Urodziła i... spaliła!

Małe sołectwo Osiny w gminie Gorzyce. Skromny dom z szarych kamieni i cegieł nieopodal głównej ulicy Raciborskiej i torów kolejowych. To tutaj rozegrał się dramat, który jednych bulwersuje, innych napełnia wielkim smutkiem: matka trojga dzieci spaliła w piecu swoje czwarte, nowo narodzone, które miało wtedy już nie żyć. – Nie piszcie źle o tej kobiecie, bo ona na to nie zasługuje. Sama opiekuje się trojgiem dzieci i schorowanymi teściami, codziennie odprowadza dzieci do szkoły. Nie wiemy, co tak naprawdę się stało, może niosła ciężar ponad siły, może ją to wszystko przerosło – mówili nam sąsiedzi 35-letniej Magdaleny P.

 

Seria tragedii
Prokurator postawił kobiecie dwa zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci i narażenia dziecka na bezpośrednie narażenie życia. Tragedia zbiegła się w czasie z kilkoma podobnymi wydarzeniami. Pod koniec roku w śmieciach w Wodzisławiu znaleziono ciało noworodka, z początkiem roku noworodka wyłowiono z rzeki w Katowicach. Na to wszystko nałożyła się sprawa śmierci półrocznej Madzi z Sosnowca, którą od kilkunastu dni żyje cała Polska. Kiedy jednak ruszyły poszukiwania dziecka w Sosnowcu, o śmierci noworodka w gminie Gorzyce jeszcze nikt nie wiedział. To wyszło na jaw tydzień temu. W miniony wtorek ktoś anonimowo zadzwonił do Ośrodka Pomocy Społecznej w Gorzycach i poinformował, że mieszkanka Osin była w ciąży, a nie wiadomo, co się stało z dzieckiem.
Jeszcze tego samego dnia Magdalena P. została zatrzymana przez wodzisławską policję. Najpierw jednak udali się do niej pracownicy OPS-u. – Pojechaliśmy tam od razu, żeby porozmawiać. Informacje o ciąży potwierdziły się, do akcji przystąpiła policja i prokuratura. Gdy matkę zabrała policja, posłaliśmy do dzieci panią psycholog. Z pewnością bardzo to wszystko przeżywały. Obecnie jesteśmy w kontakcie ze szkołami, musimy podjąć decyzję, kiedy wysłać dzieci na zajęcia, żeby w miarę możliwości ochronić je przed następstwami dramatu – powiedziała nam w minionym tygodniu Janina Dąbrowa, kierownik OPS-u w Gorzycach.


Ciężar ponad siły
Obecnie Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu prowadzi śledztwo przeciwko Magdalenie P. Grozi jej od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. – Magdalena P. przyznała się do stawianych jej zarzutów, złożyła bardzo obszerne wyjaśnienia. Z uwagi na okoliczności nie zastosowano środków zapobiegawczych, została zwolniona do domu – powiedział dziennikarzom Wojciech Zieliński, prokurator prowadzący sprawę. Magdalena P. nie chodziła do lekarza, ciążę starała się ukryć. Dlaczego? Być może pod presją męża, bo, jak zeznała w wodzisławskiej prokuraturze, on tego dziecka nie chciał. Ona niestety też nie. Chciała je urodzić i oddać do kościoła.
Sama wychowuje już troje dzieci w wieku szkolnym, opiekuje się schorowanymi teściami, nie ma prawa jazdy, jest bezrobotna. Mąż od jedenastu lat pracuje w Holandii, ale ponoć rzadko odwiedza rodzinę. – Wstępnie można ocenić, że kontakty ojca z rodziną nie są wystarczające, a cały ciężar wychowania trójki dzieci spoczywa na matce – ocenia prokurator Wojciech Zieliński. Mąż kobiety zostanie przesłuchany jako świadek. Kobieta, jak wynika z jej wyjaśnień, zaczęła rodzić 29 stycznia około godz. 20. Za ścianą spały już dzieci, piętro niżej teściowie. Ponoć dziewczynka urodziła się żywa, ale zmarła tuż po porodzie, kiedy kobieta poszła się umyć do łazienki. Kiedy wróciła, niemowlę miało już nie żyć.

 

Tylko popiół
Matka postanowiła spalić jego ciało w piecu centralnego ogrzewania. Dlaczego nie wezwała pogotowia, dlaczego nie zaalarmowała nikogo z rodziny? Na te pytania jak do tej pory nie ma odpowiedzi. W czwartek kobietę zbadali lekarze psychiatrzy w Rybniku. Przebadają ją jeszcze psychologowie. Śledczy zebrali materiał dowodowy, m.in. popiół z pieca. W mieszkaniu zabezpieczono także liczne ślady wskazujące na odbyty poród domowy. Jak stwierdził prokurator, nie ma możliwości zbadania, czy noworodek faktycznie nie żył, nim został spalony. Taką informację prokuratura ma jedynie tylko od matki. – Samo zbadanie popiołu może jedynie wskazywać, że zostały spalone szczątki organiczne – dodał prokurator Wojciech Zieliński.
Podczas przesłuchania kobiecie towarzyszył psycholog. Po powrocie do domu opiekę psychologa obiecał także gorzycki OPS. Z pewnością rodzinie bardzo przyda się wsparcie i pomoc ludzi w tak trudnych chwilach. Mimo grozy, jaką wywołuje sprawa śmierci niemowlęcia, wielu ludzi współczuje Magdalenie P. Jak wynika z oceny prokuratury, kobieta zdana jest tylko na siebie. Chociaż mąż pracuje w Holandii, w domu nie widać bogactwa. – Sama to wszystko dźwiga. Może nie wytrzymała ciężaru – mówi jedna z kobiet w pobliskim sklepie.

1

Komentarze

  • Eterno Vagabundo In memoriam. 18 lutego 2012 01:45 Jak widać współczuć, to trochę za mało. Groszem i uczynkiem wspomóc by się zdało. Zapamiętaj ludu utwierdzony w wierze: Współczujących Pan Bóg, do Nieba nie bierze.

Dodaj komentarz