20032808
20032808


Tousias pochodzą ze słonecznej Grecji. Przyjechali do Polski wraz z grupą swoich uczniów z liceum w Tirnavos na zaproszenie społeczności szkolnej Gimnazjum nr 4 w Rybniku, które aktywnie uczestniczy w europejskim programie Socrates-Comenius. Pod hasłem „Zachowanie przeszłości u progu nowego tysiąclecia” uczniowie i nauczyciele zaprzyjaźnionych szkół przez kilka lat gromadzili pamiątki dotyczące historii swojej małej ojczyzny, takie jak legendy, podania czy pieśni. Wspólne spotkanie było okazją do wymiany doświadczeń między uczniami i próbą rewanżu za wizytę rybnickich gimnazjalistów w Grecji.Nervum rerum tego nowatorskiego programu edukacji regionalnej jest od samego początku gimnazjalny nauczyciel języków obcych, z zamiłowania jednak etnolog i folklorysta - Henryk Postawka. Za jego to przyczyną dotarł ku brzegom dalekiej Hellady śpiewnik śląskich pieśni ludowych z Książenic, którym szczególnie zainteresował się prowadzący podobny zespół folklorystyczny, jeden z opiekunów grupy - Stavros. On to właśnie jako pierwszy zapragnął zobaczyć Książeniczanki.Po tradycyjnym powitaniu w narodowych językach zaproszono gości do stołu.Mistrzem ceremonii była Helena Paszenda, która powitała gości ślonskim kołoczym i dobrą bonkawą. A potem były już tylko pieśni i pieśni. Te spod Książenic i te z regionu Smyrny w Azji Mniejszej, skąd pochodzili - jak się okazało - dziadkowie jednego z gości, zanim zostali wypędzeni przez Turków podczas wojny turecko-greckiej w 1922 roku. Od najsmutniejszej z tych greckich pieśni, zdradzającej jeszcze podłoże skali archaicznej, tak podobnej do śpiewanej w Książenicach „W moim ogródeczku studzieneczka stoi”, aż po pieśni pełne żartu i motywów miłosnych. Jak się okazało, folklor Grecji i Śląska ma z sobą więcej wspólnego, niżby się można spodziewać. Na zakończenie spotkania goście postanowili, że nauczą Książeniczanki tańczyć zorbę. Czy to im się udało, zobaczymy zapewne już na najbliższych występach zespołu.Nie na tym koniec. Późnym wieczorem goście udali się do Palowic, aby na własne oczy zobaczyć XVII-wieczny piec hutniczy. Podróż odbyła się konną bryczką ze stajni gospodarstwa U Babci Doroty, wśród malowniczych „stawów łańcuchowych” i urzekających opowieści o Palowicach, które wysypywał z rękawa woźnicy zasługujący na prawdziwego ambasadora tej pięknej miejscowości Benedykt Dyrda. Kiedy nastała noc, rozpalono ognisko i kolejny już raz, tym razem w palowickich gęstwinach, rozbłyski ognia począł przesłaniać cień tańczącego Zorbę Stavrosa.

Komentarze

Dodaj komentarz