek tego, co zobaczyli mieszkańcy ulicy Bukowina, kiedy burza ucichła. Ucierpiała też szkoła, w której nawałnica wybiła szyby w oknach.- Tego się nie da opowiedzieć. Stałam z synem przy oknie i widzieliśmy trąbę powietrzną, która sypała gradem. Na domu mieliśmy spadzisty dach. Wichura połamała go w czterech miejscach i zerwała. Jednak szkody, jakich narobił lejący deszcz, nie są duże. Od razu z pomocą pospieszyli nam wszyscy sąsiedzi. Przynosili folie, plandeki i brezenty, którymi pomogli nam zabezpieczyć dziurę po dachu. Tylko im zawdzięczamy, że szkody nie są większe. Chciałabym im za to wszystkim serdecznie podziękować. To szczęście mieć takich sąsiadów, na których można liczyć w nieszczęściu. Otrzymaliśmy od nich również pomoc finansową, bo już na drugi dzień wszyscy z okolicznych ulic zrobili zbiórkę pieniędzy. Nie jesteśmy dobrze sytuowani, dzięki ofiarności sąsiadów mogliśmy zacząć naprawiać dach, w przeciwnym razie musielibyśmy mieszkać z prowizorycznym zabezpieczeniem - opowiada pani Marta Kasprowska z ul. Górnej.PILCHOWICE. Od uderzenia pioruna zapalił się budynek gospodarczy przy ul. K. Miarki w Wilczy. Jeszcze przed przyjazdem strażaków znajdujące się w środku zwierzęta zostały wyprowadzone.- W akcji brało udział kilka jednostek straży: dwie jednostki JRG z Knurowa, dwie jednostki z Krajowego Systemu, w tym strażacy z Wilczy, jednostka Zakładowej Straży Pożarnej KWK Szczygłowice oraz zastęp OSP Szczygłowice. Doszczętnie spłonęła więźba dachowa oraz znajdujące się w budynku siano - poinformował zastępca szefa knurowskiej JRG Józef Jaworek.GIERAŁTOWICE. Tu również od uderzenia pioruna zniszczony został komin na jednym z domów. Ponadto strażacy wyjeżdżali do powalonych przez wichurę drzew w Knurowie, Szczygłowicach, Wilczy.CZERWIONKA-LESZCZYNY. - Straż wzywano do powalonych drzew i zalanych piwnic w domach na terenie Czerwionki, Bełku, Książenic, Rybnika, Kamienia, Jejkowic, Dębieńska, Leszczyn. Nie było żadnych pożarów wywołanych uderzeniem pioruna - powiedział dyżurny PSP w Rybniku. Najgroźniej było w Bełku, gdzie wichura zerwała dach z budynku, oraz w Książenicach, gdzie wyrwała z korzeniami trzy drzewa. Jedno z nich spadło na stojący nieopodal dom, kolejne zatarasowało ulicę. Trzecie spadło na ogrodzenie i pobliski ogródek. Zerwana została linia wysokiego napięcia.

Komentarze

Dodaj komentarz