– Zgodnie z tym, co mówił mi jeden ze spotkanych ludzi w mieście i co okazało się prawdą, na drogach w odległości ponad 400 kilometrów od granicy nie ma asfaltu. Jest za to kamienisty, dziurawy trakt z poprzecznymi muldami wprawiającymi autobus w rezonans tak, że człowiekowi zaczynały dzwonić zęby. Nikt się tym jednak nie przejmował. Nie mieliśmy czasu, bo mimo że kierowca nie mógł rozwinąć większej prędkości, podskakiwaliśmy na siedzeniach tak, że statystycznie rzecz biorąc, połowę podróży spędziliśmy, lewitując nad siedzeniami. Po kilku godzinach nie czułem karku ani d... – pisał dwa dni temu z humorem podróżnik z Marklowic.
Sam siebie przedstawia bardzo prosto: "Mam na imię Eugeniusz. Całkiem zwyczajny gość. Jak większość z Was codziennie rano wstaję do pracy, co miesiąc biorę swoją wypłatę i odkładam, ile się da (o ile się da) na kupkę po to, żeby mieć na wyjazd rowerem do Afryki. To pierwsza taka moja wyprawa, więc wybrałem bliski cel. Następna wycieczka będzie ambitniejsza, obiecuję. Jadę dla siebie. Tylko i wyłącznie. Nie jadę dla sponsora, którego nie chcę mieć (mój blog nie będzie miał reklam, których nie cierpię), nie jadę niczyimi śladami, nie zbieram pieniędzy na żaden szczytny cel. Pcha mnie ciekawość świata, chcę sprawdzić, czy Ziemia faktycznie nie jest płaska, chcę zobaczyć gwiazdozbiory nieba południowego" – możemy przeczytać na blogu marklowiczanina - www.20dudnikow.pl
Więcej na ten temat w środowym wydaniu "Nowin".
Komentarze